(...) kościół ten nie jest drogą do świętości, lecz korporacją - i to w najgorszym wydaniu - dbającą o własny kapitał i leczącą swoje przyziemne kompleksy. Nie jest on ostoją prawdy, bo ucieka od niej i nią gardzi, a tym samym nie prowadzi też wiernych do życia wiecznego...
Sebastian Wiśniewski,
wicedyrektor białostockiego "Caritasu",
teolog,
apostata.
Link do całego wywiadu z panem Sebastianem jest TUTAJ - KLIKNIJ, BY POCZYTAĆ, mnie najbardziej rozbawił fragment o reakcji proboszcza na złożenie aktu apostazji. Przylazł i zaczął pyskować, że SW zwariował, że co on sobie myśli, że co ludzie pomyślą, że daje mu dwa tygodnie na opamiętanie, że jak to coś z sytuacją w "Caritasie", to może coś da się załatwić..., mówię Ci..., palce lizać! Istny "duchu święty", oczywiście tuż po natchnięciu Wojtyły, by otaczał się pedofilami i promował ich w zamian za łapówki.
Myślę, że wielkimi krokami zbliża się ten moment, gdy przyznawanie się do poparcia kościoła będzie dla partii politycznych w Polsce gwoździem do trumny. Cóż..., w razie czego pozostaje zawsze wierny Plugawy Krystyn oraz entuzjastycznie nastawiony Oskar Szafarowicz.
Dokonał apostazji, ale nadal chce pracować dla mafijnej korporacji? Jakiś dziwny człowiek.
OdpowiedzUsuńI popatrz Dariuszu, jak różne rzeczy mogą być dla różnych osób dziwne. Dla mnie dziwnym jest, że wierzył tej niespójnej i nietrzymającej się kupy religii, dziwne jest, że ukończył teologię, dziwne jest, że w ogóle podjął pracę dla podmiotu związanego ze złodziejsko-pedofilską grupą przestępczą Wojtyły. Natomiast to co piszesz o pracy...? W jednym z wywiadów powiedział, że jest na zwolnieniu lekarskim, lecz są prowadzone działania, by go usunąć z organizacji. W momencie składania aktu apostazji proboszcz uprzedził go, że nie będzie mógł pracować w Caritas. SW mówi też, że zabrano mu już telefon służbowy, usunięto z zarządu, utrudniają mu kontakt z pracodawcą.
UsuńNo tak się składa, Dariusz, że oprócz pokrętnych reguł na linii hierarchia katolicka - cywil, obowiązuje nas prawo, w tym prawo pracy. Dopóki nie zostanie rozwiązana umowa o pracę i nie zostaną wypłacone wszelkie zobowiązania, takie jak odprawa, to należy się wywiązywać z umowy. Ja na miejscu pana Sebastiana chwyciłbym hydrę za pysk i wycisnął do ostatniego grosza należności wynikające ze stosunku pracy.
Ale ten pan nadal wierzy w tę niespójną i nie trzymająca się kupy religię, w jej inny odłam poszedł, ale zasadniczo to chyba niczego nie zmienia?
UsuńA może coś źle pojmuję i dla ciebie różnice doktrynalne między Trzecim Zborem Chrześcijan Baptystów RP „Wspólnota Dobrej Nadziei" a Kościołem Katolickim są istotne?
UsuńTak jak Ci napisałem Dariusz w komentarzu, to właśnie mnie dziwi.
UsuńWicedyrektor Caritasu... Pani kurator Nowak ma powody do utyskiwania.
OdpowiedzUsuńTo niby nie rejon pani Nowak, ale myślę, że na pozostających w mocnych więzach z kościołem katolickim muszą wywierać duże wrażenie publiczne akty apostazji z takim pełnym udawanej troski podprogowym wyznaniem "o jejku, jejku, co ja teraz zrobię, nie będę mógł wam zapłacić za pogrzeb, za chrzciny, za wypominki, nie będę mógł rzucić na tacę ani po kolędzie. Oj, co ja pocznę niebogi"?!
UsuńJestem apostatką i świetnie się z tym czuję.
OdpowiedzUsuńUważam, że osoby decydujące się na apostazję, w tym na to całe zawracanie dupy, są przekonane, że poczują się świetnie, gdy już tego dokonają.
UsuńJa to poczucie miałam.
UsuńPodobno decyzji o apostazji przybywa lawinowo, nie licząc apostazji nieoficjalnych, ale nasi duchowni nie szukają w sobie problemu czy w instytucjach kościelnych, to nadal wina wiernych, że odwracają się od Kościoła...
OdpowiedzUsuńMyślę, że dopiero gdyby wprowadzili aplikację do apostazji, mielibyśmy pełny obraz ilości chcących się wypisać z tej chlewni przestępczo-politycznej. Natomiast dobrym testem na wiarę byłby nakaz utrzymania kościoła z dodatkowego podatku wiernych.
Usuńludzie różnie znoszą odkrycie, że dotychczasowe życie spędzili w gównie, jednych to luzuje, drugich dołuje, ale prawdziwy dramat zaczyna się wtedy, gdy ktoś nie wie, jak z tego gówna wyleźć...
OdpowiedzUsuń...
a kwestię apostazji rozwiązałem kiedyś tak: mentalnym apostatą zostałem już w wieku lat około dziesięciu i przed bardzo długi okres do głowy mi nie przychodziło, żeby jakoś to formalizować, a gdy już się dowiedziałem, że istnieje coś takiego, jak formalna apostazja, to nie robiłem sobie z tego problemu, bo pomyślałem sobie wtedy, że skoro ta organizacja sama w sobie jest chujowa, to niby dlaczego mam z nimi tą całą akcję oficjalnie domykać, zwłaszcza, że oni i tak mają to gdzieś i nie przyjmą tego do wiadomości tak, jakbym ewentualnie chciał... bycie w porządku jest dla takich, którzy sami są w porządku, ale w stosunku do śmiecia nie czuję się zobowiązany, aby sam być w porządku... akurat zawsze miałem ten komfort, że nigdy nie byłem uwikłany w żadne układy z tym gangiem, więc mogę nie czuć sprawy, ale na miejscu tego wujka na pewno bym nie zaczynał od takiego ruchu, jaki on wykonał...
p.jzns :)
Generalnie rzecz biorąc, pozostawanie w gównie poprawić może życie żukowi gnojarzowi, ale nie dwunogom.
UsuńKwestię apostazji oczywiście pozostawiam do samodzielnego rozstrzygnięcia każdemu, kto się uważa za wolnego człowieka. Za to niesamowicie mnie kręcą reakcje co mętniejszych łbów o skrzywieniu sekciarskim. To poruszanie się pomiędzy lamentami a groźbami i przekupstwem..., miodzio!
Gdzieś widziałem - nie pamiętam gdzie, może nawet u Ciebie - świetny mem, w którym dostojnik kościelny pyta, co Kościół może zrobić dla młodych ludzi i dostaje odpowiedź "Apkę do apostazji". Z pewnością, gdy by ten proces został ułatwiony, Kościół zalałaby fala apostazji. Oczywiście, nie liczę na to, bo jeśli chodzi o dbanie o własne interesy, Kościół jest wzorem dla przedsiębiorców z całego świata. A proces jest tak upierdliwy i w sumie nieprzyjemny, że nie dziwię się małej liczbie takich aktów. W dodatku o niepewnym rezultacie, bo wynik zależy w sumie wyłącznie od widzimisię proboszcza - albo Cię wykreśli, albo nie. Nie mamy pańskiego płaszcza - i co nam pan zrobi?
OdpowiedzUsuń