Przejdź do głównej zawartości

059. Wcale nie pierdolnięci.

Czasem wspominam końcówkę lat osiemdziesiątych. Byłem wtedy nastolatkiem, a jest to wiek, gdy oprócz coraz śmielszych prób samostanowienia, intensyfikuje się też zainteresowanie Światem, w tym polityką. Akurat wtedy do Polski zaczynały docierać pierwsze reportaże o absurdach systemu komunistycznego w Korei Północnej: pomnikach i tablicach pamiątkowych na każdym kroku, wspominających pobyt, rozmowę, czy "złote myśli" Kim Ir Sena. Myślałem sobie: "Ale idioci?! Jak tak można?!Gdzież to na przykład na widokowych uskokach górskich wykuć widoczne z daleka sentencje dyktatora lub tablicą pamiątkową uwiecznić chwilę, gdy przysiadł, zamyślił się i udzielił światłych wskazówek?!" Znasz ten sposób myślenia??? Aż tu nagle skończył się PRL i co się zaczęło dziać:


Zdjęcie powyżej przedstawia zamek Chojnik. Pierwsza pisemna wzmianka o nim pochodzi z 1364 roku, nieustannie rozbudowywany aż do pożaru w 1675 roku, od kiedy zaczął popadać w ruinę. Jeden z najpiękniej położonych i najlepiej zachowanych średniowiecznych zamków Dolnego Śląska. I co w nim pierdolnęli na całą długość ściany? Przyjrzyjcie się dobrze! Architekt wyraził zgodę, bo ON TU BYŁ!


10 najdziwniejszych tablic poświęconych papieżowi Polakowi.

No właśnie. Tu był jako ksiądz, tu z kimś porozmawiał, tu pobłogosławił z helikoptera. No jak to KTO....??? Nie wiesz?!


Ale durni ci Koreańczycy. Tacy wazeliniarze i niewolnicy. Nie to co my, wcale nie pierdolnięci, dumny Naród potomków Wandy co nie chciała Niemca i Smoka Wawelskiego. Swoją drogą, dobrze że to nie ja zostałem papieżem, bo gdyby Rodacy chcieli śledzić moje ruchy i wszędzie stawiać tablice pamiątkowe, to wyobraźnia moja już współczuje.

Komentarze

  1. Bardziej od zohydzania zabytków brzydzi mnie demolowanie przyrody - skałek, drzew itp. za pomocą kapliczek, "prześlicznych" (gipsowych) figurek świętych panienek, olśniewających girlandów kwiecia (obowiązkowo sztucznego), oleodruków z rumianym popiersiem świętej papy i innych śmieci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mnie jeszcze bardziej brzydzi to, że tak naprawdę, to upamiętniający chcą sami wejść do panteonu. Dla mnie te wyrazy obrzydliwej wazeliny i dupolizingu są po to, by powiedzieć: Patrzcie na mnie, jam jest najświętszy, najpokorniej upamiętniający i najlepiej pamiętający pana papieża naszego jedynego. A zohydzanie przyrody..., jak najbardziej irytujące. Nie wiem, czy wiesz, ale teraz nie idziesz na Babią Górę, tylko wędrujesz szlakiem Jana Pawła II, kuria mać!

      Usuń
    2. Mnie na całe szczęście takie zaszczyty omijają - nie znoszę gór, a jeszcze bardziej górali. Jestem wodolubna i na szczęście morza ani oceanu jeszcze nikt nie santo subito...

      Usuń
    3. Gorzej by było, gdyby papież, który został talerzem się np. utopił. Oj..., nie byłoby Ci łatwo! Tuszę, iż łatwo by nie było, gdyby się okazało, że Kremówa mył nogi w jakimś strumyku i ktoś to odnotował. To znaczy..., co jo godom, co jo godom..., on nie mył nóg, on obmywał stopy.

      Usuń
    4. Nie obrzydzaj mi życia i jedzonego własnie chłodnika (pardon - spożywanego!) bardziej niż mohery, pisuary i iny kwiat ćwierćinteligencji polskiej.

      Usuń
  2. Nie tylko na Chojniku, w naszych wyprawach widujemy tyle koszmarnych figur Wojtyły, tablic pamiątkowych i szlaków jego imienia, że musiałby żyć 1000 lat, by te wszystkie miejsca nawiedzić. Poza tym, zwiedzając kościoły, głównie na południu Polski, często zastanawiam się, co tam jest dla wierzących ważniejsze - Bóg czy Jan Paweł II

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama tablica to jedno, jej wygląd i rozmiar to drugie, jest jeszcze kwestia miejsca. Znajomi naszej rodziny zrujnowali dom z czasów napoleońskich (sam cesarz miał ponoć w nim nocować), gdyż nie potrafili sprostać wymaganiom konserwatora zabytków. Przebudowa z użyciem innej technologii, niż ta wskazana przez konserwatora, byłaby nielegalna, za to legalne jest obrócenie domu w ruinę i postawienie obok taniego brzydactwa, co tez zostało zrobione. Za to na zamku Chojnik, konserwator nie miał problemu z wybudowaniem zupełnie bez potrzeby takiego "upiększacza pamięci zbiorowej".
      Ba, toż zwykły ksiądz nawet jest istotniejszy niż jakiś bóg, co dość dobrze opisuje polską wiarę. Podobnie jak istotniejsze są przykazania kościelne, niż przykazania boże.

      Usuń
  3. C.- C.Ch. niczym Killroy, albo woźny Józef Tkaczuk...
    do robienia kiszonek używam kamieni okrąglaków jako obciążenie wewnętrznych pokrywek w słoikach... kiedyś przyniosłem kilka do domu, szykuję do wyparzenia, patrzę, a na jednym jakaś inskrypcja... nie były to żadne magiczne runy, ale napis: "czy wiesz, kto po mnie stąpał?"... LOL...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyżbyś szukał kamyków do kiszonki w Jeleniej Górze ;-) ??? Gdybyś mógł rozszyfrować skrót C.-C.Ch., chyba kiedyś to robiłeś, ale nie mogę odnaleźć. Domyślam się o kogo chodzi, ale nie łapię skąd się wzięły takie a nie inne inicjaly.

      Usuń
    2. Cream - Cookie Charlie... 3C...
      kamyki mi się trafiły na Przedgórzu Sudeckim, gdzie obecnie, zrzekłybywszy się papierów Warszawiaka zakotwiczyłem tak bardziej raczej na stałe, czyli w sumie nie tak daleko od Baraniej... ups... Jeleniej Góry :D

      Usuń
    3. O widzisz, dzięki, mnie się tylko ten Charlie zapamiętał.

      Usuń
  4. Od samego początku irytował mnie i śmieszył ten kult jednostki i dlatego zrezygnowałem z wyjazdu na spotkanie z papieżem chociaż miałem propozycję (w 1991 grupa żołnierzy z jednostki, w której służyłem pojechała do Koszalina).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po roku służby wojskowej wnoszę, iż jesteśmy w podobnym wieku. Gdy Wojtyła zostawał papieżem, miałem nieco ponad 7 lat, więc łatwo było mnie zbałamucić budowaniem dumy, że to Polak jest papieżem. Tak samo łatwo się jarałem czytając "Trylogię", "Kolumbów", jak i oglądając "Czterech pancernych". Nie trwało to wiecznie, bo już jako 13-latek nabierać zacząłem przekonania i błazeństwie okrutnej wazeliny, jaka obtaczała Kremówę na pielgrzymkach (byłem w Katowicach '83 i Lublinie '87), za straszny obciach uważałem postawienie pomnika żyjącej osobie (dziedziniec KUL '83). Potem Wojtyła w moich oczach tylko się pogrążał i tym bardziej żałośni zdawali mi się klakierzy, którzy im więcej było wątpliwości, tym mocniej okazywali psią wierność.

      Usuń
    2. Niech policzę... Wojtyła został papieżem w 1978, więc jesteś ode mnie młodszy trzy lata. Ja się nadal jaram przy Trylogii, Kolumbach czy Pancernych, ale dlatego, że to fajne książki/filmy, a nie z pobudek patriotycznych :D Nie wiem, może przez fakt że pochodzę z mieszanej (polsko-litewskiej) rodziny zawsze miałem jakiś lekki dystans do tych różnych patriotycznych uniesień, że Polacy to, czy tamto. Jak się zastanowić - tylko raz się poczułem tak naprawdę patriotycznie pobudzony - gdy do babki przyjechali bratankowie, jak raz było to po głośnym wyjeździe polskich kibiców na mecz piłki nożnej do Kowna chyba i panowie się zaczęli wyśmiewać/żartować, że policja zatrzymała autokar i pozbawiła polskich patriotów całego uzbrojenia, jakichś siekier, łańcuchów i innych rzeczy tego typu. Poczułem wtedy wstyd i zażenowanie z powodu polskiego pochodzenia.

      Usuń
    3. A żeby było bardziej na temat - mam u siebie rondo JPII i jakąś paskudną plakietkę z wizerunkiem papieża (tylko dzięki podpisowi wiadomo, kto to ma być) pod jedną ze szkół. Papież jest też oczywiście honorowym obywatelem Kętrzyna, chociaż jedyna jego obecność w naszym mieście to obecność w postaci relikwii (ampułka z krwią?) w bocznym ołtarzu największego miejscowego kościoła.

      Usuń
    4. W Irlandii dzięki zasługom Wojtyły w krzewieniu pedofilii i prześladowaniach kobiet, nic nowego raczej nie powstanie, ale mamy niedaleko tzw. "The Papal Cross Killineer". Irlandczycy poczuli się mile podłechtani, że 3 jego pielgrzymka w całym pontyfikacie rozpoczęła się w Irlandii, był to rok 1979. Zresztą wtedy jeszcze katolików utożsamiano z Irlandczykami, trwały walki, były zamachy. Osobiście miałem kiedyś jakiś wielki medal z JPII, ale olałem go i ktoś z rodziców się chyba nim zaopiekował długie lata temu. Taką naprawdę cenną rzeczą dotyczącą Wojtyły, a będącą w naszym posiadaniu może być limitowane, kolekcjonerskie wydanie Biblii z jego osobistymi przypisami.

      Usuń
    5. swojego czasu w Wawie zdarzało się dość często, że jakieś pijaczki pod sklepem zaczepiały ludzi takim systemem, że podchodzili i bez słowa pokazywali ukradkiem również wielki medal z Kremówą, że niby do sprzedania... kiedyś mnie taki zahaczył, a ja wziąłem ten medal do ręki i udałem, że chcę go zabrać, żart taki miał być... ale był wrzask!... srebrne to nie było na pewno, ale mnie intrygowało, skąd takie cacko mają panowie akurat z tej grupy społecznej... nie dowiedziałem się do tej pory i w końcu przestało mnie to ciekawić... tak trochę po buddyjsku: nie ma pragnienia - nie ma cierpienia z powodu jego niezaspokojenia...
      p.jzns :)

      Usuń
    6. W czasach swojej wczesnej emigracji miałem wiele do czynienia z ledwo zipiącymi pijaczkami (w przeciwieństwie do sporej grupy znanych mi z dawna wysoko funkcjonujących alkoholików, ci byli w ciągłych tarapatach finansowych). Moja subiektywna ocena jest taka, że rzadko kiedy mają pojęcie o wartości przedmiotów. Niektórych niedoszacują, inne wręcz przeciwnie, uznają za wielokrotnie cenniejsze, niż to ma miejsce w rzeczywistości. Każdemu się zdarza pomyłka, ale im niemal notorycznie. A taki medal można trafić byle gdzie: na bazarze, u pijanego kolegi, na dnie szuflady "nie wiadomo skąd". Można robić fuchę (np. sprzątanie domu po zmarłej emerytce) i dostać w prezencie, a można zawinąć bez wiedzy, że to raczej gówno jest warte.

      Usuń
    7. W ramach naszej anabazy z Barcelony do kraju znaleźliśmy się ze Ślubnym w słynnym Taize', to był rok 1986 i właśnie przybył tam ten, o którym wyżej mowa. Ależ to było śmieszne, my jedyni zostaliśmy w obozie w namiocie, i to kto, Polacy! Zgroza 🤣

      Usuń
    8. @Woland...
      jeden medal tak, nawet dwa można tak pozyskać... ale to wyglądało na jakąś zbiorową, zorganizowaną akcję, tak, jakby ktoś zebrał większą ekipę tych marmulików, każdemu wręczył po medalu /może nawet po kilka?/ i wysłał w miasto, aby rozprowadzali...

      Usuń
    9. p.s swego czasu pewien ksiądz organizował obrzędy dla bywalców warszawskiego "bajzla" /rynek tzw. "kompotu"/ i aby ich zwabić, wręczał im na koniec drobne upominki, a jak już nie miał funduszy, to były tzw. "święte" obrazki, mało dla nich atrakcyjne, więc ta inicjatywa w końcu padła, poza tym zwierzchność go gęgała za ten pomysł... i może coś podobnego miało miejsce we wspomnianym wcześniej przypadkiem, te medale były bite z jakiegoś tandetnego stopu i może były wręczane w charakterze takich prezentów?... w końcu nie każdy klecha jest pazerny na dutki, zdarzają się ideowcy, którzy są gotowi dopłacać do interesu...

      Usuń
    10. @To przeczytałam, gdybym był wtedy na Twoim miejscu, ale z dzisiejszym podejściem, prawdopodobnie nie odpuściłbym okazji uczestnictwa w celu przygotowania fotoreportażu, pewnie nakręciłbym też film (nie filmik z telefonu, a kilka takich filmików do pocięcia i złożenia w domu). Byłaby to okazja do zobaczenia z bliska środowisk, do których na co dzień nie mam dostępu, więc młodzieżowych kółek indoktrynacji religijnej o charakterze sekciarskim (typu "Oaza", czy "Salezjanie- młodzież"), a także jeszcze mniej widocznej grupy, na co dzień więzionej w klasztorach, czyli fanatycznych niewolnic zwących siebie siostrami zakonnymi, a wszystko to w warunkach największego święta, wizyty najważniejszego obiektu kultu jednostki.

      Usuń
    11. @PKanalia, Może to była promocja nowego parafialnego biznesu: do każdej działki narkotyku medalik gratis ;-)
      A tak poważnie, to sam nie wiem, po prostu nabrałem takiej nieufności do akcji organizowanych przez duchownych, że w każdej z nich węszę co najmniej sekciarską indoktrynację z podejrzeniem przekrętu finansowego, np. wyłudzenia kasy państwowej, bądź prywatnej. Kilkakrotnie wspominałem np. o moich wątpliwościach dotyczących pomników: to bardzo podejrzany interes pod względem możliwości korupcyjnych. Kto wyceni wartość "dzieła"? Wystarczy zaproponować artyście wyższą cenę w zamian za zwrot części nadwyżki w formie kopertowej "tradycyjnej ofiary".

      Usuń
    12. => Woland
      Sytuacja była akurat taka, że po drodze straciliśmy nasz ruchomy majątek, w tym aparat fotograficzny, więc o jakiejkolwiek dokumentacji mowy być nie mogło. Inna sprawa, że wtedy, przed prawie 40 laty, nie miało się dzisiejszego podejścia, dokładnie tak jak mówisz. Owszem, byliśmy niewierzący, ale z dużą dozą tolerancji dla inaczej myślących, aczkolwiek dostrzegaliśmy cały absurd tego kultu jednostki już wtedy.

      Usuń
  5. Kult człowieka ma się w najlepsze. JPII to sposób na podtrzymywanie w Polsce ducha niezależności i buntu wobec wszystkich i wszystkiego. I o ile ten nurt sam w sobie stanowi pewną wartość, to znaczy, że skłania do szeroko pojętej krytyki, o tyle dla "wysoko wierzących" nie ma innego autorytetu poza jedynym, nieomylnym i świętym JPII. Ta ikona pozostanie nie zdobyta dopóki nie padnie ostatni bastion zwany religią...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś pewien bloger spytał mnie, po co wałkuję ten temat, przecież Wojtyła jest jednym z niewielu Polaków naprawdę znanych na Świecie, więc po co podkopywać renomę Polski. Ano po to, by uniemożliwić kolejne zbrodni przeciw Polsce i Narodowi Polskiemu dokonywane pod płaszczykiem realizacji "dziedzictwa" JPII. Co do autorytetów zaś: Jestem zwolennikiem autorytetu dowodu naukowego, a nie omylnego człowieka, więc choćby z tego powodu przeciwstawiam się nadawaniu nadludzkich cech jednostce.

      Usuń
  6. W Muzeum Karykatury w którym byłam parę dni temu /,o czym pisze na blogu/ jedna z rysowniczek-satyryczek krytykuje te pomniki...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

078. Ominąć tradycję.

Nikt tej Wielkanocy już nie rozumie, a może i nie potrzebuje! Ewa Kaleta, Wyborcza, Duży Format. Oj, jak mi nie szkoda! Mam uraz do tych świąt, choć jednocześnie są dla mnie ważne, bo stanowią wyznanie i dowód mojej stabilnej rozłączności z chrześcijaństwem. Po prostu nigdy nie kupowałem tej historii o wszechmocnym facecie, który daje się zabić po to jedynie, by mógł mi wybaczyć grzechy. Nie kumam ciągu przyczynowo-skutkowego, a Ty? Zakładając nawet na chwilę, że posiadł moc darowania mi życia wiecznego, jak mu w tym pomogła jego własna śmierć? Innymi słowy: Nigdy nie rozumiałem, po co ona była i nigdy mi tego nikt logicznie nie wyjaśnił. W dodatku Wyborczej (Duży Format) przeczytałem artykuł będący czymś w rodzaju wyboru szantaży emocjonalnych, jakimi polscy katolicy próbują zmusić członków swoich rodzin do uczestnictwa w obchodach Wielkanocy. Klikając tutaj poczytasz oryginalny tekst , a jeśli Ci się nie chce, to służę przykładami takimi, jak ta wypowiedź o córce: (...) Amsterdam nie

087. Scenka rodzajowa.

 Syn przyjeżdża do matki z dość daleka (120 km), bo obiecał jej obwożenie po grobach rodzinnych znajdujących się w promieniu 250 km od jej miejsca zamieszkania. Zostawia wszystkie swoje obowiązki i jedzie, choć zupełnie nie leży to w jego interesie, ani nie jest zainteresowany grobbingiem, ani też związany emocjonalnie ze zmarłymi, którzy odeszli nim dorósł, w niektórych przypadkach nawet przed jego narodzeniem. Ale jedzie, bo wie, że w przeciwnym wypadku matka puści się w podróż autobusami, pociągami, a potem będzie czynić dzieciom wyrzuty z powodu swojej decyzji. Wchodzi na któreś tam piętro bloku, zastaje drzwi otwarte na oścież, słyszy głośny wrzask telewizora. Dziwi się, bo drzwi te zawsze były zamykane na klucz, nawet gdy w środku było pełno ludzi. Wchodzi do salonu, a tam matka na kolanach odprawia czary z telewizorem. Znaczy się, kapłan z telewizora odprawia obrzędy, ona w nich głośno uczestniczy. Nie przerywa nawet, gdy wchodzi syn. Ani pocałuj mnie w dupę, ani wypierdalaj. Je

084. Polska języka, trudna języka, my się duzio ucić chcieć nie bałdzo.

Myślałem, że niewiele mnie może zaskoczyć w grypserze katolickiej. Potworki słowne w stylu "ubogacać" już mnie nie ruszają, podobnie jak "Przyjdź, Rozeznaj!" z plakatu poniżej. Nie jakieś tam banalne "zobacz" lub "spróbuj". RO-ZE-ZNAJ!!! Zdjęcie z portalu Lekcjareligii.pl. Uodporniłem się, nie ma co! Czasem jednak nawet moja znajomość tej specyficznej nowomowy okazuje się dla wyobraźni niewystarczająca. Co powiesz na to: Męski Różaniec Warszawa 1 lipca 2023r. Dlaczego „Męski” Wierzymy, że naszą rolą, tj. rolą mężczyzn w Bożym zamyśle jest ochrona na życie wieczne wszystkich tych, których Bóg podarował nam tu na ziemi. Tak jak święty Józef był ziemskim opiekunem Świętej Rodziny, tak i my mamy zadanie bronić świętości naszych rodzin i bliskich. Chcemy czynić to razem, we wspólnocie mężczyzn. W tej jedności umacniamy naszą męską tożsamość i męskie cnoty. Nie wnikając w fakt jakiejś tajemniczej dla mnie różnicy między różańcem męskim i żeńskim (genit