Wspomnień czar! Poczytałem złote myśli "ekspertki" Radia Maryja i TV Trwam, Urszuli Dudziak (nie mylić ze wspaniałą piosenkarką jazzową o tym samym nazwisku) na temat życia seksualnego i rodzinnego, których tak na marginesie mówiąc, panie ekspertka nie zaznała (nie chcę być złym prorokiem, ale marne ma szanse, by to się odmieniło). Link do wyboru jej wypowiedzi wklejam Ci TUTAJ (kliknij by poczytać), komentować tego nie będę, ale proszę, zwróć uwagę na formę: same oceny, nakazy i zakazy oraz dogmaty (fakty musiałyby być udokumentowane badaniami, a androny które pani wyplata nie pozostają cienia złudzeń, że żadnych badań na ich poparcie nie ma).
Co robisz, gdy ktoś Cię zasypuje nakazami i zakazami w temacie życia intymnego? Bo ja z miejsca mówię "wal się na ryj", "turlaj beret", "zamelduj koniowi". Ona naprawdę sądzi, że powie dorastającemu młodzieńcowi "nie baw się siusiakiem", a on powie "tak jest, zrozumiałem swój błąd, od tej pory będę go stosował jedynie do siusiania i prokreacji"! Co ciekawe, to samo zdawało się Wojtyle, Czarnkowi też się chyba tak zdaje. Chociaż..., istnieje jeszcze taka opcja, że są cynicznymi kłamcami, używającymi tematu intymności do wywołania kryzysu, mającego stworzyć wrażenie oblężonej twierdzy dla konsolidacji szeregów swoich zwolenników.
The Animals - It's My Life.
Powiem Ci jeszcze jedną ciekawostkę na temat pani Dudziak. Otóż obroniła ona pracę magisterską pt. "Osobowość kobiet przerywających ciążę". Trud przeczytania tej pracy zadała sobie Elżbieta Turlej, dziennikarka Newsweeka. Według niej, praca pokazuje dużą wrażliwość autorki na ludzką słabość, krzywdę i porzucenie. Interesujące jest dla mnie, że zbliżenie do kościoła (mała litera, bo nie mówię o wspólnocie wiernych, a jedynie o duchownych), poskutkowało tym, że w panią Urszulę wstąpił diabeł i stała się pozbawionym empatii trybikiem przemocowej maszyny tej instytucji.
Nieco odchodząc od tematu opowiem Ci inną historyjkę, która ilustruje skalę olewania kościelnych nakazów dotyczących obyczajowości przez wiernych, zapraszam do lektury:
Kobieta o bardzo dużym przywiązaniu do obrządków katolickich (i to w wersji polskiej – przypisek istotny, bo rzecz działa się na emigracji) z przerażeniem obserwowała romans swej prawie dorosłej córki z irlandzkim kolegą. Nie dlatego, by chłopak był zdeprawowany – wszystko z nim wyglądało dobrze. Chodziło o to, że z powodu bariery językowej, nie mogła porozmawiać ani z kandydatem na zięcia, ani z jego rodzicami, więc co zaczęła robić...? Namawiać córkę, by spróbowała innych chłopaków. I to dlaczego...? Nie z powodów merytorycznych zarzutów, a z powodu własnych braków językowych. Rozumiesz, jak to wygląda w zestawieniu z naukami kościelnymi...? "Weź no córcia, obejrzyj jeszcze parę siusiaków, nim się przyzwyczaisz do jednego".
Przyznacie, że to ciekawy dysonans między autoprezentacją (wierząca-praktykująca), katolicką moralnością, a realnym życiem. "Turlaj beret" rzucone w twarz "katolickiej nauce społecznej". Co na to pani Dudziak i pan Czarnek? Gdzie wychowanie do cnót niewieścich?!
Autorkę tych wiekopomnych rewelacji kojarzę, zresztą wygląda nawet podobnie jak pani od nauk przedmałżeńskich, na które chodziliśmy z narzeczonym.
OdpowiedzUsuńNie dziwi mnie rozbieżność miedzy tym, co głosu KK, a postepowaniem wiernych, to widać na każdym kroku...
Po prostu "ratuj się, kto może". Tak sobie myślę, że przez to, że nie zamierzaliśmy i nie zamierzamy brać tzw. ślubu kościelnego, ni konkordatowego, ominęła mnie gratka nie lada, tzn. zapytane pana księdza o kompetencje osoby od nauk przedmałżeńskich. Już sobie wyobrażam wielkie oczy proboszcza, jakie by niewątpliwie zrobił po usłyszeniu żądania przedstawienia kogoś z kompetencjami wyższymi, niż noga stołowa.
Usuńhttps://kontrazlewej.blogspot.com/2016/11/radiomaryjna-seks-edukacja.html
OdpowiedzUsuńTeż Cię pani zainteresowała :-) Za każdym razem, gdy o niej czytam, zastanawiam się jak to możliwe, by nie czuć obciachu, pieprząc takie androny jak ona bez zmrużenia oka nawija i zamiast zostać wyśmianym i pogonionym w cholerę, zostawać za to przez państwo nagrodzonym.
Usuńniestety mam jakąś lipę systemową, nie mogę przeczytać linkowanego artykułu, bo okno RODO nie daje się zgonić z ekranu... intuicja jednak mi mówi, że intelektualnie mnie nie zuboży nieznajomość poglądów pani Siusiak /ups, errata, ma być: Dudziak :) /...
OdpowiedzUsuń...
na temat nieuprawnionych, nieautoryzowanych turlań cudzych siusiaków mamy chyba to samo zdanie, więc rozwijał tego nie będę...
...
natomiast co do końcówki, to nieraz artykułuję swoje zdanie odrębne, które dla niektórych bywa nie zawsze strawne i pojmowalne, czasem wręcz kontrowersyjne... przypomnę pokrótce:
dla mnie "katolik" to tylko etykietka, bez większego znaczenia, tak jak jakiś inny "-ik", czy "-sta"... w tym temacie stosuję Regułę Dostojewskiego: "Niech się nawet zwą złodziejami, byle tylko nie kradli"... jeśli ktoś deklarujący się jako "katolik", tak się etykietkujący odrzuca jakieś bzdurne zasady tej ideologii /np. uprawia miłość przed ślubem/, to odbieram to jako objaw zdrowego rozsądku, a nie hipokryzji... hipokryzja zaczyna się dopiero wtedy, gdy ktoś głosi, promuje, czy narzuca innym jakieś konkretne zachowania i poglądy, ale sam się do tego nie stosuje... tak więc działanie owej mamuśki z grubsza wydaje się być w porządku, z grubsza (zastrzegam), bo za mało danych, aby mieć jakiś pełniejszy obraz opisywanej sytuacji...
p.jzns :)
Aż sprawdziłem: U mnie artykuł nadal otwiera się bez problemów, choć z dużą ilością irytujących reklam. Wpisując w wyszukiwarkę tą panią, uzyskasz sporo materiałów z innych źródeł, ale w dużym skrócie, chodzi o to, że kobieta "doradzająca" rządowi jako "ekspert" d/s intymnych wygaduje publicznie..., no właśnie..., jak to nazwać....??? To jest tak, że przytaczane w sieci wypowiedzi brzmią jak fejk, to nie brzmi nawet jak androny, a jak złośliwie wymyślane kosmiczne brednie, dla oczernienia rzekomego autora wypowiedzi. Po sprawdzeniu jednak okazuje się, że wiarygodne i niezależne od siebie źródła potwierdzają, iż są to autentyki, a pani dostaje kasę, jako ekspert rządowy.
UsuńW sprawie hipokryzji, to chyba nie jest tak prosto. Po pierwsze, hipokryzja zaczyna się dużo wcześniej, gdyż Ty nie musisz próbować nikt mi nie musi osobiście próbować narzucać rozwiązań, do których się nie stosuje. Bo to, co jest najczęstsze w Polsce, to udawanie osoby liberalnej obyczajowo, głoszącej hasło wolności wyznania i wolności w kwestiach intymnych, przy jednoczesnym finansowaniu organizacji przestępczych, która tę wolność odbierają, czy to poprzez bezpośrednie tworzenie odpowiednich aktów prawnych, czy też przez wpływanie na ustawodawcę, ewentualnie przez odstąpienie od ścigania sprawców prześladowań na tle obyczajowym (religijnym, seksualnym, etc.).
Sama zaś mamusia..., wychowanie to trudna sprawa, zwłaszcza wychowanie wchodzącej w dorosłość nastolatki, gdybyśmy znali złotą metodę, nie byłoby porażek, każdy ma prawo do błędu. Mnie u niej nie tyle niepokoi uczenie córki rozsądkowego podejścia do związków nastolatki, co motywacja "o rety, co to będzie jak się nie będę umiała dogadać z zięciem, trzeba wpłynąć na córkę, by go pogoniła w cholerę", zamiast "czas się wziąć za angielski, bo mogę mieć problem z komunikacją z zięciem".
Jestem pełen podziwu dla tych wszystkich 'wszechmądrych', którzy wiedzą co dla innych najlepsze, a już w ogóle w sprawach intymnych 😉 Branie na siebie odpowiedzialności za to jak inni mają żyć według czyjegoś widzi mi się, to ogromne ryzyko. A jeszcze bardziej jestem zdziwiony kiedy wielu poddaje się bezkrytycznie czyimś osobistym poglądom. Martwi mnie brak krytycznego myślenia wśród społeczeństwa. Niemniej zbytnia pewność siebie...
OdpowiedzUsuńZwłaszcza, że erotomanów-gawędziarzy, mających kontakt z życiem seksualnym jedynie w fantazjach erotycznych, najlepiej poznać po nadmiarze autorytatywnych wypowiedzi na tematy intymne.
Usuń