Przejdź do głównej zawartości

087. Scenka rodzajowa.

 Syn przyjeżdża do matki z dość daleka (120 km), bo obiecał jej obwożenie po grobach rodzinnych znajdujących się w promieniu 250 km od jej miejsca zamieszkania. Zostawia wszystkie swoje obowiązki i jedzie, choć zupełnie nie leży to w jego interesie, ani nie jest zainteresowany grobbingiem, ani też związany emocjonalnie ze zmarłymi, którzy odeszli nim dorósł, w niektórych przypadkach nawet przed jego narodzeniem. Ale jedzie, bo wie, że w przeciwnym wypadku matka puści się w podróż autobusami, pociągami, a potem będzie czynić dzieciom wyrzuty z powodu swojej decyzji. Wchodzi na któreś tam piętro bloku, zastaje drzwi otwarte na oścież, słyszy głośny wrzask telewizora. Dziwi się, bo drzwi te zawsze były zamykane na klucz, nawet gdy w środku było pełno ludzi. Wchodzi do salonu, a tam matka na kolanach odprawia czary z telewizorem. Znaczy się, kapłan z telewizora odprawia obrzędy, ona w nich głośno uczestniczy. Nie przerywa nawet, gdy wchodzi syn. Ani pocałuj mnie w dupę, ani wypierdalaj. Jest tylko melorecytacja wyuczonych formułek bez zwrócenia uwagi na gościa.


Pytanie kontrolne:

Napisz w skrócie o co według Ciebie mogło chodzić matce, ze szczególnym uwzględnieniem otwartych drzwi, głośności telewizora i lekceważenia syna, który poświęcił swój czas i przyjechał pomóc.

Komentarze


  1. Wiedziała, że syn przyjedzie
    Dlatego otwarte drzwi.
    Syn musi poczekać aż zakończą się telewizyjne obrzędy
    I potem czas na grobbing 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ma to sens, choć te drzwi..., syn jechał z dość daleka (120 km), ciężko oszacować czas przybycia, zobaczymy jakie będą kolejne interpretacje.

      Usuń
    2. Podpisuję się pod interpretację Asenaty. Wydajesię dość logiczna. A synowi bym polecił uzbroić się w cierpliwość. Matka pewnie już po siedemdziesiątce, więc może szybko zejdzie i nie będzie go więcej irytować swoim postepowaniem ani do niczego zmuszać.

      Usuń
    3. Nigdy nie należy czekać na czyjeś zejście.
      Można się przeliczyć.
      Znam takiego jednego co czeka.
      Jego mamusia ma się dobrze
      97 lat ma
      A on za to niemrawo wygląda jakoś

      Usuń
    4. @Dariusz, widzę, że interpretacja poszła w kierunku stereotypu: klęczy przed tv, czyli biedniuńcia emerytka ze szmerglem, ale trzeba mamę kochać. To może taki kontekst sobie wyobraźmy: w tym domu zamykanie drzwi na klucz jest zachowaniem automatycznym, matka swoim wyglądem w ogóle nie wzbudza współczucia (ani nie wygląda na zdezorientowaną, ani na zaniedbaną), jest normalną, zdrową osobą w wieku odpowiednim (np. umiejącą się posługiwać komputerem) + już wiemy z tekstu, że WIE, że syn przyjedzie (i jak przypuszczam, syn ma własny klucz do mieszkania).

      Usuń
    5. @Asenta, na szacowaniu kto pierwszy bardzo można się przejechać. Tu przywołam postać przyjaciela Wolanda. Nie miałam okazji się z nim spotkać, bo coś od 6-7 lat nie żyje. A on ci to był autorem sławetnego tekstu rzuconego ongiś w kierunku Wolanda: "Z tobą to już pozamiatane".

      Usuń
    6. @Monika, My mamy odrobinę więcej wiedzy na temat bohaterki, więc jest nam łatwiej stawiać hipotezy. Ale tak, uwaga jest warta podkreślenia, matka nie dość, że jest sprawna i inteligentna, to jeszcze niezwykle chętnie stosuje manipulacje mające na celu wymuszenie określonych zachowań.

      Usuń
  2. Nie dziwi Mamunia akurat sobie monolog prowadziła z telewizorem Rodzina daleko i rzadko wpada To nie dziw.Do kogoś gębę trzeba otworzyć Nawet na zasadzie "gadał dziad do obrazu"
    Głuchawa już jest tak jak i widać sąsiedzi.Aparat słuchowy mamuni zakupić bo drogi .
    Pewno jak odsłuchała przyjęła synusia z otwartymi ramionami Bo to jednak jej dziecko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też ciekawa interpretacja, choć wiem skądinąd, że mama ze scenki głuchawa nie jest. A, że potem przyjęła, to oczywiście masz rację. I to z dwóch powodów:
      Po pierwsze - zawsze przyjmuje, bo tradycja gościny "zastaw się a postaw się" jest u niej niesłychanie mocno zakorzeniona, a jeszcze dzieci, to w ogóle nie ma o czym gadać.
      Po drugie - to przecież był jej interes, w końcu przyjechał kierowca, który bardzo znacząco ułatwi jej spełnienie dawno zaplanowanej podróży. Powiem, że wykonanie jej środkami komunikacji publicznej trwałoby co najmniej 2 dni z drobną redukcją odwiedzanych grobów, a minimum 3 dni z odwiedzeniem tych, które zostały odwiedzone.

      Usuń
  3. Matka ma nadzieję, że oszczędzi tak kłopotu rodzinie, zmuszanej do odbywania długich podróży, dla zaspokojenia jej potrzeby kontaktu ze zmarłymi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W ten sposób moje myśli by nie pobiegły, ale nietuzinkowe pomysły, to zaleta burzy mózgów, gdy pytanie zostanie postawione wielu osobom z różnymi doświadczeniami.

      Usuń
  4. Może kobiecie potrzebna wizyta u psychiatry? Tylko taki mam pomysł!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem się nad tym również zastanawiam, choć niekoniecznie myśląc o tym zdarzeniu, bywały bardziej niepokojące epizody. Tylko, że wiesz, jak to jest z psychiatrią. Przede wszystkim nie ma szans na leczenie, jeśli pacjent nie chce, chyba że zagraża sobie lub otoczeniu, ewentualnie jest ubezwłasnowolniony. I to jest oczywiste, bo nikt by nie chciał, by ktoś uważający go za wroga mógł go wsadzić do psychiatryka. Drugie przede wszystkim, a może nawet pierwsze (zależy od której strony spojrzeć), to niewystarczająca ilość lekarzy psychiatrów, choćby się urobili po łokcie, nie są w stanie obsłużyć wszystkich potrzebujących.

      Usuń
  5. z wiekiem słuch czasem słabnie i to nieraz mocno, ale dlaczego drzwi na oścież?... skojarzyło mi się to z takim "wiochowym" /cudzysłów, bo to nie musi być wieś/ raczeniem ludzi na ulicy swoją muzą z auta, z okna domu lub z niesionej ze sobą grajmaszynki... taka muza może być nawet fajna, ale to niech przechodnie, każde z osobna, wybiorą moment, kiedy chcą jej słuchać...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta interpretacja przyszła mi do głowy, tzn. nie ze słuchem, bo znam opisywaną osobę i wiem, że z tym jeszcze nie ma problemu, ale z tym "słuchajcie i podziwiajcie", u mnie to był pomysł nr 2, tego który w mojej głowie wygrał jeszcze nie zdradzę, bo to dopiero pierwszy dzień, gdy post sobie tu wisi, zresztą też nie wiem, czy akurat moje zgadywanki mają jakieś wiążące znaczenie, chciałem po prostu zrobić zabawę w burzę mózgów.

      Usuń
    2. jest jeszcze taki wariant skojarzeniowy: "nieść światu dobrą nowinę", ten motyw chyba jest gdzieś w mitach tej religii...

      Usuń
    3. Znam oczywiście ten zwrot. Ale tak, ten właśnie wariant zdał mi się najbardziej prawdopodobny. Niechaj sąsiedzi usłyszą, przy czym dobra nowina jest taka, że mają taką wspaniałą sąsiadkę, a nie, że coś tam jest w Ewangelii, bo to sobie muszą sami doczytać, jak są ciekawi, a przecież wiemy, że w tej religii wyznawcy wolą raczej mówić, co robić, bo rzekomo jest to miłe jakiemuś panu, niż samemu przeczytać, bo podczas czytania okazuje się, że stoi tam coś zupełnie innego.

      Usuń
  6. W roku 197-ktoryms, moj nastoletni brat popelnil taka fraszke na widok ogladajacej telewizor babci. "Siedze przed toba wizorku-tele jak wierzacy w kosciele". :) Drzwi sa symbolem ... otwartosci. 120 kilometrow drogi to bardzo blisko. My do tesciow jezdzimy na telefon cieszac sie, ze tak blisko mieszkamy, tez 100 km z hakiem , bo do tesciow meza mamy morze i tysiace kilometrow. Nie ma sie czym przejmowac. Nalezy zrobic sobie herbatki, wypic i czekac az matka bedzie duchowo gotowa do podrozy w sensie fizycznym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym telewizorkiem ma to o tyle sens, że widziałem na własne oczy, i to nie jeden i nie dwa razy, jak telewizor, czy też możliwość jego oglądania lub utraty takiej możliwości, wywoływały zupełnie nieoczekiwane reakcje z emocjami porównywalnymi do osoby uzależnionej, którą się ktoś stara na siłę odłączyć od narkotyku lub daje mu możliwość powrotu do niego.
      Chyba się nie przejmuję, ani ja, ani moja żona, ani wspomniany w tekście syn. My znamy specyfikę bohaterki, choć każde z nas ją interpretuje po swojemu.

      Usuń
  7. Otwarte drzwi, telewizor na cały regulator, kobieta na kolanach... albo wszystkim sąsiadom pragnie przekazać dobrą nowinę tudzież ich nawrócić i zbawić, albo.. no cóż, starość. Słuch nie ten co kiedyś, a i zapomina się, nie tylko o drzwiach.
    Fajna ewolucja ; )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta hipoteza była u mnie na pierwszym miejscu. Nie demonstracja przed synem, a przed sąsiadami, bo nie wymagało to żadnych warunków dodatkowych. Występ przed synem też brałem pod uwagę, mogła go zobaczyć z okna, gdyby na chwilę wstała sprzed telewizora podczas oglądania transmisji, miałaby wtedy jakąś minutę na przygotowania.

      Usuń
  8. Ewentualnie któryś z sąsiadów tak ją wkurzył - a skądinąd wiedziała, że jego stosunek do religii jest niechętny - że postanowiła się zemścić, dając mu posłuchać mszy.
    Cóż, pamiętam, jak w rządzie - chyba jeszcze za poprzedniej kadencji - znów chciano nas na siłę umoralniać i powstał projekt ograniczenia dostępu do pornografii. Miało to polegać na tym, że domyślnie nikt dostępu nie ma, a aby go zdobyć, musi złożyć odpowiedni, imienny wniosek do wiadomego ministerstwa. Oczywiście, celem była inwigilacja i możliwość szantażu, bo nie wyobrażam sobie innego powodu wśród bądź co bądź poważnych polityków (oni tka naprawdę tylko udają świrów). I wiesz co? Moją pierwszą myślą było, że w takim razie ja złożę taki wniosek. Zapytasz pewnie , po co, skoro nie mam zamiaru na to patrzeć. Cóż, ja nie, ale oni na pewno zaczną sprawdzać, na jakie strony taka osoba wchodzi. Otóż, w chwilach, gdy komputer jest wolny, zamiast wygaszacza puszczałbym na nim jakieś gejowskie porno - albo jeszcze coś bardziej hard, nie wiem, może są tam jakieś filmy z osobami transpłciowymi, albo coś jeszcze bardziej niestosownego. Niech tam co niektórzy goreją świętym oburzeniem - trochę podniesione ciśnienie dobrze robi na krążenie i paznokcie od nóg nie odchodzą. A w przypadku szantażu - cóż, ujawniajcie. Wszyscy moi znajomi i tak wiedzieliby, po co to włączam.
    Wiem, dziecinne, takie trochę w stylu Kaczorka - przekornie, coś popsuć "im na złość". Toteż na pomyśle się skończyło - ale pierwsza moja myśl była właśnie taka. Może z tą matką było podobnie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też ciekawa wersja. Nie mam co prawda bladego pojęcia, jak tam z religijnością sąsiadów, a w szczególności, czy są jacyś afiszujący się z niechęcią do religii. Za to np. dzieci jak najbardziej się mamie z areligijnością afiszują.

      Usuń
  9. na ranytuska, to ten syn ma jeszcze bardziej przerąbane niż ja z matkajadwigą :-O
    oraz jeśli matka w słusznym wieku, to może głucha stąd telewizor ryczy...i ten podły Niemiec jej wszystko chowa, stąd otwarte drzwi? a może była w stanie nirwany, odpłynięta...albo klasyczny foch!? spóźnił sie?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

111. Profanacja.

 Było to 30-go listopada 2024. Temperatura koło 0C, wiał dość silny wiatr. Dwójka nastolatków schroniła się do kościoła pw. Miłosierdzia Bożego w Dębicy, by uprawiać seks. Domyślam się, że w takich warunkach na świeżym powietrzu byłoby niekomfortowo. Woda zamarza, wiatru do pupy nawieje, może jeszcze z piaskiem..., niemiło. Zaczęli od seksu oralnego, a obecni w kościele ludzie coś adorowali. Niby to słowo ma podtekst erotyczny, ale okazuje się, że chodziło o właściwie nie wiadomo co. "Adoracja najświętszego sakramentu" to się nazywało. Zajrzałem do słownika i okazało się, że w chrześcijaństwie sakrament, to obrzęd religijny rozumiany jako widzialny znak lub sposób przekazania łaski bożej, zgodnie z wiarą przez Chrystusa. Z tego co wiem, akurat najświętszy sakrament wymyka się tej definicji, bo nie chodzi o obrzęd, tylko schowane w szafce (może być przenośna) wafle pszenne, o których wierzący stanowczo twierdzą, że jest to mięso denata sprzed 2 tysięcy lat. I to owo coś, w zal...

109. Siła ofiary - siła modlitwy. Zlot patologicznych oszczerców i dewiantów.

 Czasem wierzący uprzedzają mnie z troską, że bez wiary me życie będzie nie do zniesienia. Wtedy przypominam sobie poniższy rysunek: Nie wiem, czy media nagłośniły wystarczająco sprawę, ale 14-go listopada bieżącego roku dowiedziałem się, że odbył się kolejny zjazd patologicznych oszczerców i dewiantów zwących siebie egzorcystami ( kliknij tu, by poczytać ). Zawsze moje myśli biegną wtedy do ich ofiar. Wyobrażam sobie cierpiącą, chorą psychicznie osobę, którą niewoli bandycka rodzina i zamiast wezwać psychiatrę (w dobrych, bogobojnych rodzinach nie może być przecież chorób psychicznych) , wzywają zdegenerowanych hochsztaplerów, którzy na przeróżnie zboczone sposoby (nadzwyczaj często diabła szukają w okolicach intymnych) maltretują "opętanych" , bo kto bogatemu zabroni. Nad tą patologią roztacza opiekę państwo, zresztą dlaczego mnie to nie dziwi, skoro pedofilów ze zorganizowanej grupy przestępczej tego samego związku wyznaniowego chroni również. Nick Cave - Tupelo Skoro pato...

106. Z cyklu: To się dzieje naprawdę.

W każdym razie z absolutnie niepewnych źródeł wiem, że tam na górze taki wielki koleś patrzy, jak się brzydko bawisz pod kołderką. To on nakazał, by na pamiątkę jego śmierci malować jajka i żreć kiełbachę z chrzanem, ale tylko w Polsce. Jak możesz wątpić?