Przejdź do głównej zawartości

053. Oddawaj te kanapki i przysięgaj mi tu na boga!

Czytam sobie właśnie o jakiejś katechetce, która w piątek kontroluje dzieciom w szkole kanapki, a te z mięsem lądują w śmietniku. Opowiadał to ponoć dziennikarzowi wzburzony rodzic, którego pociecha chodzi to szkoły imienia Kremówy w miasteczku Kargula i Pawlaka (taka łamigłówka skojarzeniowa). A ja jestem wzburzony, gdy słyszę o wzburzeniu rodzica, bo to on posłał dziecko w łapy tej katechetki, nie załatwia sprawy z nią, dyrekcją, biskupem, policją, prokuraturą, tylko żali się jak pipa jakaś w mediach, pozostając anonimowym i nadal zmuszając dziecko do zboczonych praktyk. Pomijając fakt, że ja bym się w takiej sytuacji nie znalazł, bo dziecka ni cholerę bym na religię nie zapisywał, mogę poradzić rodzicowi, by sprawdził, czy ma jaja, a jeżeli jakimś cudem ma, to niech zabierze dziecko stamtąd czym prędzej, niech wyśle list do pana biskupa z imieniem i nazwiskiem katechetki, której zawdzięcza to, że ani w imieniu swoim, ani nikogo z rodziny, więcej ni złotówki czarnej hydrze nie przekaże, można załączyć listę oszczędności tym prostym sposobem uczynionych, niech szlag chciwą eminencję z wściekłości trafi. Natomiast jeżeli chce się tylko wyżalić, to informuję, że zyg, zyg, zyg, marchewka, wcale mi tchórza i hipokryty nie żal w takiej sytuacji, jeszcze bym mu z glana chętnie zapalił, tyle że to nielegalne, a ja nie lubię brać udziału w bójkach!

Mister D. - Chleb.

Dziś dowiedziałem się, że ZHP łaskawie wprowadziło wersję alternatywną przysięgi harcerskiej i zezwoliło na omijanie przysięgi posłuszeństwa niejakiemu "bogu" (zakładam, że to tytuł jest, nie imię, stąd mała litera), co mnie zdziwiło o tyle, że zastanawiam się, co te słowa robią w rocie przysięgi świeckiej organizacji?! Umówmy się: Jak jesteś wierząca, czy też wierzący, to możesz sobie niezależnie od tego, który to bóg, składać mu przysięgę nawet codziennie, nie musisz wstępować do harcerstwa. W każdym razie uderz w stół, a nożyce się odezwą, już jakieś katabasy odgrażają się, że bez boga w harcerstwie to i wojny mogą nastąpić i "wogle" kataklizmy jakieś, na co ja tylko nieśmiało zwrócę uwagę, że wojny religijne całkiem niezły mają udział w historii wojen europejskich, więc równie nieśmiało zapytam: "Nie wiesz, czy wojny religijne odbywają się z bogiem, czy bez boga? Dla mnie, ateisty, to jakieś takie chore się zdaje!"

Mister D. - Hajs.

Zacząłem od łamigłówki, zagadką również kończę:

Zaznacz poprawną odpowiedź:

a) Nie wstydzę się szubienicy.

b) Nie wstydzę się krzesła elektrycznego.

c) Nie wstydzę się krzyża.

d) Nie pojebało mnie jeszcze.

Komentarze

  1. ZHP miało Boga w rocie? To czym się różnili od ZHR? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od samego początku polskiego Harcerstwa, rota zmieniała się wiele razy. Pierwsza rota przysięgi z 1911 roku nie miała Boga, ale już w 1914 został on wciśnięty, było to jeszcze wtedy, gdy polscy harcerze nazywali się skautami. W 1919 zmieniono słowo "skaut" na "harcerz" i Bóg był. Domyślać się można, że trzymało to poza nawiasem osoby, które nie miały takiego entuzjazmu odnośnie tego słowa i nastąpiła w końcu reakcja, bo w 1927 powstało "Czerwone Harcerstwo", jak się domyślasz, mocno socjalizujące (przy PPS) - tam słowa "Bóg" oczywiście nie było. Pamiętamy, że Józef Piłsudski był członkiem PPS, więc nie łączmy tego z bolszewizmem, jak by to chciały prawdziwe prawdziwki i genetyczne patrioty. Do wybuchu wojny utrzymywały się więc co najmniej dwie roty, dwóch organizacji. Podczas okupacji z Harcerstwa wyłoniono Szare Szeregi, które w rocie słowa "Bóg" nie miały, ale już Harcerstwo czasu wojny miało. Pierwsze teksty roty w komunistycznej Polsce posiadają słowo "Bóg" (rok 1945 i 1947), a od 1950 nie występuje. Tak jest do roku 1993, gdy pojawiają się dwie roty do wyboru (ze słowem "Bóg" i bez niego). Rok 1995 był rokiem odnowienia dyskryminacji harcerzy niewierzących, pozbawiono ich wtedy powtórnie możliwości przysięgania z ominięciem słowa "Bóg". Z dyskryminacji wycofano się dopiero teraz, ale jak widać, nie każdemu to pasuje.

      Usuń
    2. Nie wiem, czy harcerstwo jest w ogóle atrakcyjne dla dzisiejszej młodzieży. Takie z Bogiem było na pewno atrakcyjne mniej.

      Usuń
    3. To ciekawy temat do zbadania dla psychologów społecznych. Pojawiła się olbrzymia oferta konkurencyjna: od sportowej, po naukową i artystyczną, więc procentowo pewnie harcerzy jest mniej, jednak pewne walory wydają się być nadal aktualne: poczucie przynależności grupowej (z czym się łączy poczucie bezpieczeństwa) podkreślone mundurem, który z jednej strony ma sugerować przynależność do elity, a z drugiej, niweluje różnice społeczne (jednolity wygląd). Niestety, harcerstwo wykorzystywane jest też manipulacyjnie dla celów polityczno-propagandowych (w tym religijnych) i to już zupełnie mi się nie podoba, ale zmanipulowanej młodzieży jak najbardziej może się podobać.

      Usuń
  2. Katechetka pojechała ostro z tym wyrzucaniem do kosza! ale masz rację, tu nie czas na żalenie się w mediach, a na ostrą reakcję!
    Nie znam wojen bez boga, wszak w dodatku obie strony konfliktu modlą się o zwycięstwo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bym to ujął inaczej: Katechetka zrabowała i zniszczyła cudzą własność, wykorzystując fakt, że dziecko nie potrafiło jej obronić. Tymczasem rodzic, to jakiś klęczon, który nie zamierza dziecka chronić.

      Usuń
  3. Przed chwilą wpisałam, może jest w spamie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś szaleje dzisiaj blogspot, nie mam pojęcia, cóż to za algorytm umieścił Twój komentarz w spamie.

      Usuń
  4. Odpowiedź d) wydaje mi sie wystarczająco odpowiednia :-)
    Tak mi sie skojarzyło... Spotkanie Hitlera z papieżem... Błogosławienie mizerikordii... Poświęcanie czołgów i innych militariów... Śmierć, śmierć, śmierć i Gott mit uns!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi odpowiedź, to pssst..., nie podpowiadaj! Śmierć i szambo, bo prawdopodobnie słyszałaś również o święceniu szambochlajów.

      Usuń
    2. Wszystko mozna poświęcić. Ups...! Zapomniałam poświęcić komputer i Internet, a mawiała babcia Seby, że to kapliczka szatana...

      Usuń
    3. Nie wszystko, nie wszystko, jak nie masz kasy, to właściwie nie masz szans na schlapanie kranówą z mamrotanymi pod nosem szamańskimi zaklęciami.

      Usuń
    4. "Można" sugeruje możliwość, nie obligatoryjność. Wiadomka, jak nie wyskoczysz z kasy, możesz sobie co najwyżej miotła pomachać, mamrocząc "abrakadabra". Ale to już nie będzie to samo :-)

      Usuń
    5. Będzie nawet lepsze, jeżeli zrobisz miotły i "abrakadabra" użyjesz przy księdzu :-)

      Usuń
  5. Pani katechetka wyrzucając jedzenie sama popełnia grzech. Czyli tak naprawdę patrząc po linii KK staje po stronie diabła. :D Nie no. Przesadziłem.

    A na poważnie to przypomina mi powoli Świętą Inkwizycję, za jakiś czas pani katechetka będzie patrzyła na przykład czy dzieci trzymają ręce na ławkach. Blee... Strach pomyśleć co jeszcze dalej może się stać. Pani katechetka powinna spróbować ze starszymi klasami, już widzę jak jej daje swoje kanapki taki ósmoklasista.

    Bardziej pasjonuje mnie ta rodzina. Bo nie wiem jeszcze o nich wszystkiego.

    Coś w tym jest. W końcu jeśli ktoś, tak jak Tomasz Beksiński właściwie pół życia myśli o śmierci, próbuje się zabić i w końcu popełnia samobójstwo, to coś musi być z nim nie tak. Zofia Beksińska z kolei miała przekichane ze względu na nagromadzenie w warszawskim mieszkaniu osób z rodziny. Mieszkała z mężem, dwiema matkami (swoją i Zdzisława jeśli dobrze pamiętam), przychodził też Tomasz na obiady. Musiała dla wszystkich gotować, prać, sprzątać, pomagała mężowi w cięciu płyt na obrazy i wiele więcej. A miała przecież tętniaka na aorcie, wykończyła się prawdopodobnie pośrednio i tym (chociaż też papierosami z których nie zrezygnowała). A Zdzisław Beksiński też coś mógł mieć pomieszane lekko w głowie. Bo tłumaczenie, że jego obrazy to wynik marzeń sennych nie jest do końca satysfakcjonujące. Coś więcej musiało się dziać w jego głowie.

    Pozdrawiam!
    https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani katechetka dokonuje przede wszystkim rabunku, to dość ciężkie przestępstwo. Ale rzeczywiście, pani katechetka wyraźnie szuka granicy, za którą ktoś ją krótko za pysk chwyci. Jest szansa, że nawet teraz szoruje kolanami kruchtę.

      Usuń
  6. W większości przypadków zapewne jest tak, jak to opisujesz, ale nie wydaje mi się, aby można było tutaj uogólniać. Wielu rodziców zapisuje dzieci na lekcje religii, wierząc naiwnie, że będą one prowadzone w sposób cywilizowany. Albo dlatego, iż uważają, że każda wiedza może się przydać - choćby po to, aby zrozumieć otaczający nas, sklerykalizowany świat. Albo też dlatego, że religia wypada w środku lekcji i nie chcą, aby dziecko szlajało się byle gdzie. Świetlice czasem są czynne, czasem nie - różnie to bywa. Gdyby wszystko odbywało się jak należy (tj. religia jako nadobowiązkowa pierwsza, albo ostatnia lekcja), problemu by nie było. Ale nie odbywa się to tak i nie jest to wina rodziców (chyba, że głosują na klerykałów - no to mają, co chcieli). I tak uważam, że wielkim postępem jest fakt, że w ogóle zwrócono na to uwagę, a nie skwitowano zwyczajowym "oj tam, oj tam! wielkie mi co!".
    Obyczaj zmienia się powoli. Ale się zmienia - i to coraz bardziej zauważalnie. Seminaria świecą pustkami - niedługo nasi "ministrantowie" pewnie uchwalą obowiązkowy pobór do stanu duchownego. Procent ludzi regularnie uczestniczących w obrządkach kurczy się z roku na rok. I wiesz co? Dzieje się tak w dużej mierze dzięki obecnej, rozmodlonej ekipie - i za to jej chwała! Gdyby nie rujnowanie gospodarki i sądownictwa, sam bym na nich zagłosował, żeby dokończyli mimowolnego dzieła ateizacji kraju.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak pewnie zauważyłeś, piszę o konkretnym rodzicu, który na rozbój katechetki reaguje żaleniem się anonimowo w mediach.
      Natomiast hipotetyczni rodzice, którzy niby są przeciw, ale zapisują dzieci na religię, mają tysiące wymówek. Są w tym świetni, jak alkoholik uzasadniający picie. Niestety, robią to kosztem dzieci i nic tego nie zmienia.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

078. Ominąć tradycję.

Nikt tej Wielkanocy już nie rozumie, a może i nie potrzebuje! Ewa Kaleta, Wyborcza, Duży Format. Oj, jak mi nie szkoda! Mam uraz do tych świąt, choć jednocześnie są dla mnie ważne, bo stanowią wyznanie i dowód mojej stabilnej rozłączności z chrześcijaństwem. Po prostu nigdy nie kupowałem tej historii o wszechmocnym facecie, który daje się zabić po to jedynie, by mógł mi wybaczyć grzechy. Nie kumam ciągu przyczynowo-skutkowego, a Ty? Zakładając nawet na chwilę, że posiadł moc darowania mi życia wiecznego, jak mu w tym pomogła jego własna śmierć? Innymi słowy: Nigdy nie rozumiałem, po co ona była i nigdy mi tego nikt logicznie nie wyjaśnił. W dodatku Wyborczej (Duży Format) przeczytałem artykuł będący czymś w rodzaju wyboru szantaży emocjonalnych, jakimi polscy katolicy próbują zmusić członków swoich rodzin do uczestnictwa w obchodach Wielkanocy. Klikając tutaj poczytasz oryginalny tekst , a jeśli Ci się nie chce, to służę przykładami takimi, jak ta wypowiedź o córce: (...) Amsterdam nie

087. Scenka rodzajowa.

 Syn przyjeżdża do matki z dość daleka (120 km), bo obiecał jej obwożenie po grobach rodzinnych znajdujących się w promieniu 250 km od jej miejsca zamieszkania. Zostawia wszystkie swoje obowiązki i jedzie, choć zupełnie nie leży to w jego interesie, ani nie jest zainteresowany grobbingiem, ani też związany emocjonalnie ze zmarłymi, którzy odeszli nim dorósł, w niektórych przypadkach nawet przed jego narodzeniem. Ale jedzie, bo wie, że w przeciwnym wypadku matka puści się w podróż autobusami, pociągami, a potem będzie czynić dzieciom wyrzuty z powodu swojej decyzji. Wchodzi na któreś tam piętro bloku, zastaje drzwi otwarte na oścież, słyszy głośny wrzask telewizora. Dziwi się, bo drzwi te zawsze były zamykane na klucz, nawet gdy w środku było pełno ludzi. Wchodzi do salonu, a tam matka na kolanach odprawia czary z telewizorem. Znaczy się, kapłan z telewizora odprawia obrzędy, ona w nich głośno uczestniczy. Nie przerywa nawet, gdy wchodzi syn. Ani pocałuj mnie w dupę, ani wypierdalaj. Je

084. Polska języka, trudna języka, my się duzio ucić chcieć nie bałdzo.

Myślałem, że niewiele mnie może zaskoczyć w grypserze katolickiej. Potworki słowne w stylu "ubogacać" już mnie nie ruszają, podobnie jak "Przyjdź, Rozeznaj!" z plakatu poniżej. Nie jakieś tam banalne "zobacz" lub "spróbuj". RO-ZE-ZNAJ!!! Zdjęcie z portalu Lekcjareligii.pl. Uodporniłem się, nie ma co! Czasem jednak nawet moja znajomość tej specyficznej nowomowy okazuje się dla wyobraźni niewystarczająca. Co powiesz na to: Męski Różaniec Warszawa 1 lipca 2023r. Dlaczego „Męski” Wierzymy, że naszą rolą, tj. rolą mężczyzn w Bożym zamyśle jest ochrona na życie wieczne wszystkich tych, których Bóg podarował nam tu na ziemi. Tak jak święty Józef był ziemskim opiekunem Świętej Rodziny, tak i my mamy zadanie bronić świętości naszych rodzin i bliskich. Chcemy czynić to razem, we wspólnocie mężczyzn. W tej jedności umacniamy naszą męską tożsamość i męskie cnoty. Nie wnikając w fakt jakiejś tajemniczej dla mnie różnicy między różańcem męskim i żeńskim (genit