Zauważasz, jaką euforię wśród reformowalnej części katolików wzbudziło odesłanie Marka Jędraszewskiego (zawód wykonywany - arcybiskup metropolita krakowski) na emeryturę? Zwłaszcza, że jego następcą został mający opinię postępowego (celowo nie chcę użyć tu słowa "liberała") Grzegorz Ryś. No i fajnie, że ludzie dostali nadzieję.
Jako ateista i antyklerykał nie podzielam jednak tego radosnego nastroju. Grzegorz Ryś był już kardynałem, gdy najbardziej prestiżową archidiecezją zarządzał do cna zdeprawowany Marek Jędraszewski, a wyżej stojący w hierarchii Ryś władał "tylko" archidiecezją łódzką. Po co w takim razie jest jakiś papież, skoro nie potrafi pogonić w cholerę moralnego degenerata i osadzić na jego miejsce kogoś o czystszym sumieniu? Takie to było trudne? Dyscyplinarnie pozbawić władzy Jędraszewskiego i na jego miejsce wstawić Rysia? Zgodnie z moją najlepszą wiedzą, pan Marek i tak wcześniej czy później odwali kitę, skoro pan papież czekał do emerytury Jędraszewskiego, równie dobrze mógł czekać do jego marnej śmierci. Nie ma tu żadnej sprawczości, żadnej reformy. Jedynie nieubłagany upływ czasu sprawił, że odejście dewianta stało się faktem.
Komentarze
Prześlij komentarz