Przejdź do głównej zawartości

124. Panie, ty się tym zajmij!

 Prawdopodobnie znasz hasło zawarte w tytule. Jest to jeden ze sloganów promocyjnych chrześcijaństwa, a jego atrakcyjność polega na tym, że niesie przesłanie o obecności wszechmocnego opiekuna, który za ciebie rozwiąże problemy. Zresztą, nazywanie jakiegoś bóstwa swoim ojcem, też ma podobne znaczenie. Ponieważ w życiu bywa ciężko, przyda się wszechmocny tatuś. Trochę to dziwne w ustach dorosłych ludzi, ale nie każdy człowiek jest dojrzały emocjonalnie. Metryka nie ma tu wiele do powiedzenia. Biblia również, bo przecież niejaki Bóg dał ponoć człowiekowi wolną wolę, żeby jednak sam się sobą zajął.

 Moim psychologiem jest ksiądz.

- Nauczycielka z mojej byłej pracy.

Powyższe zdanie wypowiedziała moja cierpiąca na zaburzenia lękowe, wychowana w alkoholowej, ale wysokofunkcjonującej rodzinie koleżanka. Perfekcjonizm, pracoholizm, zaburzenia kontroli, to problemy, z którymi boryka się na co dzień i są one tak jaskrawe, że widzę je nawet ja. Pomimo tego, że zwłaszcza w pandemii, miała silne ataki paniki, uniemożliwiające jej normalne funkcjonowanie, nigdy nie udała się do psychologa, bo... (tu patrz na jej "mądrość" życiową rzyciową, bo zbiera dzięki temu od życia codzienne razy w dupę). Dlaczego? Bo ksiądz jest DOKŁADNYM PRZECIWIEŃSTWEM psychologa.

To nie pomyłka. W kwestii podstawowej, czyli odpowiedzialności za życie, ksiądz mówi "zaufaj Bogu", a psycholog (właściwie psychoterapeuta) "zrób to sam, bo nikt za ciebie tego nie zrobi". Ksiądz mówi "wszystko jest po coś, jest to część bożego planu", a terapeuta "wszystko ma swoje konsekwencje, więc zastanów się, co chcesz osiągnąć i rób tak, by konsekwencje czynów cię do celu przybliżały". Ksiądz mówi "módl się, a Bóg ci wskaże drogę", psychoterapeuta powie "modlitwa cię zrelaksuje i uspokoi, więc jeśli wierzysz i jest ci to potrzebne, to rób to, a jak nie wierzysz, to znane są również inne techniki relaksacyjne - i tak za działanie odpowiadasz TY, więc SAM dbaj o siebie".

W przestrzeni publicznej pojawia się wielu katocelebrytów, zazwyczaj ich historię brzmią podobnie: "Piłem, ćpałem, Bóg mi pomógł". Znaczy się, że co, mówił: "Napij się, przyćpaj, pomogę ci"? No nie, jest lepsze wytłumaczenie. Nawet w programie 12 kroków znajduje się postulat zaufania sile wyższej. To może zadziałać dlatego, że osoba uzależniona ma umysł tak nastawiony na zaspokojenie głodu narkotycznego, że musi na jakiś czas PRZESTAĆ KOMBINOWAĆ PO SWOJEMU, a zacząć WYKONYWAĆ ZALECENIA TERAPEUTYCZNE nawet, jeżeli ich znaczenia nie rozumie. Potem, po terapii, już SAMEMU trzeba się pilnować. Zauważ, że znany z mówienia o swej religijności Cezary Pazura, ma za sobą co najmniej jeden rozwód już po "nawróceniu", a Misiek Koterski jest w trakcie swojego, więc to UFANIE sile wyższej do opisu świata nie wystarcza. Kolokwialnie mówiąc: Jak chcesz kupę, to idź do kibla, bo choćby twa wiara i ufność Bogu były nie wiem jak wielkie, to i tak się zesrasz.


Jethro Tull - Wind Up/ Locomotive Breath

Moja rekomendacja w kwestii tytułowej prośby: Jeżeli na czymś Ci zależy, to TY musisz działać. Warto jednak pamiętać, że dotyczy to spraw związanych z TOBĄ. Chcesz zdrowia - dbasz o zdrowie, chcesz mądrości - uczysz się nie tylko swej specjalizacji zawodowej, ale i wszelkich zdobyczy humanistycznych, pragniesz urody - dbasz o nią. Jeżeli pragniesz czyjejś miłości, to już inna sprawa. Nic na siłę. Możesz jedynie okazać zainteresowanie, wyznać swoją miłość. No i wtedy możesz sobie powiedzieć, jeśli Cię to kręci "PANIE, TY SIĘ TYM ZAJMIJ", ale prawda jest taka, że znajduje się to POZA TWOIM WPŁYWEM. Jest rzeczą ekstremalnie nielogiczną, zawracać sobie głowę tym, czego nie możesz zmienić, więc pogódź się z tym. A jeśli masz wątpliwości, pogadaj o tym z psychoterapeutą, razem ustalicie, gdzie się kończą twoje wpływy. Nie martw się, Świat będzie trwać, jak nie ten, to inny.

Komentarze

  1. Wszystko o czym piszesz zawiera się w haśle: pan Bóg podeśle ci łódź, ale wiosłować musisz sam. Niestety wielu ludzi tego nie rozumie...lub tak jest wygodniej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wygodniej, ale o ile szkodliwiej dla zdrowia psychicznego i jakości życia. I pal go sześć, jak ktoś niszczy tylko swoje życie, ale przecież wiemy, że najfajniej to spieprzyć życie dziecku, a potem się dziwić, co z niego wyrosło, przecież nie tego go uczyli.

      Usuń
  2. Cześć. Ja pierwszy raz widzę to hasło które wrzuciłeś na początku. Nie znałem tego w ogóle. I nawet uśmiechnąłem się z tego powodu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Tomek. Gdzieś poniżej @Asenata mi podpowiedziała, że jest to modlitwa (czy też jej fragment) księdza Dolindo. Ja to hasło poznałem, gdy już było wiralem w mediach społecznościowych. Ciekaw jestem z jakiego powodu Ty się uśmiechnąłeś, bo mój uśmiech wywołuje porównanie z sytuacjami, w jakich ja używałem tego zwrotu (ty się tym zajmij) - działo się to wyłącznie wtedy, kiedy ja byłem przełożonym i mówiłem to do podwładnego lub w projektach partnerskich, ale takich, gdzie ja koordynowałem działania (np. byłem reżyserem).

      Usuń
    2. Uśmiechnąłem się, ponieważ to mi pokazało jak daleko jestem od tego towarzystwa w czerni 😄

      Miłej soboty i niedzieli 😃

      Usuń
    3. Przy okazji możesz sobie uświadomić, jak bardzo brak tej bliskości NIE PRZESZKADZA w życiu.
      Miłego weekendu.

      Usuń
  3. a wiesz co ja nie byłam ale oglądam filmy i mam znajomych...ten program AA gdzie grupa recytuje znany wierszyk, no nie podoba mi się. oraz znam przykłady "nawróceń w trakcie leczenia. więc trochę się to dziwnym wydaje. powinieneś liczyć na siebie i lekarza i sobie zaufać i komuś, kto ciebie z tego pomoże wyciągnąć ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i dodam, że gdybym była w takiej grupie to stanowczo bym odmówiła klepania tej formułki tak jak kiedyś pacierzy.

      Usuń
    2. @Teatralna, poruszyłaś bardzo skomplikowany temat, właściwie nadający się na cały felieton (i to bardziej na moim drugim blogu, społeczno-politycznym, niż tu, na antyklerykalnym). Zatem w skrócie:
      Grupy AA powstały w 1935 roku, gdy nie istniało pojęcie psychoterapii uzależnień. Ich założenia wymyślili laicy, jedynie na bazie własnych doświadczeń, a nie na bazie badań na reprezentatywnej grupie chorych, więc siłą rzeczy, były obarczone dużym błędem. Jeśli dobrze pamiętam, założyli je amerykańscy Żydzi, którzy próbowali połączyć niemożliwe, czyli wiarę w jedynego Boga z powszechnością ruchu, także dla niewierzących - wychodzi z tego wiele sprzecznych śmiesznostek.
      Rytuały na początek mitingu mógłbym przeboleć, podobnie jak potrafiłem przeboleć rytuały na początek zbiórki harcerskiej. Ma to cele wspólnotowe, nie do każdego to przemawia. W wojsku też tak jest. Coś innego mnie irytuje w ruchu AA, mianowicie antyterapeutyczny przekaz, czyli zrzucenie odpowiedzialności za zdrowienie z siebie samego na siłę wyższą. Druga niebezpieczna sprawa, to brak moderacji terapeuty, więc każdy może gadać, co mu ślina na język przyniesie, często są to rzeczy sprzeczne z zaleceniami terapeutycznymi - wiem, bo widziałem na własne oczy, słyszałem na własne uszy. Byłem np. świadkiem entuzjastycznej opowieści o ślubie dwojga alkoholików, którzy poznali się na terapii i szybko powzięli taką decyzję, wbrew wyraźnemu zaleceniu terapeutycznemu, by odczekać 2 lata (to okres emocjonalnej destabilizacji). Mało tego, podzielili salę na część dla pijących i część dla niepijących, zamiast zgodnie z zaleceniami wcale nie kupować alkoholu. Terapeuta od razu by wkroczył z informacją zwrotną, a na mitingu AA nie ma takiej możliwości.
      Dlaczego zatem dla NIEKTÓRYCH formuła AA może być pomocna? Dlatego, że w początkowej fazie abstynencji, wszystko co pomaga ją zachować, jest pomocne. Tu widzisz, że jesteś w grupie osób z takimi samymi problemami, że możesz spotkać zarówno robotnika niewykfalifikowanego po podstawówce, jak i panią profesor medycyny. Gdy człowiek uzależniony chce trzeźwieć, jedną z najcięższych do pokonania spraw jest utrata dotychczasowego, pijącego towarzystwa, poczucie osamotnienia, gdy zdają sobie sprawę, że głównym czynnikiem łączącym było chlanie. Drugą bardzo ważną rzeczą, jest konieczność ZAUFANIA. I to komuś, kto podważa cały Twój dotychczasowy sposób życia. Niektrórym ludziom, zwłaszcza tym z zaburzeniami kontroli, perfekcjonizmem, narcyzmem, łatwiej przychodzi zaufać "sile wyższej", niż zwykłemu człowiekowi, wyśmiewanemu dotychczas psychologowi lub terapeucie (z pewnością spotkałaś się gdzieś w sieci ze zwrotem "głupie, psychologiczne gadanie"), zwłaszcza że osoby pijące niesłychanie często traktowały niepijących, jak sztywniaków, którzy nie potrafią się bawić. Nie dla każdego jest łatwo uznać, że takim podejściem krzywdził tych, co okazuje się, że mieli racje. Łatwiej jest "zaufać sile wyższej". Jak już napisałem, według mnie nie jest to zbyt terapeutyczne, ale czasem niektórym potrzeba czasu na zastanowienie, odpoczynek od alkoholu i trzeźwe spojrzenie na siebie, żeby móc pracować nad faktyczną terapią. Bywają też i grupy terapeutyczne pracujące na 12 krokach AA, co budzi mój mocny sprzeciw, ale są ludzie, którzy je wybierają. Cóż..., każdy z nas jest dorosły i ma prawo wybrać!

      Usuń
    3. no dziękuję ci , wytłumaczyłeś mi arkana. nie miałam kontaktu i nie byłam w grupie. nie znam zasad. ale jestem przerażona...

      Usuń
  4. " Panie, ty się tym zajmij!"
    inaczej "Jezu, Ty się tym zajmij!"
    To modlitwa księdza Dolindo ( nie znam)

    "Ponieważ w życiu bywa ciężko"
    Przyda się ktoś do kogo można się zwrócić w godzinie rozpaczy.

    "Pomimo tego, że zwłaszcza w pandemii, miała silne ataki paniki, uniemożliwiające jej normalne funkcjonowanie, nigdy nie udała się do psychologa:
    To niedobrze.
    W pierwszej kolejności idziemy do lekarza.
    Tylko trzeba mieć szczęście, żeby trafić na takiego, który się nami autentycznie zajmie.
    A nie odbębni wizytę.

    "W kwestii podstawowej, czyli odpowiedzialności za życie, ksiądz mówi "zaufaj Bogu", a psycholog (właściwie psychoterapeuta) "zrób to sam, bo nikt za ciebie tego nie zrobi"
    Nieraz są takie sprawy gdzie sobie człowiek sam nie może poradzić.
    Stara się i wtedy ta wiara, że Bóg czuwa może być pomocna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Chcesz zdrowia - dbasz o zdrowie"
      Może trochę, ale nie do końca.
      choroba dopada nawet tych co się "dobrze prowadzą"

      "chcesz mądrości - uczysz się nie tylko swej specjalizacji zawodowej, ale i wszelkich zdobyczy humanistycznych"
      Musimy odróżnić mądrość od inteligencji

      "pragniesz urody - dbasz o nią"
      Jak się nie ma urody to i środki pomocnicze nie pomogą
      No może tylko trochę zatuszują mankamenty 😉

      Usuń
    2. Dzięki za wyszukanie ks. Dolindo, ja poznałem to hasło już wtedy, gdy były wiralem w mediach społecznościowych i od czasu do czasu mi wyskakiwało powtarzane przez niektórych znajomych. "Przyda się ktoś do kogo można się zwrócić w godzinie rozpaczy" - możesz to i tak określić. Z punktu widzenia osoby niewierzącej, jak ja, jest to placebo. Oczywiście, że w pierwszej kolejności należy iść do lekarza. I to jest to, co możemy zrobić. Lekarz nie zawsze potrafi pomóc, ale wie więcej, zwłaszcza od siejącego dezinformację internetu. Jest taka znana modlitwa, "O pogodę ducha" się nazywa. Jest w niej psychologiczna mądrość, która odrzuca magiczne myślenie, nie buduje iluzji, że jak się pomodlę, to stanie się tak, jak ja chcę. Jej treść być może znasz, ale przypomnę:
      Boże, użycz mi pogody ducha,
      Abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić,
      Odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić,
      I mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.

      Usuń
    3. "Z punktu widzenia osoby niewierzącej, jak ja"

      I mamy właśnie te różne punkty widzenia.
      Każdy z nas ma inne potrzeby i ja staram się to zrozumieć.
      To, że ja ma swoje podejście do spraw wiary nie znaczy, że kto inny musi je podzielać.

      Usuń
  5. Od dawna (od czasu małżeństwa) mam w zwyczaju zaprzątać sobie umysł tym, na co nie mam wpływu, czarnymi myślami i lękowym "zaraz stanie się COŚ" - niesprecyzowane coś. Martwieniem się na zapas.
    Ale to się wiąże z depresją i nerwicą lękową, więc czwarty już rok chodzę na psychoterapię i walczymy o poprawę.
    Wzdychanie: "Jezu, ty się tym zajmij", nie pomaga i nie leczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie małym pocieszeniem jest, że takich stanów doświadcza większość ludzi, tyle że nie są one tak intensywne, ani tak częste, by stanowić poważny problem, ale wiem, że w stanach ostrych, psychoterapia jest niezbędna.
      Ja mam problem z niesprecyzowanym lękiem, gdy zbyt długo zwlekam z dokończeniem czegoś, co chciałbym zrobić, zwłaszcza gdy się nałoży na siebie kilka takich spraw. Czasem uniemożliwia mi to sen, tzn. w takim wypadku zasypiam, gdy jestem potwornie zmęczony, ale wybudzam się, gdy tylko mój organizm odrobinę się zregeneruje. I wtedy pomaga mi dokończenie tego, co chciałem zrobić.

      Usuń
    2. To ja takich doświadczeń nie mam, zawsze śpię na żądanie, zasypiam natychmiast i śpię jak zabita. No, ale spanie to jest moja wyczynowa dziedzina sportu 😴

      Usuń
  6. Chcesz coś w życiu ogarnąć, musisz wziąć sprawy w swoje ręce. Nie wszystko da się zmienić, ale to, co w naszej mocy, wymaga działania. Chcesz zdrowia, dbaj o siebie. Chcesz wiedzy, ucz się. Chcesz miłości, pokaż swoje zainteresowanie. Reszta jest poza twoim wpływem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tą miłością to raczej przesadziłaś 🫤

      Usuń
    2. @Pani od Puszka i Puszek, Dokładnie, nie wszystko da się zmienić, ale jeśli nie spróbujesz zmienić tego co możesz, to tak, jakbyś poddała się od razu, wtedy z pewnością nic nie zmienisz.

      Usuń
    3. @Frau Be, Dlaczego, chodzi o to, że jeśli Ty nie zadziałasz, to z pewnością nie dostaniesz miłości. Nikt nie mówi, że miłość dostajesz na zamówienie. Chodzi o to, że warunkiem koniecznym jest działanie z Twojej strony, choć nie jest to warunek wystarczający.

      Usuń
    4. Ależ to jest jakaś teoria! Jak niby miałabym zadziałać, żeby wrócił do mnie i kochał mnie facet, który ouścił mnie w trąbę i zdążył się ożenić, a nawet odchować syna w wieku podstawówkowym? Weźmisz czarno kure...?

      Usuń
    5. @Frau Be, To nie jest tak, że wszystko możesz. Wynika to z tego, że nie wszystko zależy od Ciebie. Ale to, czy zrobisz krok w kierunku spełnienia pragnień, zależy z całą pewnością od Ciebie i jeśli tego kroku nie wykonasz, to z całą pewnością pragnienie nie zostanie zaspokojone. Jeśli z kolei utkniesz w nierealnym pragnieniu, zablokujesz sobie możliwość zaspokojenia go innym sposobem. Trzymając się przykładu faceta, jest wielu mężczyzn, którzy potrafią zaspokoić potrzebę miłości, bliskości, bezpieczeństwa, przyjaźni, satysfakcji (także seksualnej), a koncentrując się na tym, który nie chce, nie może, ew. i jedno i drugie, tracisz wszystkie szanse,

      Usuń
  7. Cóż, czasami modlitwa pomaga. I mówi to ateista. Wprawdzie problemu nie załatwi, ale już sam fakt zwerbalizowania problemu zmusza mózg do szukania rozwiązania, zamiast ulegania panice.
    Co nie znaczy, że modlitwa zastąpi terapię, zwłaszcza w przypadku prawdziwych problemów z psychiką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale widzisz, że sam nazwałeś: Nie chodzi o modlitwę, tylko o zwerbalizowanie problemu, ja dodam, że ewentualnie o wiarę, że jest sens się starać, że nie ma sensu nakręcać depresyjnych i pesymistycznych myśli. Jeśli masz niedobór witamin z grupy B, to niekoniecznie musisz pić dużo wina, możesz znaleźć ją w innych produktach spożywczych, nie zawierających alkoholu. Z problemami to samo: możesz je werbalizować nie tylko w modlitwie.

      Usuń
  8. Halo, kiedy będzie kolejny wpis? Usiądę tu i spokojnie poczekam 😃

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wynika z pewnej mojej cechy, która czasem mi pomaga, a czasem przeszkadza w życiu. Nie potrafię się zająć kilkoma czynnościami równolegle, ani myśleć, przeskakując z tematu na temat. Muszę być skoncentrowany. Dlatego nie potrafię pisać, gdy jestem zmęczony, ani też wtedy, gdy jestem na wakacjach i chcę się zrelaksować. Jak wiesz z bloga mojej żony, byliśmy w Polsce na wakacjach. Potrzebowałem się odprężyć, cieszyć tym, że jesteśmy razem i możemy robić to co chcemy, a nie to, do czego się zobowiązaliśmy (np. w umowie o pracę). Niedawno wróciłem, ale jak się pewnie domyślasz, po długim okresie wolnego, na ogół trzeba nadrobić zaległości, więc pierwsze dni w pracy, to u mnie kompletny zator w mózgu. Dziś mam chwilę wolnego, spróbuję coś napisać, zarówno tutaj, jak i na drugim blogu OKOLICE PIĘĆDZIESIĄTKI
      Pod warunkiem, że się nie będą zacinać, podobno jest globalna awaria w sieci i niektóre serwisy nie działają.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

111. Profanacja.

 Było to 30-go listopada 2024. Temperatura koło 0C, wiał dość silny wiatr. Dwójka nastolatków schroniła się do kościoła pw. Miłosierdzia Bożego w Dębicy, by uprawiać seks. Domyślam się, że w takich warunkach na świeżym powietrzu byłoby niekomfortowo. Woda zamarza, wiatru do pupy nawieje, może jeszcze z piaskiem..., niemiło. Zaczęli od seksu oralnego, a obecni w kościele ludzie coś adorowali. Niby to słowo ma podtekst erotyczny, ale okazuje się, że chodziło o właściwie nie wiadomo co. "Adoracja najświętszego sakramentu" to się nazywało. Zajrzałem do słownika i okazało się, że w chrześcijaństwie sakrament, to obrzęd religijny rozumiany jako widzialny znak lub sposób przekazania łaski bożej, zgodnie z wiarą przez Chrystusa. Z tego co wiem, akurat najświętszy sakrament wymyka się tej definicji, bo nie chodzi o obrzęd, tylko schowane w szafce (może być przenośna) wafle pszenne, o których wierzący stanowczo twierdzą, że jest to mięso denata sprzed 2 tysięcy lat. I to owo coś, w zal...

109. Siła ofiary - siła modlitwy. Zlot patologicznych oszczerców i dewiantów.

 Czasem wierzący uprzedzają mnie z troską, że bez wiary me życie będzie nie do zniesienia. Wtedy przypominam sobie poniższy rysunek: Nie wiem, czy media nagłośniły wystarczająco sprawę, ale 14-go listopada bieżącego roku dowiedziałem się, że odbył się kolejny zjazd patologicznych oszczerców i dewiantów zwących siebie egzorcystami ( kliknij tu, by poczytać ). Zawsze moje myśli biegną wtedy do ich ofiar. Wyobrażam sobie cierpiącą, chorą psychicznie osobę, którą niewoli bandycka rodzina i zamiast wezwać psychiatrę (w dobrych, bogobojnych rodzinach nie może być przecież chorób psychicznych) , wzywają zdegenerowanych hochsztaplerów, którzy na przeróżnie zboczone sposoby (nadzwyczaj często diabła szukają w okolicach intymnych) maltretują "opętanych" , bo kto bogatemu zabroni. Nad tą patologią roztacza opiekę państwo, zresztą dlaczego mnie to nie dziwi, skoro pedofilów ze zorganizowanej grupy przestępczej tego samego związku wyznaniowego chroni również. Nick Cave - Tupelo Skoro pato...