Przejdź do głównej zawartości

120. Puste kościoły.

  Zanim zorientowałem się, że jestem ateistą (tak, tak, był taki czas, gdy po prostu naśladowałem dorosłych sądząc, że obrzędy religijne świadczą o dorosłości, a ja bardzo chciałem już być duży), zdarzało mi się unikać tzw. mszy świętych, bo zawsze okazywało się, że znam lepsze sposoby spędzania czasu. Z tego co mówi moja małżonka, u niej również bardzo się do absencji przyczyniło to, że w porze mszy leciał Robin Hood, więc wybór był prosty. I tak nam zostało.

Tak, tak! Wiem, że wiele osób uważa, że pobyt w kościele ich wycisza. My też czasem z tego korzystamy. Wpadniemy raz na jakiś czas do zabytkowej świątyni, obfocimy ją, skomentujemy wystrój... Ale żeby zaraz iść na mszę? Nie no, dajcie spokój, wolę iść z żoną na spacer.


Dziś powód absencji kościelnych u młodzieży zdaje się być inny. Śmieszne ubrane stare pierdziele próbują strofować młodych ludzi, wykazując przy tym brak elementarnej kultury i empatii, a siłową drogę tzw. (hehehehe) "ewangelizacji" uważają za drogę najdoskonalszą: przymus religii, przymus bycia na mszy, przymus utrzymania kościoła, zmiana świątyń w partyjny chlew o charakterze faszystowskim, itd... No, ale to już decyzje innego pokolenia.


Jacek Kaczmarski - Quasimodo

Tymczasem pan biskup Jędraszewski niepomny nauki płynącej z pieśni naszego barda, miast sam się chwycić za sznur dzwonu Zygmunta, by wychwalać wybór alfonsa, oszusta  i zadymiarza na prezydenta kraju, jak zawsze zlecił to dzwonnikom, przecież łapki jego pracą się nie skalały. No i masz! Część dzwonników nie dotarła, dzwon nie zabrzmiał, a pieszczoszek ze stajni Paetza może sobie co najwyżej zabronić dzwonnikom dzwonienia. Łoj, łoj, łoj....

Komentarze

  1. Uśmiechnęłam się czytając o Robin Hoodzie (też oglądałam ten serial i podkochiwałam się w Michaelu Praedzie). Mam wrażenie, że w wielu domach to on skuteczniej „zagospodarował” czas mszy niż niejeden duszpasterz.
    Dzisiaj zdecydowanie wolę spacer niż kazanie, które z przekazem Ewangelii często nie ma wspólnego.
    Jeśli chodzi o to zdanie to... niestety nie wiem z jakiego fiku pochodzi. Ale ma już swój „legendarny” status. Trochę jak Robin Hood -niby wiadomo, skąd wzięła się legenda, ale jej obraz jest już nasz, osobisty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba przyznać, że powód absencji był zacny, zarówno serial, jak muzyka i klimat były wciągające, natomiast co do umiejętności zagospodarowywania czasu, to przypomniała mi się anegdotka: trzyletnia córeczka mojej koleżanki orientując się, że mama prowadzi ją do kościoła, zaczęła opierać się ze wszystkich sił.
      -Nie chcę, nie chcę - krzyczała.
      -Dlaczego?
      -Bo już tam byłam!
      To mówi wiele na temat atrakcyjności mszy.
      Cytat na żółtym tle po prostu skopiowałem z sieci, sam nie wiem co to za film. Nagły rozwój zagrożenia wojennego we współczesnym świecie, przy jednoczesnym nadużywaniu słowa "bóg", jakiegokolwiek imienia by mu nie nadawano, bardzo skojarzył mi się z tą myślą.

      Usuń
    2. Haha! Anegdota jest świetna. Dzieci mają niesamowitą zdolność mówienia prawdy wprost. Szkoda, że z upływem czasu ją zatracamy.
      Cytat najbardziej pasuje mi do „Królestwa niebieskiego”. Ale bez względu na jego pochodzenie, fakt, że skojarzył Ci się z ważnym problemem współczesnego świata, pokazuje, jak proste zdania potrafią prowokować do refleksji.
      P.S. muzyka z serialu właśnie zaczęła mi grać gdzieś w środku...

      Usuń
  2. Oj, powoli pustoszeją te kościoły, wielu wiernym nie przeszkadzają Jędraszewskie ani toruńskie dyrektory, czasami zastanawiam się, co bardziej ludzie cenią, swego Boga czy biskupa?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bym nie liczył na wielkie zmiany w starszych pokoleniach. Bardziej na te, które następują u ludzi wchodzących w dorosłość, wydostających się spod władzy rodziców i biorących odpowiedzialność za swoje życie na siebie.

      Usuń
  3. Był czas ,że co niedzielę do jakiegoś kościoła (a mam ich trochę) w niedzielę szłam na msze
    Po pandemii przestałam.
    Zawsze kościół był pełen ludzi.
    To dotyczy niedziel.

    Młodzi się laicyzują, chociaż sporo młodych mężczyzn mocno skręca w prawo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Pełne", to bardzo nieprecyzyjne słowo. Może określić zajęte wszystkie miejsca siedzące, a może mówić o zapełnieniu takim, że nawet stojąc w przejściu, ciężko nie dotykać sąsiada. Statystyki pokazują trend, na razie nie wygląda na to, by kościoły miały z powrotem się zapełniać.

      Usuń
    2. U mnie w Śródmieściu coś chyba z 10 kościołów jest, więc raczej takiej sytuacji " stojąc w przejściu, ciężko nie dotykać sąsiada."
      Nie będzie
      Bo ja tylko do miasta jeździłam

      Usuń
  4. Uczęszczając w dzieciństwie na msze (za sprawą siostry babci) i nudząc się śmiertelnie, wymyśliłam sobie taką zabawę. W czasie wymieniania intencji (...wysłuchaj nas, Panie) uznawałam je za za fajne albo nie i w tym drugim wypadku zamiast "wysłuchaj nas, Panie" mówiłam "nie słuchaj nas, Panie".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za najciekawszą mszę uważam tą, kiedy wikariusze kościoła garnizonowego w Puławach oskarżyli proboszcza o defraudację pieniędzy (praktycznie każdą złotówkę zebranej na konkretny cel, np. na KUL, zawłaszczał i pakował w swój majątek, np. luksusowy samochód), a dodatkowo zasugerowali jego romans z gosposią. Lubiłem też msze w miasteczku u mojej babci w czasie, gdy organista po pijaku dał w ryj proboszczowi i został zwolniony, a zastąpić go musiał okrutnie fałszujący kolega szkolny mojego ojca. Chodziłem specjalnie na chór, by patrzeć na niego z bliska, co wyczynia :-)

      Usuń
    2. W Sandomierzu proboszcz przegrał w karty kościół, więc trudno go przebić 😅 Żeby było śmieszniej, pochodzi z Rzeszowa i tutaj spędza emeryturę.

      Usuń
    3. Gdybyś zobaczyła Heńka, w jakiej panice obsługiwał stare organy (do tego naprawdę trzeba mieć wiedzę i technikę), jak pięknie fałszował, jak się spóźniał z dźwiękami i próbował to później nadrobić, jak tym wszystkim dezorientował zawodzące pod ołtarzem dewoty, to byś pokochała msze, pod warunkiem, że mogłabyś to oglądać z bliska.

      Usuń
    4. Uwielbiam muzykę organową (mój brat gra), więc wyobrażam sobie to cudo, zaprzeczenie wszystkiego, co wiem o muzyce organowej 😅. Spodziewam się, że faktycznie bym się przywiązała do wyczynów Heńka.

      Usuń
  5. Biskupi nie zmienią Kościoła - bo ten im odpowiada. Oni chcą takiego Kościoła, w którym każde ich, choćby nie wiem jak głupie słowo, uznawane było za prawdę objawioną. I tak jest - tyle tylko, że oni otaczani są przez innych pochlebców w kieckach i zupełnie, ale to zupełnie nie zdają sobie sprawy, jak myśli normalny człowiek. Wciąż wydaje im się, że wystarczy zmarszczyć brew, a każdy przyleci do nich z wywieszonym jęzorem, jak ich akolici.
    To dokładnie ten sam mechanizm, co w przypadku dyktatury. Każdy autokrata po pewnym czasie traci kontakt z rzeczywistością. Cała różnica w tym, że tutaj mamy nie jednego autokratę, tylko całe ich grono.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zmienią go, gdy nie będzie chętnych do utrzymywania takiego kościoła. Dopóki jednak parafianie opłacają hydrę, nie dają biskupom powodu do zmian.

      Usuń
  6. och, trochę jestem onieśmielona, bo Wasze powody absencji są jednak kulturalne a moje otóż, nie. Ja sie chciałam wyspać, to po pierwsze a po drugie no śmiertelna nudaaaa !!!! nuda i jeszcze raz nuda mnie zabijała w tym przybytku. oraz jak się jednak wsłuchałam w to ględzenie z ambony, to było jeszcze gorzej....🙈

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i jeszcze jedno, mam nadzieję, że choć część moich uczniów pizgło albo pizgnie kk z hukiem i będę dumna, że jam na to wpłynęła.
      zaś powszechnie wiadomo, że kk sam się wiesza na sznurze takimi jędraszewskimi ...
      no i na koniec bardzo mnie irytuje to jojczenie, lamentowanie że wojna że bóg pokarze, a najbardziej jestem zbrzydzona pewnym odłamem wyznawczyń (aisab) i myślę sobie, że człowiek że wsi ucieka ale nigdy wieś z człowieka. pozdro.

      Usuń
    2. Małżonka ma posiada w sobie wielką dumę z tego powodu, że zaczęła uświadamiać dzieciom i rodzicom w szkole, w której uczyła w Polsce, że religia nie jest obowiązkowa i wystarczy zaświadczenie od rodziców, że wiedzą, iż dziecko na nią nie uczęszcza. Podobna nawet spotkała się z głosami oburzenia w pokoju nauczycielskim, że nie powinna tego mówić. I to jest wybitnie ciekawe: Nauczyciele, czyli edukatorzy, ludzie od których zależeć może moralność nowych pokoleń, próbują wymusić podłe kłamstwo, a jedynym tego jest powodem, iż należą do zdegenerowanej sekty i próbują w jej łapska wepchnąć bezbronne dzieci.
      A propos nudy, to jest to bardzo proste do wytłumaczenia. Żadne środowisko, które nie ma wątpliwości, jak powinno być i jak powinni się zachowywać ludzie, inni ludzie (bo oczywiście nie dotyczy to ich samych), nie może być ciekawe z definicji. Oni nie mają problemów etycznych, bo wiedzą, że ten kto chodzi do kościoła i robi, co mu ksiądz każe jest dobry, a ten kto nie chodzi, jest niedobry. To wyjątkowo nudne i nieżyciowe kryterium. Na jego bazie nie powstanie żadne interesujące dzieło literackie, teatralne, filmowe. A przecież jest tyle wyzwań etycznych w życiu codziennym, jak choćby, czy dać żebrakowi datek, czy go nie dawać. Właściwie co chwilę potykamy się o wątpliwości moralne, na które nie ma jednoznacznej odpowiedzi. To rzeczywiście jest ciekawe.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

111. Profanacja.

 Było to 30-go listopada 2024. Temperatura koło 0C, wiał dość silny wiatr. Dwójka nastolatków schroniła się do kościoła pw. Miłosierdzia Bożego w Dębicy, by uprawiać seks. Domyślam się, że w takich warunkach na świeżym powietrzu byłoby niekomfortowo. Woda zamarza, wiatru do pupy nawieje, może jeszcze z piaskiem..., niemiło. Zaczęli od seksu oralnego, a obecni w kościele ludzie coś adorowali. Niby to słowo ma podtekst erotyczny, ale okazuje się, że chodziło o właściwie nie wiadomo co. "Adoracja najświętszego sakramentu" to się nazywało. Zajrzałem do słownika i okazało się, że w chrześcijaństwie sakrament, to obrzęd religijny rozumiany jako widzialny znak lub sposób przekazania łaski bożej, zgodnie z wiarą przez Chrystusa. Z tego co wiem, akurat najświętszy sakrament wymyka się tej definicji, bo nie chodzi o obrzęd, tylko schowane w szafce (może być przenośna) wafle pszenne, o których wierzący stanowczo twierdzą, że jest to mięso denata sprzed 2 tysięcy lat. I to owo coś, w zal...

109. Siła ofiary - siła modlitwy. Zlot patologicznych oszczerców i dewiantów.

 Czasem wierzący uprzedzają mnie z troską, że bez wiary me życie będzie nie do zniesienia. Wtedy przypominam sobie poniższy rysunek: Nie wiem, czy media nagłośniły wystarczająco sprawę, ale 14-go listopada bieżącego roku dowiedziałem się, że odbył się kolejny zjazd patologicznych oszczerców i dewiantów zwących siebie egzorcystami ( kliknij tu, by poczytać ). Zawsze moje myśli biegną wtedy do ich ofiar. Wyobrażam sobie cierpiącą, chorą psychicznie osobę, którą niewoli bandycka rodzina i zamiast wezwać psychiatrę (w dobrych, bogobojnych rodzinach nie może być przecież chorób psychicznych) , wzywają zdegenerowanych hochsztaplerów, którzy na przeróżnie zboczone sposoby (nadzwyczaj często diabła szukają w okolicach intymnych) maltretują "opętanych" , bo kto bogatemu zabroni. Nad tą patologią roztacza opiekę państwo, zresztą dlaczego mnie to nie dziwi, skoro pedofilów ze zorganizowanej grupy przestępczej tego samego związku wyznaniowego chroni również. Nick Cave - Tupelo Skoro pato...

106. Z cyklu: To się dzieje naprawdę.

W każdym razie z absolutnie niepewnych źródeł wiem, że tam na górze taki wielki koleś patrzy, jak się brzydko bawisz pod kołderką. To on nakazał, by na pamiątkę jego śmierci malować jajka i żreć kiełbachę z chrzanem, ale tylko w Polsce. Jak możesz wątpić?