Przejdź do głównej zawartości

027. Co jeszcze musi się stać?

 Dziś mam dla Ciebie jeden temat: Małżonka moja, Świechna, podniosła na swym blogu sprawę kolejnych odkrywanych po latach grobów indiańskich dzieci, które straciły życie w katolickich szkołach w Kanadzie, gdzie poddawano je siłowej chrystianizacji i pozbawiano własnego dziedzictwa kulturowego. Tyle, że nie od strony samych zbrodni dokonanych przez duchownych, a w kontekście milczenia katolików. Powtórzę zatem za nią: "W polskiej prasie niewielu zainteresowałaby kwestia dziecięcych grobów, gdyby nie palenie kościołów. Poważnie, ilu blogerów tknęłoby temat bez tej sensacji? (Kliknij tu, jeśli chcesz poczytać oryginał)".

Zastanawiasz się czasem, co musi się stać, by Kościół Katolicki (mam tu na myśli ten zgodny z definicją, traktowany jako wspólnota wszystkich wiernych, nie tylko samych duchownych) przeprosił i zadośćuczynił za zbrodnie, ba, żeby choć zaczął o nich mówić, albo lepiej, by zaczął je uczciwie analizować?! I dlaczego większy krzyk jest z powodu płonących miejsc kultu, niż z powodu odnalezienia martwych dzieci? Zważywszy, że Kościół budował swą pozycję metodycznie niszcząc i zacierając wszelkie ślady po konkurencyjnych religiach, paląc i równając z ziemią ich święte miejsca, mordując ich wyznawców, taka wrażliwość na punkcie płonącej świątyni własnej jest co najmniej obłudna. Nic by nie płonęło z powodu zbrodni kanadyjskiej, gdyby Wojtyła za nią przeprosił w imieniu Kościoła i zadośćuczynił za pomocą kościelnych finansów, gdy był o to upominany. Karol Kremówa wolał stękać, że pamięta jak jadł kremówki, a w ogóle to prezerwatywy są be. Bezsilność wobec takiego lekceważenia może wkurzyć. Mnie irytuje, a co dopiero samych zainteresowanych.


Kora - Zabawa w chowanego.

Jak sądzisz, jak trzeba się zachować wobec wiernego katolickiego, żeby zareagował? By wprowadził przejrzystość działań kościelnych (z finansami włącznie), by wymusił pedagogiczne przygotowanie dla tych duchownych, którzy chcą pracować z nieletnimi, by wprowadził obowiązek regularnych szkoleń w zakresie ochrony dzieci, by wdrożył funkcjonujące w świeckich szkołach procedury polisy ochronnej dla podopiecznych, by egzekwował je skutecznym nadzorem prawnym, by każde podejrzenie przemocy trafiało do prokuratury?! Bo widzisz..., mnie nie satysfakcjonuje pieprzenie, że "palenie kościołów, czy niszczenie pomników Wojtyły, to nie metoda". Ja się chcę dowiedzieć jednego: Co konkretnie wierni chcą zrobić, by uzdrowić swą przepełnioną zbrodniami i łajdactwem instytucję religijną?! Zanim zapłonęły kościoły, wierni zgodnie MILCZELI, PALILI GŁUPA, UDAWALI ŚLEPYCH I GŁUCHYCH, MIELI W DUPIE OFIARY INDOKTRYNACJI SWEJ SEKTY, KLASKALI KAROLOWI!

Komentarze

  1. Nie wiem, co musi się stać i nie wiem czy przeprosiny wystarczą!
    Co z tego, że przeprosi papież jeden z drugim, skoro ortodoksyjni z plemienia rydzyka i tak to zlekceważą, bo przecież to dzieci wiodły kapłanów na pokuszenie!
    Nadal słychać, że kto podnosi rękę na kościół w Polsce, ten podnosi na ojczyznę!
    Co z tego, że arb Polak przeprosił?
    Rodzice domagają się cudów od nauczycieli, ale czy zainteresowali się, co dzieci robią na religii?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście nie mogę się wypowiadać w imieniu ofiar, ale z mojej strony elementarna uczciwość wymaga przeprosin, zadośćuczynienia oraz poddania Kościoła kontroli prawnej i prawu informacji publicznej, bo bez przejrzystości, bez ustalenia zakresu odpowiedzialności, a także bez odpowiednich szkoleń z zakresu polisy ochronnej dla dzieci, nic się nie zmieni.

      Usuń
  2. Jak wiemy Kora byla ofiarą pożal się "śmiechuzwiędnego, niczym nieskalanego kościoła pod wezwaniem nienruszalności i pseudoczystości" organu, który okryty bezpodstawną ochroną wielu państw , rozplenił swoje zboczenia na cały świat. Jezus będąc na ziemi skwitował krótko taką postawę: "nigdy was nie znałem" i zamierza wykonać wyrok na pseudo duchownych nominalnego koscioła. Księga Apoklaipsy w 18 i 19 rozdziale jasno o tym pisze...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiedzmy sobie szczerze: To nie jest nawet religia oparta na Dekalogu, obecnie podstawą są przykazania kościelne i wypowiedzi medialne hierarchów.

      Usuń
    2. Dokładnie! W samo sedno...

      Usuń
  3. Obawiam się że NIC SIĘ NIE ZMIENI....I NIC SIĘ NIE STANIE...
    Przed chwilą przeczytałam / na onecie/ że na Jasnej Górze mszę celebrował ksiądz, który został ukarany przez Watykan za tuszowanie pedofilii
    Parę lat temu byłam na spotkaniu z dziennikarką/pisarką Justyną Kopińską w związku z promocją jej ksiązki pt: "Z nienawiści do kobiet". Opisuje w tej książce m.inn przestępstwo seksulne księdza wobec 12-letniej dziewczynki. Gdy badała tę sprawę w klasztorze do którego został przeniesiony ten ksiądz zapytała wszystkich obecnych na spotkaniu księży: "Ile dzieci musi zgwałcić ksiądz żeby przestał być księdzem?" Została oczywiście natychmiast wyproszona...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko się zmienia, być może większość wiernych nie jest do tego skłonna, ale już zdobycie nowych fanatyków, wiernych władzy kościelnej, czegokolwiek by ona nie miała na sumieniu, może być trudne. Mamy na półce "Z nienawiści do kobiet", więc pewnie wkrótce ją przeczytam, za to sytuacja celebracji na Jasnej Górze o tyle mnie nie dziwi, że już dość dawno temu z sanktuarium przekształciła się polityczną chlewnię o charakterze faszystowsko-komunistycznym, więc takie demonstracje p.t.: "Na kolana, motłoch, Watykan może nam skoczyć" wcale mnie w tym miejscu nie zaskakują, zwłaszcza że odbywa się to pod patronatem Rydzyka, który mocno pachnie komunistyczną bezpieką, możliwe nawet, że moskiewską.

      Usuń
    2. Niestety, obawiam się, że Stokrotka ma rację - nic się nie zmieni. Przynajmniej w Polsce, gdzie kler wciąż zachowuje się jakby ta śmieszna czapka z pomponem była co najmniej koroną - i co gorsza, spora część ludu uważa, że tak być powinno. Gdzie wielu ludzi WIDZI i nawet krytykuje zachowanie kleru, a mimo to w niedzielę drepta do kościoła i wysłuchuje wciąż tych samych, wytartych, pustych banałów, bez żadnej treści. Gdzie ludzie mówią: Wierzę w Boga, a nie w księży! Ale zapominają, że wszystko, co o tym Bogu wiedzą, to właśnie z Kościoła, którego rzekomo nie poważają.
      To tak, jakby tankować paliwo i jednocześnie ignorować stacje benzynowe. Skoro uważam, że ktoś kłamie, to logiczne wydawałoby się odrzucenie jego nauk. Ale tak nie jest, jak widać. I ci, co rzekomo nie wierzą w Kościół, bezwiednie wykonują jego polecenia, przekonani że tego właśnie chce od nich Bóg - wytwór tegoż Kościoła.

      Usuń
    3. Nitager, obawy oczywiście są i u mnie, sądzę nawet, że dziwnym by było, gdybym był ich pozbawiony. W temacie zachowań społecznych przywykłem do tego, że tłum jest nieprzewidywalny. Jestem w tym bardzo podobny do Ciebie, o ile sobie przypominam, to w czasach największych triumfów PO, byliśmy jedynymi spośród znanych mi blogerów, którzy obawiali się skompromitowanego zdawać by się mogło PiS-u, ze względu na jego twardy elektorat, który utrzymywał się na stałym poziomie 25-30%. Tym niemniej, żyję w kraju, w którym kler panoszył się jeszcze bardziej niż w Polsce, było to nie tak dawno, bo za mojego życia i dziś sytuacja się diametralnie odmieniła. Obawy obawami, ale myślę, że pozycja duchowieństwa w Polsce w niedalekiej przyszłości zostanie mocno skorygowana.

      Usuń
  4. To, co się dzieje, nie zmieni poglądów wyznawców, którzy są częścią tej instytucji, żeby grupa dawała im poczucie lepszości w porównaniu z innymi i wyciszała lęk przed śmiercią. Jeśli motywacje pozostawania w KrK są egoistyczne, nie ma sensu oczekiwać refleksji związanych z działalnością instytucji, jakkolwiek byłaby ona zbrodnicza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyznawców pewnie nie, sami wiemy, jakim szerokim łukiem omija sprawy zbrodni nasza głęboko wierząca koleżanka, która woli zajmować się bojkotem J&J. Za to młodzież...., aż sam jestem ciekaw, jak to się rozwinie.

      Usuń
  5. Aby nastąpiła w k.k. jakakolwiek pozytywna zmiana, sam kościół katolicki powinien się zmienić od środka, wejść na drogę demokratyczną, ale to oczywiście nie nastąpi, choć oczywiście istnieją
    w k.k. jednostki, które są krytyczne wobec tego, co jest udziałem tej ośmiornicy o strukturze mafijne. Drugim elementem naprawy byłaby "skrucha i pokuta" wyznawców kościoła katolickiego, do czego też nie dojdzie (no, może za dwa, trzy pokolenia). Trzecim klockiem w tej układance byłoby odcięcie kościoła katolickiego od kasy, do czego oczywiście za rządów pisu nigdy nie dojdzie, a i nie wiem, czy w innych konfiguracjach politycznych byłoby to możliwe. Myślę, że trzeba cierpliwie czekać. Utrzymuję, że dopiero dzisiejsi nastolatkowie doczekają czasów, w których k.k. stanie się skamieliną, o której będzie się rozmawiać głównie w kategoriach historycznych. Dla mnie ciekawe jest to, że cały ten ambaras religijny dotyczy u nas, a pewnie i na cały świecie, katolików, nie zaś innych odłamów religii chrześcijańskiej. Ewangelicy na ten przykład zupełnie inaczej reagują na to, co dzieje się w naszym kraju, ale to temat na inną rozmowę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najogólniej mówiąc, uważam, że Kościół powinien podlegać tym samym zasadom, co każda inna instytucja. Przejrzystość finansów, dostęp do kontroli pełna odpowiedzialność karna, spełnianie wymagań personalnych (wykształcenie, kursy, certyfikaty), zwłaszcza dla tych duchownych, któzy mają kontakt z bezbronnymi, czyli dziećmi i niepełnosprawnymi.

      Usuń
  6. Podejrzewam, że katolik mniej wierzy w Boga, a więcej w księdza...
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obstawiam, że co przypadek, to inna motywacja, inne mechanizmy iluzji i zaprzeczeń. Pozdrawiam.

      Usuń
  7. raczej unikam stawiania sobie takich filozoficznych pytań uważając te rozważania za jałowe... jeśli już, to tylko dla czystego sportu, na pewno nie na poważnie... ale wtedy wychodzi mi odpowiedź, że cokolwiek by się nie stało, to kościół (rzymskokatolicki) rozumiany jako pewna grupa (wspólnota?) wyznawców za nic nie przeprosi i nie chodzi tu bynajmniej o kwestie techniczne, ale o to, że taki przeciętny wyznawca nie czuje się za nic (współ)odpowiedzialny... jedyne przeprosiny, jakie miewają czasem miejsce, to ze strony tegoż kościoła rozumianego jako instytucja, związek wyznaniowy, ale na czym one tak naprawdę polegają?... tylko na tym, że szef tej organizacji czasem coś jęknie symbolicznie, zwykle na temat jakichś dawnych czasów, tak z własnej inicjatywy i zwykle bez poparcia części swoich podwładnych, ale na tym sprawa się kończy...
    tak, czy owak, nie są to przeprosiny, które mogłyby satysfakcjonować tych, którzy przeprosin oczekują...
    ...
    co prawda wierzę, że kiedyś ten kościół stanie w szeregu wraz z innymi kościołami /sanghami, zborami, etc/ na identycznych zasadach, ale to jest tylko wiara, myślenie życzeniowe, iluzja tworzona przez umysł, jednak czy wtedy dojdzie do jakichś konkretnych rozliczeń i przeprosin?... tak daleko moja wiara już nie sięga, aby to sobie wyimaginować...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, gdy teraz czytam to pytanie, brzmi mi ono nieprzyjemnie, "filozoficznie" to nawet jest eufemizm, z perspektywy czasu wydaje mi się po pierwsze retoryczne, a po drugie histeryczne. Z drugiej jednak strony, gdyby miało ono szansę uzyskać odpowiedź adresatów, to wcale by takie nie było, to brak szans na informacje zwrotną powoduje, że emocje pytania są przerośnięte, to tak jakbym pytał pana gadającego w telewizorze. A że przeciętny wyznawca nie czuje się za nic odpowiedzialny, to dla mnie nie ulega wątpliwości, wystarczy zresztą zapytać o poczucie współodpowiedzialności na dowolnym forum, a po odrzuceniu wulgaryzmów pozostaną Ci odpowiedzi racjonalizujące, bagatelizujące, bądź przerzucające odpowiedzialność. Przerabiałem to w złotych czasach onetowskiej blogosfery i drzewkowych forów tego portalu. Mamy też głęboko wierzącą, działającą aktywistkę kościelną (przy kościele irlandzkim, więc szczęśliwie nie tak upolitycznionym, jak polski) i ona najzwyczajniej w świecie nie jest zainteresowana tematem, a raczej udaje, że go nie ma i nie chce o nim słyszeć, więc jej nie zmuszamy.

      Usuń
  8. - CO JESZCZE MUSI SIĘ STAĆ? - Muszą zacząć i u nas płonąć ... plebanie... Nie mam na myśli zdarzeń losowych - pioruny, ogień wiary, ogniska nawróceń, krótkie spięcia dyskusyjne... itp. Nie sądzę jednak, by zaczęło się to w... XXI wieku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że dużo skuteczniejsze by było pustoszenie kościołów. Bolesna operacja oderżnięcia ryja od koryta byłaby według mnie pozytywnym impulsem do oczyszczenia tej instytucji z przestępców.

      Usuń
    2. Na to poczekaj do XXIII wieku... Wtedy w Europie raczej zabraknie chrześcijan.

      Usuń
    3. W moim miasteczku "wypasiona" dwupiętrowa plebania stanęła w niecale pół roku. Kościół budowany jest już ponad 20 lat... Potrójna Jedność zkwateruje się gdzie bądź. Proboszcz musi ją godnie reprezentować w pałacu nieco bardziej wygodnym od stajenki betlejemskiej...

      Usuń
    4. Pamiętam jak w Puławach pod koniec lat osiemdziesiątych proboszcz kościoła garnizonowego zbierał "na dom parafialny". Z kilkuletnich zrzutek wybudował dwa garaże dla swoich samochodów i na tym się skończyło, bo wikariusze go podkablowali wiernym podczas kazania, była chryja, proboszcza przeniesiono tak, jak przenosili pedofilów, na inną parafię, a ukarano wiernych, odbierając im parafię (musieli dymać do odległego kościoła).

      Usuń
  9. Zadajesz pytanie:

    "Ja się chcę dowiedzieć jednego: Co konkretnie wierni chcą zrobić, by uzdrowić swą przepełnioną zbrodniami i łajdactwem instytucję religijną?! "

    Odpowiedź jest prosta i zarazem okrutna - wierni nie zamierzają nic zrobić.
    Nic nie zrobią bo nikt ich nie nauczył myślenia.
    Uczęszczałem na religię nawet jeszcze w technikum. Mam nawet tzw. religijną maturę.
    Nie pamiętam jednak, by kiedykolwiek na tych lekcjach wyjaśniano nam, a później przed tą "maturą" ksiądz próbował dyskusji na temat: dlaczego Jezus tak powiedział. Wszystko skupiało się na wpojeniu nam, że to właśnie powiedział i mamy według tego postępować bez szemrania.
    Wielu mieszkańców terenów zurbanizowanych dosyć wcześnie zauważyła ten rozziew między nauką religii a postawą chrześcijańską. Mieszkańcy prowincji do dziś mają wpojone, że co ksiądz powiedzieli to święte. Oczywiście, część mieszkańców tych regionów wyjechała na studia, inni ruszyli w Polskę za pracą. Reszta, która pozostała teraz głosuje na pis.
    Jak więc możesz oczekiwać, że oni coś zrobią?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Leszku, myślę że masz rację, mimo to chciałbym mieć możliwość zadania tego pytania wiernym, i zmuszenia ich do odpowiedzi: "MAMY TO W DUPIE, NIE ZROBIMY NIC". Wtedy będzie jasno i klarownie, a tak, to mi marudzą, że ich wiarę atakuję, skromnie pomijając fakt, że czynnie uczestniczą w tym szambie.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

078. Ominąć tradycję.

Nikt tej Wielkanocy już nie rozumie, a może i nie potrzebuje! Ewa Kaleta, Wyborcza, Duży Format. Oj, jak mi nie szkoda! Mam uraz do tych świąt, choć jednocześnie są dla mnie ważne, bo stanowią wyznanie i dowód mojej stabilnej rozłączności z chrześcijaństwem. Po prostu nigdy nie kupowałem tej historii o wszechmocnym facecie, który daje się zabić po to jedynie, by mógł mi wybaczyć grzechy. Nie kumam ciągu przyczynowo-skutkowego, a Ty? Zakładając nawet na chwilę, że posiadł moc darowania mi życia wiecznego, jak mu w tym pomogła jego własna śmierć? Innymi słowy: Nigdy nie rozumiałem, po co ona była i nigdy mi tego nikt logicznie nie wyjaśnił. W dodatku Wyborczej (Duży Format) przeczytałem artykuł będący czymś w rodzaju wyboru szantaży emocjonalnych, jakimi polscy katolicy próbują zmusić członków swoich rodzin do uczestnictwa w obchodach Wielkanocy. Klikając tutaj poczytasz oryginalny tekst , a jeśli Ci się nie chce, to służę przykładami takimi, jak ta wypowiedź o córce: (...) Amsterdam nie

087. Scenka rodzajowa.

 Syn przyjeżdża do matki z dość daleka (120 km), bo obiecał jej obwożenie po grobach rodzinnych znajdujących się w promieniu 250 km od jej miejsca zamieszkania. Zostawia wszystkie swoje obowiązki i jedzie, choć zupełnie nie leży to w jego interesie, ani nie jest zainteresowany grobbingiem, ani też związany emocjonalnie ze zmarłymi, którzy odeszli nim dorósł, w niektórych przypadkach nawet przed jego narodzeniem. Ale jedzie, bo wie, że w przeciwnym wypadku matka puści się w podróż autobusami, pociągami, a potem będzie czynić dzieciom wyrzuty z powodu swojej decyzji. Wchodzi na któreś tam piętro bloku, zastaje drzwi otwarte na oścież, słyszy głośny wrzask telewizora. Dziwi się, bo drzwi te zawsze były zamykane na klucz, nawet gdy w środku było pełno ludzi. Wchodzi do salonu, a tam matka na kolanach odprawia czary z telewizorem. Znaczy się, kapłan z telewizora odprawia obrzędy, ona w nich głośno uczestniczy. Nie przerywa nawet, gdy wchodzi syn. Ani pocałuj mnie w dupę, ani wypierdalaj. Je

084. Polska języka, trudna języka, my się duzio ucić chcieć nie bałdzo.

Myślałem, że niewiele mnie może zaskoczyć w grypserze katolickiej. Potworki słowne w stylu "ubogacać" już mnie nie ruszają, podobnie jak "Przyjdź, Rozeznaj!" z plakatu poniżej. Nie jakieś tam banalne "zobacz" lub "spróbuj". RO-ZE-ZNAJ!!! Zdjęcie z portalu Lekcjareligii.pl. Uodporniłem się, nie ma co! Czasem jednak nawet moja znajomość tej specyficznej nowomowy okazuje się dla wyobraźni niewystarczająca. Co powiesz na to: Męski Różaniec Warszawa 1 lipca 2023r. Dlaczego „Męski” Wierzymy, że naszą rolą, tj. rolą mężczyzn w Bożym zamyśle jest ochrona na życie wieczne wszystkich tych, których Bóg podarował nam tu na ziemi. Tak jak święty Józef był ziemskim opiekunem Świętej Rodziny, tak i my mamy zadanie bronić świętości naszych rodzin i bliskich. Chcemy czynić to razem, we wspólnocie mężczyzn. W tej jedności umacniamy naszą męską tożsamość i męskie cnoty. Nie wnikając w fakt jakiejś tajemniczej dla mnie różnicy między różańcem męskim i żeńskim (genit