Przejdź do głównej zawartości

088. Przypowieść na Halloween.

 25 października 2023, na 6 dni przed świętem Halloween, dożywszy prawie 102 lat, zmarła Wanda Półtawska, kiepska lekarka-psychiatra, dużo lepiej jej szło w praktykach szamańskich, na tyle dobrze, że z czasem całkiem zarzuciła medycynę, wybierając karierę paramedyczną. Jak podaje wikipedia, zorganizowała (cokolwiek to znaczy) Instytut Teologii Rodzin przy Papieskim Wydziale Teologicznym w Krakowie i nim kierowała przez 33 lata, prowadziła też poradnictwo małżeńskie i rodzinne (dla tej ścieżki zawodowej porzuciła pracę w klinice i może to dobrze, bo rok wcześniej u seryjnego mordercy jako psychiatra zdiagnozować miała przemęczenie, nałogowy onanizm i przepisała mu witaminę C). Myślę, że tak to jest, jak ktoś zamiast się rozwijać naukowo, opiera się na tym, co mu się zdaje, czyli na tzw. wierze. Wspominam ją jedynie dlatego, że pies z kulawą nogą by o niej nie pamiętał, gdyby nie to, iż rozsławiła ją przyjaźń z Karolem, tym Karolem, odpowiednim Karolem. Jak widzisz nad Wisłą, gdy się znało odpowiedniego faceta, można nawet otrzymać pogrzeb o charakterze państwowym, co oczywiście jest tylko ciekawostką, bo pani Wandy to ani ziębi, ani grzeje, nie sądzę, by było czego zazdrościć nieboszczce, choćby nawet ją w piramidzie Cheopsa pochować mieli, nadziei na rozwój bym tu nie pokładał. Chyba uczczę to melodią okolicznościową.

Czechowice-Dziedzice - Porykiwania z pidła - Ryba-koń.

Co do obiecanej przypowieści:

Mały Adam.

Adam naprawdę dawał się lubić. Wychowywał się właściwie na ulicy, był półsierotą z alkoholowej rodziny. Pamiętam historię, jak jako pięcioletni chłopiec z głodu zebrał się na odwagę i poszedł do przedszkola prosić, by go przyjęli. Nie było formalnej możliwości, by to zrobić, rodzina była zainteresowana tylko butelką, a z pewnością nie dzieckiem, więc dobra dyrektorka w porozumieniu z równie dobrymi kucharkami pozwoliły Adasiowi przychodzić na posiłki, kuchennymi drzwiami. Poźniej poszedł do szkoły, gdzie nie miał szans, by nadążać za programem, bo u niego w domu nie było nikogo, ani niczego, co by mogło mu pomóc. Rodziców, pieniędzy, spokoju, nawet bezpieczeństwa. Nie zdobył wykształcenia, był za to bardzo sprawny, mimo groteskowo niskiego wzrostu świetnie grał w piłkę nożną i był idealny do twardej gry. To w Miasteczku dawało przyjaciół. Ale w pewnym momencie chłopcy woleli chlać, niż biegać po boisku, a Adam pić nie chciał, to przez alkoholizm rodziny miał zmarnowane życie. W poszukiwaniu nowego sposobu spędzania czasu trafił na prowizoryczną siłownię zorganizowaną przez kilku chłopaków w piwnicy bloku. Oszalał na punkcie postępów w przerzucaniu żelastwa i przyrostu masy mięśniowej. Koledzy to doceniali, ale on chciał czegoś więcej. Wybrał najgłupszy sposób: przystąpił do mafii. Pamiętasz Tommy'ego De Vito z "Chłopców z ferajny"? On poszedł w tym kierunku. I skończył jak on. A było to w momencie jego szczytowej sławy w Miasteczku. Dzieciaki tłumnie zapisywały się na siłownię, jeżdżąc potem po okolicznych dyskotekach i sprawdzając swoje gangsterskie umiejętności. Chcieli być jak Adaś, który z dziecka ulicy stał się cwaniakiem wożącym zrabowanym samochodem młodociane prostytutki do swych szefów. Pewnie czasem mógł gratisowo skorzystać z ich usług, niczym bezdomny pies, któremu wyrzucają resztki z restauracji, gdy już się wszyscy goście najedzą. Jednak dzieciaki z miasteczka widziały tylko samochód i Adasia wśród panienek. Naprawdę był dla nich przez moment inspiracją. Gdy go rozstrzelano w słynnych na całą Polskę porachunkach mafijnych, do większości młodzieży dotarło, że ich drogi muszą się rozejść. Wraz z nim zginęło jeszcze dwóch dzieciaków z Miasteczka i jeden przybysz, wszyscy zostali zapomniani niemal natychmiast. Adaś żył w pamięci trochę dłużej, bo za życia był na ogół miły, przynajmniej nim został gangsterem.

Sława i pamięć.

Mafia wystawiła Adasiowi najdroższy pomnik roku, oczywiście jeżeli mówimy o cmentarzu w Miasteczku. Wersji powodu smętnego końca tego niespodziewanego bohatera miejscowej młodzieży pojawiały się dziesiątki i choć rozpalały wyobraźnię, to żadna nie była nawet blisko tego, co ustaliła policja. Kilka lat po egzekucji przeszukałem internet i poznałem wersję śledczych, opisałem to na blogu, jeszcze na platformie "Onet". Co ciekawe, nie znam nikogo z Miasteczka, komu by się chciało poznać prawdę, choćby wyszukać ją w sieci, choć Adaś był bliższy im, niż mnie. Mieszkańcy byli zdziwieni, gdy im przedstawiałem ustalone fakty. Rozumiesz? Kilka lat i już nikomu ze znajomych się nie chciało szukać informacji o koledze. Kilka dni temu byłem na cmentarzu. Nie ma już tego pomnika, minął okres za jaki była opłacona kwatera, nie znalazł się nikt chętny do przedłużenia opłaty. Wydaje Ci się, że drogi pomnik jest gwarantem pamięci? Szczerze? Nie wiem, czy ktokolwiek z dzisiejszych nastolatków wie, kim był Mały Adaś. Może tylko mną i moją ciotką, która zdradziła mi kilka szczegółów z jego dzieciństwa wstrząsa jeszcze ta historia. Może dawną dyrektorką przedszkola i kucharkami, jeżeli jeszcze żyją.

Lady Pank - Tango stulecia.

Przepraszam, to ostatni wpis na jakiś czas, tymczasowo blokuję możliwość komentarzy. Pirat drogowy w środku wsi, na oczach rodziny z dziećmi potrącił naszego kota. Ryszard zmarł, gdy go wiozłem do szpitala.

Komentarze

  1. Wysłuchałam wypowiedzi tej pani kiedyś w mediach i byłam przerażona przekazem, strach wybrać się do takiego psychiatry! Przy okazji jej śmierci nie mówiono o zasługach dla nauki czy pacjentów, jedynie właśnie o przyjaźni z Wojtyłą, to znamienne...
    Co do przypowieści - wszystko w naszym życiu jest płynne i subiektywne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewidentnie nie odnalazła się jako psychiatra, a koniecznie chciała być w jakiejś dziedzinie autorytetem. Studentów szkoda, choć ci z wydziałów teologicznych sami sobie wybrali ten los. Właściwie broni ich tylko to, że najwidoczniej nie osiągnęli dojrzałości emocjonalnej właściwej wiekowi.
      Subiektywna jest ocena, mnie zainteresowało działanie pamięci zbiorowej oraz poszukiwanie faktów. Wiesz jak jest w takich miasteczkach: Plotka goni plotkę i napędza zbiorową wyobraźnię. Zainteresowanie kończy się jednak, gdy trzeba podjąć wysiłek dotarcia do potwierdzonych faktów. Taka ciekawostka: Mały Adaś popadł w kłopoty, gdy próbując przemycać alkohol na własną rękę, lecz korzystając z układów i sprzętu swojej mafii, uderzył w coś przed wjazdem na most graniczny, na oczach wszystkich służb celnych. To jest fakt, został zidentyfikowany jako kierowca nielegalnego alkoholu, nie posiadał nawet prawa jazdy kategorii B, co dopiero mówić o kategorii C i E. Sporą ilością informacji (w sensie motywów rządzących porachunkami mafijnymi i zamiarów poszczególnych gangsterów) można manipulować, ale to wydarzenie jest udokumentowanym faktem: wypadek na moście granicznym, nielegalny alkohol w cysternie, brak dokumentów kierowcy, którym był Adaś. I wiesz, że o tym akurat nikt ze znanych mi w Miasteczku osób nie wiedział? Zmyślali wszystko, a do najprostszego faktu nie potrafili dotrzeć.

      Usuń
    2. Nie zapomnij, że istnieje taki typ ludzi, którym możesz przedstawić wszelkie fakty i dowody, nawet świadków, a oni i tak wiedzą swoje i co im zrobisz?

      Usuń
  2. Napisałeś historie o tym, jak utrwala się pamięć, albo ją znika. Przekonana jestem, że pamięć o Wandzie Półtawskiej, która od kilkudziesięciu lat świeciła światłem odbitym, przetrwa trochę dłużej, choć przetrwa niesłusznie. Oczywiste jest, że jej imię utrwaliło się dzięki przebywaniu w towarzystwie Wojtyły - bywa i tak. A sprawa Karola Kota ... cóż, gość miał rzekomo guza mózgu, ale Półtawską zainteresował onanizm. Myślę więc, że jej przenosiny do Instytutu Studiów nad Małżeństwem były pozytywnym wydarzeniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak i uważam, że historia Małego Adasia opowiedziana pod kątem pamięci, zwłaszcza konfrontacji tego, co ludziom się wydaje, że uczyni ich nieśmiertelnymi z rzeczywistością, byłaby świetnym materiałem na scenariusz filmowy, nie tylko kina akcji, ale właśnie kina społeczno-psychologicznego.

      Usuń
  3. W którą stronę by się nie obrócić, zawsze wpada się na maniakalną histerię krk na temat seksu. To już obsesja! Zaczynam się zastanawiać, czy sama nie ściągnęłam na siebie depresji, nałogowo się onanizując. Nie wiem zresztą, skąd ta histeria się bierze, skoro w stosunku do siebie samych katabasy nie znają w tej kwestii granic ni kordonów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Onanizmem ściąga się raczej gniew pana (z lektury Biblii wiem, że on jak się wkurzy, to zna tylko jeden sposób reakcji: zatłuc na śmierć, możliwie najbardziej sadystycznie), bo on woli zdecydowanie bardziej ekscytujące bodźce, że wspomnę zabawę w Dąbrowie Górniczej, czy przygody abpów Wesołowskiego, Paetza i innych członków (nomen omen) wesołej ferajny Karola Kremówy.
      Poważniej nieco podchodząc do sprawy: histerie na temat seksu jeszcze długo będą towarzyszyć ludzkości, ale w momencie gdy wypierają one wiedzę, stają się naprawdę groźne, bo przez nie nie zajmujemy się problemem, tylko histerią stworzoną w głowie postronnego obserwatora.

      Usuń
    2. Kiedyś jeden zaczadzony wyplatał mi farmazony, że jak seks, to tylko z penetracją, a wszystko inne to grzech. Załamałam się. Nie grzechem oczywiście, tylko poziomem umysłowym polskich elit naukowych (gość pracuje na Uniwersytecie).

      Usuń
  4. Wirus informacji. Tak to przedstawiają inni psychiatrzy, od tu opisanej jednostki. Rozprzestrzenia się podobnie.
    Informacja zresztą jest wedle najnowszych badań jednym z rodzajów energii, którego entropia nie rośnie, ale maleje, jeżeli jest skoncentrowana na jednym celu. Stąd rozsądni wydawałoby się ludzie mają skłonność nie tylko do obrony tego, czym ich skutecznie zainfekowano, ale są zdolni do powielania swej przypadłości.
    Podobno nie ma rady i w końcu, kiedy cała ludzkość popadnie w jakiś rodzaj amoku, może się stoczyć z rzeczywistości w niebyt. Będzie już powielać takie cuda, które nawet kamieniom nie będą w stanie do niczego posłużyć. W końcu one, jako niewątpliwa materia są skondensowaną energią, mówi się, że właśnie informacją.

    OdpowiedzUsuń
  5. wow, mój kawałek ulubiony, wizytówkowy z profilu blogowego... autor popełnił jeszcze drugi, ale słabszy... jednak przynajmniej raz porządnie zagrał, za to pytanie, czy ta dochtórka kogokolwiek wyleczyła, w pierwszej lub też drugiej roli?...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepraszam, to ostatni wpis na jakiś czas, tymczasowo blokuję możliwość komentarzy. Pirat drogowy w środku wsi, na oczach rodziny z dziećmi potrącił naszego kota. Ryszard zmarł, gdy go wiozłem do szpitala.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

111. Profanacja.

 Było to 30-go listopada 2024. Temperatura koło 0C, wiał dość silny wiatr. Dwójka nastolatków schroniła się do kościoła pw. Miłosierdzia Bożego w Dębicy, by uprawiać seks. Domyślam się, że w takich warunkach na świeżym powietrzu byłoby niekomfortowo. Woda zamarza, wiatru do pupy nawieje, może jeszcze z piaskiem..., niemiło. Zaczęli od seksu oralnego, a obecni w kościele ludzie coś adorowali. Niby to słowo ma podtekst erotyczny, ale okazuje się, że chodziło o właściwie nie wiadomo co. "Adoracja najświętszego sakramentu" to się nazywało. Zajrzałem do słownika i okazało się, że w chrześcijaństwie sakrament, to obrzęd religijny rozumiany jako widzialny znak lub sposób przekazania łaski bożej, zgodnie z wiarą przez Chrystusa. Z tego co wiem, akurat najświętszy sakrament wymyka się tej definicji, bo nie chodzi o obrzęd, tylko schowane w szafce (może być przenośna) wafle pszenne, o których wierzący stanowczo twierdzą, że jest to mięso denata sprzed 2 tysięcy lat. I to owo coś, w zal...

109. Siła ofiary - siła modlitwy. Zlot patologicznych oszczerców i dewiantów.

 Czasem wierzący uprzedzają mnie z troską, że bez wiary me życie będzie nie do zniesienia. Wtedy przypominam sobie poniższy rysunek: Nie wiem, czy media nagłośniły wystarczająco sprawę, ale 14-go listopada bieżącego roku dowiedziałem się, że odbył się kolejny zjazd patologicznych oszczerców i dewiantów zwących siebie egzorcystami ( kliknij tu, by poczytać ). Zawsze moje myśli biegną wtedy do ich ofiar. Wyobrażam sobie cierpiącą, chorą psychicznie osobę, którą niewoli bandycka rodzina i zamiast wezwać psychiatrę (w dobrych, bogobojnych rodzinach nie może być przecież chorób psychicznych) , wzywają zdegenerowanych hochsztaplerów, którzy na przeróżnie zboczone sposoby (nadzwyczaj często diabła szukają w okolicach intymnych) maltretują "opętanych" , bo kto bogatemu zabroni. Nad tą patologią roztacza opiekę państwo, zresztą dlaczego mnie to nie dziwi, skoro pedofilów ze zorganizowanej grupy przestępczej tego samego związku wyznaniowego chroni również. Nick Cave - Tupelo Skoro pato...

106. Z cyklu: To się dzieje naprawdę.

W każdym razie z absolutnie niepewnych źródeł wiem, że tam na górze taki wielki koleś patrzy, jak się brzydko bawisz pod kołderką. To on nakazał, by na pamiątkę jego śmierci malować jajka i żreć kiełbachę z chrzanem, ale tylko w Polsce. Jak możesz wątpić?