Młoda, urodziwa mama ocierając pot ze zmęczonego czoła, stojąc przy garach mówi do trojga ślicznych dzieci:
–
Idźcie
do kaplicy pomodlić się o powrót tatusia, tak jak was na oazie
uczyli.
Zwracając
się do najmłodszego:
–
Dla
ciebie Jasiu jest specjalne zadanie, ksiądz proboszcz chciał, byś
pomógł mu na plebanii.
Cięcie,
kamera pokazuje piękny wieczór, księżyc prześwitujący przez
drzewa oświetla dwójkę rodzeństwa klęczącą pod figurą. Na
horyzoncie majaczy postać mężczyzny. To wojskowy, awansowany przez
Antoniego Macierewicza patriota, dumnie noszący nasz piękny, polski
mundur WOT, wraca na chwiejnych nogach. Co się stało? Może jest ranny?
Słychać modlitwę dzieci, która niesie go jak na anielskich
skrzydłach do domu. Otwiera z hukiem drzwi, przerażonej mamusi
talerze wypadają z rąk. Biegnie na pomoc, ale nasz obrońca
Ojczyzny, mimo obrażeń nie traci zimnej krwi, nie przeszkadza mu
nawet z gwinta opróżniana półlitrówa.
–
Baczność!
Spocznij! Miskę przynieś! Będę rzygał!
Mamusia
posłusznie biegnie wypełnić wolę głowy rodziny, połączonego z
nią świętym węzłem małżeńskim ojca jej dzieci (przebitka na
obrączkę na dłoni trzymającej miednicę).
–
Baczność!
Spocznij! Zmiana planu! Zesrałem się!!!
Cięcie,
ujęcie zacisznej plebanii, przy której stoi kaplica. Dwójka dzieci
nadal na kolanach. Ze środka dobiega donośny głos proboszcza pana.
–
Daj
ciumka! Daj księdzu ciumka, jak ci mówię!
Przebitka
na telewizor. Pan Karol, wystrojony w śnieżnobiały strój mówi:
–
Nie
lękajcie się! Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie!
–
Ciumka
daj, wpuścimy do pupy ślimaka – słychać głos księdza proboszcza.
– Pamiętam, jak jadłem kremówki!
– Niech żyje papież, niech żyje papież!
– DLA BOGA BOWIEM NIE MA RZECZY NIEMOŻLIWYCH!!!
– Kuuuurwaaaa, mundur se osrałem, ma być na jutro wyprany i wyprasowany, słyszałaś kurrrwoooo…??? – z oddali dobiega głos głowy rodziny, patrioty i przyjaciela pana Antoniego. Piszczałki akompaniujące „Arce Noego” wprowadzają nastrój niebiańskiego spokoju, po chińsku „tian’anmen”.
Żona powinna jak najszybciej na długi spacer cię wyprowadzić :D
OdpowiedzUsuń:-) Czekam aż się ziści, właśnie ją przywiozłem z lotniska. Bierze kąpiel. Na razie na spacerze tylko Ryszard, dziś jest jakaś ważna noc dla kotów, mijaliśmy ich zatrzęsienie. Jutro do pracy, ja i Świechna, za to od pojutrza mamy czas spacerowo-filmowy.
Usuńpo prostu Kupała... dziś 05:32 AM /koty ciotki Wiki do tego nie potrzebują/... u mnie też jest jakieś kocie ożywienie, rano po podwórku hasało pięć: trzy nasze i dwa sąsiedzkie... zgiełk i tumult, jakby słonie biegały chmarnie...
Usuńp.jzns :)
Tato nie wraca; ranki i wieczory
OdpowiedzUsuńWe łzach go czekam i trwodze;
Rozlały rzeki, pełne klechów bory
I pełno biskupów na drodze.
[Wybacz, Adasiu M...]
Jakoś tak mi się skojarzyło...
UsuńNie dziwię się skojarzeniom, gdyż nie mogę zaprzeczyć, iż użyłem wcale nie tak dalekiej, jak by się mogło zdawać, parafrazy "Powrotu taty". Chciałem jeszcze władować dosłowny cytat popularnego w pewnych kręgach powiedzenia, że "nie ma problemu, którego nie da się rozwiązać za pomocą różańca", ale stwierdziłem, że jeśli post będzie się składać z samych aluzji, to nie da się go czytać, a nawiązanie do tego zwrotu też uważne oko wychwyci, jeśli połączenie z mózgiem nie zostało uszkodzone.
UsuńMam parę problemów do rozwiązania. Szkoda, że instruktorka nie żyje, chętnie bym zapytała, jak się ich pozbyć za pomocą różańca. No, jedną osobę, to chyba wiem - udusić. Ale różaniec musiałby być solidny, nie żadna chińska taniocha.
UsuńTo zupełnie jak ja, mam kilka ciekawych problemów do rozwiązania, ale powiedziałbym raczej, że nie ma takiego problemu, którego nie dałoby się rozwiązać lepiej logiczną metodą, aniżeli różańcem. Na antyklerykalnych grupach fb padały różne propozycje zastosowań, było duszenie, było okładanie różańcem, były nawet kulki analne, ale twierdzę stanowczo że nawet do tak mało wyrafinowanych czynności da się znaleźć lepiej przystosowane narzędzia.
Usuńno weeeź... ja się mało nie zesrałem... ze śmiechu...
OdpowiedzUsuńale półitrówa?... teraz już tylko siódemki...
p.jzns :)
No tak to jest, jak człowiek wypadnie z branży i się zatrzyma na wspomnieniach z czasów studenckich i wczesnoemigranckich (przedunijnych). Mam słaby kontakt z pojemnościami butelek.
UsuńMój kolega, reżyser filmowy, po przeczytaniu kilku moich tekstów powiedział mi, że noszą cechy nurtu literackiego zwanego "nowym brutalizmem", ale nie weryfikowałem tego, bo nie przeczytałem żadnego przedstawiciela, ni żadnej przedstawicielki tego gatunku. O dziwo, za najznamienitszą bowiem przedstawicielkę tego gatunku uznawana jest kobieta, Sarah Kane. Piszę "o dziwo", bo stereotyp znasz.
Ile takich seriali rozgrywa się za ścianami domów... do bólu głowy doprowadza nawet uświadomienie sobie tego, a co dopiero bezsilność wobec jakiejkolwiek zmiany...
OdpowiedzUsuńMoja koleżanka - tłumaczka literatury, po przeczytaniu tekstu powiedziała mi: "Widzę, że idziesz w dokument".
UsuńI miała rację, podobnie jak Ty. Celowo w miniaturce wybrałem model małżeństwa konserwatywnego: Piękna kobieta, więc po pierwsze "należy jej się" przystojny mężczyzna, który ją potrafi utrzymać. Wojskowy będzie wysportowany i w mundurze lepiej wyglądający od źle ubranych kolegów. Utrzymanie jest pewne, bo i pensja oficerska jest pewna, do tego mieszkanie służbowe i inne przywileje. To w zasadzie tyle, co dziewczyna otrzyma od życia przy takich kryteriach wyboru. Rezygnacja z własnego rozwoju (czasem pod presją, a czasem z wygodnictwa - nie jest to ważne) ustawi ją w pozycji więźnia, który nie ma dokąd uciec. Reszta zależy od swojego rodzaju loterii, tzn. za kogo tak naprawdę kobieta wyszła za mąż. Popularne jest wtedy "zrobienie sobie" dzieci, męża nie ma całymi dniami w domu, a takie mamy liczą, że po narodzinach wreszcie ktoś je będzie kochał, co niekoniecznie musi nastąpić. No i w pewnym momencie pozostaje już tylko "żarliwa wiara", czyli "boże, zrób coś, bo sama sobie takie gówno zorganizowałam, że nie wiem jak z niego wyjść".
Znowu komentarze znikają, może w spamie?
OdpowiedzUsuńTym razem odnalazł się.
UsuńMyślę, że przesadziłeś z tą urodziwą mamą. Po kilku latach takiego życia wciąż urodziwa? Według rachunku prawdopodobieństwa ta mniej więcej trzydziestolatka wygląda na swoją własną matkę, bo nie ma czasu ani środków, aby o siebie zadbać.
OdpowiedzUsuńMasz rację, kobiety w takich związkach szybko tracą urodę, zwłaszcza jeśli się załamią i zaniedbają. Tym niemniej sam znam wyjątki od tej reguły. Według mnie, niezbędne jest przede wszystkim, by były wolne od nałogów, a po drugie, by dbały o siebie mimo wszystko.
UsuńJest jeszcze ciąg dalszy tego serialu....
OdpowiedzUsuńBo czasami kobieta wyzwala się z takiego "wspaniałego" życia, zabiera dzieci i parę drobiazgów i wyprowadza się nie wiadomo gdzie. I zaczyna całkiem nowe, normalne życie. Ale wtedy musi dużo wody w Wiśle upłynąć zanim ci zakłamani i bogobojni przestaną ją wyklinać....
I oby jak najwięcej znajdujących się w takiej sytuacji kobiet w ten sposób poprowadziło akcję serialu, bo to jedyna droga dająca im szansę na lepsze życie. W tym czasie bogobojni mogą sobie wyklinać do woli - z własnego doświadczenia wiem, że gdy konsekwentnie im pokazujesz, że masz ich w dupie i wystarczająco stanowczo powtarzasz im, by zajęli się swoim życiem, bo tylko to leży w ich kompetencjach, to zaczynają się bać truć ci nad uszami, zdarza im się to coraz rzadziej i rzadziej - próbują szukać tych, co sobie pozwolą wejść na głowę.
Usuń