Przejdź do głównej zawartości

058. Byliśmy na Dublin Pride.

Bywasz na paradach równości? Bardzo mi zależało, żeby w tym roku pójść. Jestem Polakiem, uznałem że czas wyraźnie opowiedzieć się po stronie ofiar, właśnie teraz, w chwili gdy w mojej Ojczyźnie następują procesy sankcjonujące prześladowania na tle preferencji seksualnych, szczególnie jeśli inicjowane są przez hierarchów katolickich. Pochodzę z Polski, gdzie dzieci popełniają samobójstwa, szczute przez koleżanki i kolegów podjudzanych przez własnych rodziców, nauczycieli i katechetów. Kiepski to narodek, który wywyższa pedofilskiego alfonsa, a zżera własne dzieci tylko dlatego, że tchórzy, brak mu jaj, by stanąć w obronie słabych. Na szczęście oprócz narodka-smrodka, jest w Polsce jeszcze Naród, co widać było wśród uczestników warszawskiej parady równości. Moja siostra na przykład poszła z partnerem obejrzeć koncert chóru LGBT+, który odbył się dzięki dofinansowaniu z ambasady USA, gdyż polskie władze krajowe, póki co, skupiają się na sponsorowaniu prześladowców.

Tymczasem w Irlandii:




















Siły zbrojne Irlandii, orkiestra związków zawodowych Gardy (policji), kobziarze z narodowej służby więziennej, pracownicy serwisu narodowego publicznego i socjalnego, Prezbiterianie, Kościół Irlandii (protestanci), linie lotnicze, banki, koncerny motoryzacyjne, kluby sportowe, artyści, lord Darth Vader, jednorożce, święci, diabli i aniołowie. Coś mi się wydaje, że prawdziwy, katolicki prawdziwek z Grajdołkowa, chcąc bojkotować uczestników Dublin Pride musiałby sam sobie zrobić kajak i powiosłować w ojczyste strony.

P.S.

Świechna, małżonka ma ślubna, acz niesakramentalna towarzyszyła mi dzielnie i teraz u siebie przekazuje swoje wrażenia TU i TAM, więc kliknij w podane linki, jeśli Cię to interesuje.

Komentarze

  1. Spodziewałem się czegoś barwniejszego i odważniejszego (gdzie nadzy panowie w piórami w tyłkach, którymi zawsze straszył Pospieszalski etc? :D). A to takie całkiem grzeczne, zupełnie jak polskie Parady Równości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na brak barw nie narzekaliśmy, za to jeżeli już nawiązujesz do fantazji erotycznych Janka Pospieszalskiego, to sprawa ma się tak...
      ...albo inaczej. Zacznę od tego, że technicznie, 13 tysięcy osób było zarejestrowanych do zorganizowanego przemarszu w spójnych grupach (przedstawicieli różnych środowisk: zawodowych, sportowych, hobbystycznych, etc...), publiczność na trasie przemarszu, to sympatycy i zwykli ciekawscy. Finał na Merrion Square był połączony z imprezą pod sceną. Część osób ze środowisk LGBT+ dołączała dopiero tam - w celach towarzyskich i rekreacyjnych. Tych niezorganizowanych uczestników mogło być nawet drugie tyle. Przy takiej masie osób (nawet, jeśli weźmiemy tylko 13 tysięcy zarejestrowanych uczestników pochodu), zawsze znajdziesz jakieś ekscesy. Widziałem 2 panów w majtkach i "rewiowym" topie, choć bez piór. Widziałem też jedną dziewczynę z majtkami na wierzchu i jedną dziewczynę pijaną do utraty równowagi. Mówimy zatem o procencie procentu, czyli nic w porównaniu z ekscesami na katolickich weselach, gdzie w wynajętych pokojach lub nawet okolicznych krzakach odchodzi dymanko (bynajmniej nie to sakramentalne), a po północy 10% uczestników jest w stanie ciężkiego upojenia alkoholowego, wspomaganego maryśką jaraną gdzieś na zewnątrz.
      I tu powrót do fantazji erotycznych pana Janka: Więcej nagich, przepoconych męskich torsów znajdzie latem w byle Pcimiu, gdzie przykładnie katolickim panom po paru głębszych się zdaje, że jak wywalą swój wancioł na wierzch, to poprawią swą atrakcyjność i laski będą sikały, zwłaszcza że efekt wspomagać będą wszechobecne rowy wystające z zsuwających się z dupska luźnych dresów. A już prawdziwą ucztę by miał Janek na plażach Bałtyku od Helu po Międzyzdroje, gdzie tłuste, katolickie, konserwatywne poślady wystają spod ulubionych bokserek, które Janusze kupili przed piętnastu laty, są trochę zużyte, ale JESZCZE MOGĄ BYĆ.
      Po tym, jak Pospieszalski zatrudnił aktorów, by odgrywali w jego filmie "Solidarni 2010" Naród z sercem rozdartym po nagłej śmierci Spieprzajdziada, jestem niemal przekonany, że produkując dokument o Dublin Pride 2022 znalazłby wszystkich czworo niestosownie zachowujących się osób spośród 30 tysięcy uczestników i gapiów, a do tego, opłaciłby i ubrał aktorów odgrywających lubieżne scenki i prowokujących innych do przyłączenia się lub głośnego kibicowania, nie wykluczam rozdawania alkoholu i narkotyków dla lepszego efektu filmowego. Stara ubecka szkoła uczciwego inaczej ni-to redaktora, ni-to propagandzisty.

      Usuń
    2. Zbyt poważnie podszedłeś do mojego komentarza :)

      Usuń
    3. Nie szkodzi, komentarze bywają uzupełnieniem notki :-)

      Usuń
    4. A to tak, sama prawda :)

      Usuń
  2. bywałem kilka razy, choć raczej jako kibicujący życzliwie gap... pierwszą Paradę zobaczyłem w Oslo i byłem nawet trochę zły, bo pracowałem na ulicy, na KarlJohanie, świetnie szło i nagle na jakiś czas trzeba było zamknąć kram... pozostało przeczekać i się pogapić... w sumie było nudne, bo polegało na przejściu zwartej kolumny ludzi w karnym szyku niosących transparenty i skandujących jakieś hasła, niestety po norwesku i tylko z grubsza z tych transparentów można było się zorientować, o co chodzi...
    po latach pojechałem na polską Paradę, specjalnie po to, aby obalić mit o golasach biegających z piórkami w tyłkach... mit został obalony... rok później też i jeszcze parę razy, gdy znalazłem się tam bardziej przypadkiem, niż planowo... po prostu masakra, totalny nokaut tego mitu...
    ...
    ale mam też inne wrażenie: bywałem na różnych (polskich) wolnościowych ewentach, jak np. Manifa, czy też Marsz... ups... sorry, proszę to wyciąć, zapomniałem u kogo komentuję... i one wszystkie są do siebie bardzo podobne... w Warszawie to wrażenie potęguje fakt, że wynajmowane są doń te same mobilne platformy z tej samej firmy... z drugiej jednak strony nie widzę w tym nic dziwnego... w końcu na tych ewentach chodzi o to samo... o normalność wolnością zwaną..
    p.jzns :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że nie byłoby głupie, by zamiast przykładać kalkę do amerykańskich parad wszelkiego rodzaju, wprowadzić trochę europejskiej finezji artystycznej. Tym niemniej, skoro sam nigdy palcem nie kiwnąłem w tym kierunku, głupio mi zgłaszać takie uwagi, po prostu sam musiałbym ruszyć dupsko do roboty, by poczuć się uprawnionym do krytyki formy. I tak za najważniejsze uważam, by uczestnicy nie zgubili głównego przesłania, że warto zawalczyć o siebie.

      Usuń
    2. mit "golasów z piórkami w tymtam" nie wziął się z niczego, ale jak słuchałem kiedyś wypowiedzi polskich aktywistów, to ich zdaniem taki styl nie działa, więc od samego początku od niego odstąpiono... natomiast kultywują go ludzie, którzy nigdy na takiej paradzie nie byli, opierają się jedynie na tabloidalnych migawkach...

      Usuń
    3. p.s. "kultywują go", czyli mit, nie styl :)

      Usuń
    4. Oczywiście, że coś jest na rzeczy. Nagość, nagość częściowa, czy obnażanie części intymnych mylone jest często z atrakcyjnością seksualną. Nie jest to wyznacznik parad równości, tylko raczej stanu umysłu pojedynczych osobników. W przyrodzie jest to raczej znak gotowości na stosunek seksualny (wystawianie tego i owego), co nie oznacza automatycznego stosunku, bo przecież można znak ów zignorować, a natręta pogonić (co jest dość częste). I teraz: Gdy widzę kogoś niekompletnie ubranego na platformie paradnej, traktuję go jako performera. Gdyby ktoś taki się szwendał w tłumie podczas Dublin Pride, uznałbym go za desperata, który nie kuma subtelnych niuansów kokietowania, czy też podrywania. Nie zmienia to faktu, że częściej niekompletnie odzianych i z wspomnianymi piórkami widać podczas chrześcijańskiego festiwalu w Rio (używając terminologii religijnej, organizowany jest w ścisłym związku z męką i śmiercią Pańską, tuż przed Wielkim Postem), na plaży w Międzyzdrojach, czy deptaku w Ustce.

      Usuń
  3. Nie byłam jeszcze, bo nie miałam okazji, dlatego dziękuję, że pokazujesz i piszesz.
    Wczoraj obejrzeliśmy film o Wisłockiej i końcowa refleksja taka, że wracają czasy, kiedy trzeba było walczyć nie tylko o prawa kobiet , ale o dostępność antykoncepcji i możliwość mówieni/pisania o seksualności. Cofamy się szybko i znacząco.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te czasy chyba nigdy nie odeszły, różnica jest taka, że od roku 2015 oficjalnie sankcjonować je zaczyna państwo. Na mój wielki nos, zbliża się przesilenie.

      Usuń
  4. Nie wiem co odczuwają "odmieńcy". Na szczęście całe życie opatrzność czy los, ochroniły mnie.
    Moje odczucia wobec tej części społeczeństwa nazwałbym "przyjazną akceptacją". Znałem osobiście kilku takich panów i wielokrotnie podali mi pomocną dłoń.
    Jednego im szczerze zazdroszczę - fantazji i odwagi. Chociaż podobają mi się np. zielone włosy, nie wiem, czy zdobyłbym się na przefarbowanie swoich. Może za długo jestem z nimi, zżyłem się nawet z siwizną. Więc oglądam tylko Twoje zdjęcia i trochę im zazdroszczę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja częściowo się domyślam, bo byłem wychowany w małomiasteczkowej kulturze dostosowania się do oczekiwań otoczenia, zatem "nie wyróżniać się", "nie wychylać się", "ostrożnie z nowościami", "rób zawsze to co wszyscy w Grajdole". Początkowo ulegałem, ale mi to nie leżało, więc stopniowo drobiłem kroczki w kierunku bycia sobą. To oczywiście nie były tak wpływające na życie sprawy, jak nienormatywność seksualna, ale wystarczające, by nie czuć się komfortowo. Ot, na przykład brak fascynacji piłką nożną, który sprawia, że w momencie ważnych rozgrywek jestem trochę kosmitą. Albo dbałość o wygląd - koledzy do tej pory komentują pół żartem, pół serio, że gdy gdzieś ze mną idą , to nie wiedzą jak się ubrać.
      Stąd już krok do tego, by sobie wyobrazić, co by było, gdybym za takie rzeczy mógł stracić pracę lub zostać pobity, a z tym przecież musza się mierzyć osoby nienormatywne. Są zmuszane do kamuflażu, zdarza się, że dla świętego spokoju udają heteroseksualistów, zakładając rodziny, które potem się rozpadają.

      Usuń
  5. Trafiłam do Warszawy akurat w sobotę, na kiedy przewidziana była parada równości. Obejrzałam przygotowania, ale nie zostałam - jechałam na galę rozdania nagród. Kiedy dzieje się coś w moim mieście, to staram się być - chyba że jest to różaniec na "aureoli Ferenca" albo procesja w Boże Ciało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaintrygował mnie ten różaniec na aureoli Ferenca, ki czort??? Ja bym tak łatwo wymienionych przez Ciebie imprez nie skreślał, bo jeśli się uzbroisz w aparat z dobrym obektywem, to możesz strzelić kilka urokliwych zdjęć. Trzeba przyznać, że mistrzowie ceremonii mają bardzo interesujące ciuszki, a do tego arcypoważne miny podczas wykonywania groteskowych czynności. Z minami, to uczestnicy obrzędów w niczym nie ustępują szamanom. Szczególnie podziwiam wyrazy twarzy podczas pożerania wafla, o którym mówią stanowczo, że to ludzkie zwłoki, ale takie, że nie do końca wiadomo, czy zwłoki, bo ponoć denat żyje. Więc w końcu jak..., mamlają go na żywca? Przecież to niemożliwe, że wierzą w to co robią:
      "-Mniam, mniam...., wyborne udko....,
      -a mnie się trafiła chyba wątróbka, taka delikatna...."

      Usuń
    2. Przyznam, że pod koniec Twojego komentarza żoładek fiknął mi niebezpiecznego koziołka :D
      Juz tłumaczę. Mamy takie "napowietrzne" przejście przez ruchliwą i wiecznie zakorkowaną ulicę. Jest to okrągła kładka z windami i schodami - do wyboru. Mozna sobie też na niej posiedzieć, bo ma ławeczki i w sezonie letnim kwiaty w donicach (https://www.google.com/search?q=aureola+ferenca&sxsrf=ALiCzsZ4jxgYSo5BjnoKM-DCjbbhxF4xzA:1656599557618&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ved=2ahUKEwigy6qhstX4AhXYQfEDHZEFBfoQ_AUoAXoECAEQAw&biw=1745&bih=852&dpr=1.1). I na tej kładce organizowane są jakieś gremialne różańce czy litanie.
      Zainspirowałeś mnie i chyba naprawdę zmienię się w fotoreportera. Może uda mi się wyciągnąć jakieś smaczki...

      Usuń
    3. P. S. Aureola to oczywiście nasza miejscowa nazwa owej kładki, Ferenc natomiast to nasz były prezydent, który ową kładkę wybudował (oczywiście nie własnymi rękami).

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

078. Ominąć tradycję.

Nikt tej Wielkanocy już nie rozumie, a może i nie potrzebuje! Ewa Kaleta, Wyborcza, Duży Format. Oj, jak mi nie szkoda! Mam uraz do tych świąt, choć jednocześnie są dla mnie ważne, bo stanowią wyznanie i dowód mojej stabilnej rozłączności z chrześcijaństwem. Po prostu nigdy nie kupowałem tej historii o wszechmocnym facecie, który daje się zabić po to jedynie, by mógł mi wybaczyć grzechy. Nie kumam ciągu przyczynowo-skutkowego, a Ty? Zakładając nawet na chwilę, że posiadł moc darowania mi życia wiecznego, jak mu w tym pomogła jego własna śmierć? Innymi słowy: Nigdy nie rozumiałem, po co ona była i nigdy mi tego nikt logicznie nie wyjaśnił. W dodatku Wyborczej (Duży Format) przeczytałem artykuł będący czymś w rodzaju wyboru szantaży emocjonalnych, jakimi polscy katolicy próbują zmusić członków swoich rodzin do uczestnictwa w obchodach Wielkanocy. Klikając tutaj poczytasz oryginalny tekst , a jeśli Ci się nie chce, to służę przykładami takimi, jak ta wypowiedź o córce: (...) Amsterdam nie

087. Scenka rodzajowa.

 Syn przyjeżdża do matki z dość daleka (120 km), bo obiecał jej obwożenie po grobach rodzinnych znajdujących się w promieniu 250 km od jej miejsca zamieszkania. Zostawia wszystkie swoje obowiązki i jedzie, choć zupełnie nie leży to w jego interesie, ani nie jest zainteresowany grobbingiem, ani też związany emocjonalnie ze zmarłymi, którzy odeszli nim dorósł, w niektórych przypadkach nawet przed jego narodzeniem. Ale jedzie, bo wie, że w przeciwnym wypadku matka puści się w podróż autobusami, pociągami, a potem będzie czynić dzieciom wyrzuty z powodu swojej decyzji. Wchodzi na któreś tam piętro bloku, zastaje drzwi otwarte na oścież, słyszy głośny wrzask telewizora. Dziwi się, bo drzwi te zawsze były zamykane na klucz, nawet gdy w środku było pełno ludzi. Wchodzi do salonu, a tam matka na kolanach odprawia czary z telewizorem. Znaczy się, kapłan z telewizora odprawia obrzędy, ona w nich głośno uczestniczy. Nie przerywa nawet, gdy wchodzi syn. Ani pocałuj mnie w dupę, ani wypierdalaj. Je

084. Polska języka, trudna języka, my się duzio ucić chcieć nie bałdzo.

Myślałem, że niewiele mnie może zaskoczyć w grypserze katolickiej. Potworki słowne w stylu "ubogacać" już mnie nie ruszają, podobnie jak "Przyjdź, Rozeznaj!" z plakatu poniżej. Nie jakieś tam banalne "zobacz" lub "spróbuj". RO-ZE-ZNAJ!!! Zdjęcie z portalu Lekcjareligii.pl. Uodporniłem się, nie ma co! Czasem jednak nawet moja znajomość tej specyficznej nowomowy okazuje się dla wyobraźni niewystarczająca. Co powiesz na to: Męski Różaniec Warszawa 1 lipca 2023r. Dlaczego „Męski” Wierzymy, że naszą rolą, tj. rolą mężczyzn w Bożym zamyśle jest ochrona na życie wieczne wszystkich tych, których Bóg podarował nam tu na ziemi. Tak jak święty Józef był ziemskim opiekunem Świętej Rodziny, tak i my mamy zadanie bronić świętości naszych rodzin i bliskich. Chcemy czynić to razem, we wspólnocie mężczyzn. W tej jedności umacniamy naszą męską tożsamość i męskie cnoty. Nie wnikając w fakt jakiejś tajemniczej dla mnie różnicy między różańcem męskim i żeńskim (genit