Przejdź do głównej zawartości

037. Czy Ci się nie wydaje, że ktoś Cię robi w balona?

Ze święta w święto. Minął irlandzki Halloween, to zaczęło się polskie wspominanie zmarłych. Mimo, że w sklepach i na ulicach Droghedy dominują przebierańcy, niektórzy tak pomysłowo i gustownie ubrani, że aż miałem ochotę podejść i pogratulować inwencji twórczej, to dość intensywnie wracałem myślami do moich zmarłych. Ty pewnie myślisz o swoich, jak to w polskiej kulturze. I wiesz co...? Myślę, że ktoś nam tu usiłuje wcisnąć gruby kit i wiele osób się na to nabiera.
Zupełnie jak Darek: Był alkoholikiem i stracił wszystko, z rodziną włącznie. Gdy walnął o glebę, trafił na terapię, przepracował ją i zaczął się odradzać. Twierdził, że pomaga mu w tym wiara, nikt nie protestował, bo wszystko szło jak należy. I początkowo rzeczywiście tak było. Czas spędzał wyłącznie z bezpiecznymi ludźmi (niepijącymi), chadzał na różne grupy terapeutyczne i grupy wsparcia..., no i do kościoła, tam uczęszczał coraz bardziej dewocyjnie. Odbudował kontakty z rodziną, założył własną firmę, realizował się też artystycznie - i to w skali o jakiej nigdy nie marzył, ale w pewnym momencie przestał uczestniczyć w jakichkolwiek formach wspierające trzeźwienie. Nawet terapeuci nie widzieli w tym nic złego, bo jego abstynencja trwała już ponad 10 lat, więc miał prawo zacząć żyć tu i teraz. I wyobraź sobie, że najwięcej wątpliwości miałem ja, zdeklarowany ateista, bo facet coraz bardziej ZAWIERZAŁ, a coraz mniej ROBIŁ. Nawet mu kiedyś powiedziałem, że zgodnie z moją wiedzą, to odpowiedzialność za trzeźwienie leży po jego stronie (a nie Boga), na co mi powiedział, że JASNE. Aż w końcu zaczął się pakować w sytuacje ryzykowne. Fragment filmu Marka Koterskiego niech będzie ilustracją tego, jaki był efekt:


Marek Koterski - Wszyscy jesteśmy Chrystusami, Anioł tłumaczy.

Na tym się jednak nigdy nie kończy, sytuacja się rozwija w jedną lub drugą stronę. W wypadku Darka, zapaść była głęboka na jakieś 6 stóp pod ziemię. Ktoś go okłamał, podobnie jak bohatera filmu powyżej. To nie Bóg go prowadził, to on podejmował wszystkie decyzje, mimo iż tak wielu go utwierdzało w tym, by "zawierzyć Panu". Oczywiście to nie koniec moich zarzutów w kierunku hochsztaplerów, bo przecież oni go dodatkowo ukierunkowywali, by po śmierci trafił do mitycznego Nieba. Tu znowu pojawia się problem, bo odkąd się ukierunkował z tym swoim ZAWIERZANIEM na dobre, to zaczął wystawiać do wiatru coraz to więcej osób na Ziemi. Ci, co mieli wystarczającą wiedzę, po prostu pozwolili mu iść własną drogą, ale bez siebie, natomiast Ci bez wiedzy, bądź wiedzy niedowierzający i robiący coś jej przeciwnego, zostali z ręką w nocniku. No, ale przynajmniej ksiądz się cieszył (to tylko domysły, ale jakże prawdopodobne), bo na zakończenie jeszcze kasa za nabożeństwo pogrzebowe mu się trafiła i bardziej niż możliwe, że do tej pory spływają do jego kieszeni tzw. "intencje i wypominki".
Zmierzam do tego, by Ci powiedzieć, że nie przekonuje mnie nikt twierdzący, że wie, co masz robić, by zyskać życie wieczne w tzw. Niebie, zwłaszcza że najważniejszymi punktami postępowania mają być posłuszeństwo i sponsorowanie tego kogoś. Tym bardziej, że... Zacznę tak: Nie wiem, czy do Ciebie docierają zdobycze nauki, ale nie ma czegoś takiego jak Niebo, to złudzenie optyczne, latałem przez ten obszar nie raz i nie dwa, ani śladu "Pana", ni "Świętych Pańskich".
Nie musisz jednak wierzyć w moje opowieści o Darku, czy kimkolwiek, więc opowiem Ci o sprawie znanej w całej Polsce. Wojciech Tochman w reportażach "Mojżeszowy krzak" i "Amen" (ze zbioru "Bóg zapłać") opisywał losy ofiar wypadku samochodowego pod Jeżewem z 2005-go roku. Autobus pełen maturzystów miał czołowe zderzenie z TIR-em. Zginęło dziesięcioro uczniów i trzech kierowców. Do rodzin zabitych w katastrofie maturzystów (jechali na pielgrzymkę maturalną do Częstochowy) przyczepiła się kieckowa wesz, zajmująca się ssaniem i podjudzaniem. W efekcie, na pomniku ofiar tragedii zabrakło miejsca dla 3 kierowców, choć wypadek spowodował tylko jeden i do końca nie wiadomo, czy był to jego błąd, czy atak choroby. Rodzice pod opieką duchowego łącznika ze zmarłymi dziećmi znaleźli sobie kozłów ofiarnych, mało im było, to poszerzyli grono znienawidzonych o nauczycieli i dzieci, które przeżyły, bo oczywiście i wobec tych ostatnich oskarżenia zaczęły się pojawiać. Taki Smoleńsk w skali micro... i konsekwencje również. Z punktu widzenia pana księdza, to lepsze niż obwinianie zajebistego, boskiego, nieskończenie doskonałego planu wraz z jego autorem. Z punktu widzenia etycznego, łajdactwo jakich mało, wykorzystanie śmierci bliskich do prześladowania niewinnych. Przy okazji, pamiętasz że Czarnek chce, by nauczycieli etyki produkowały uczelnie katolickie? Problem w tym, że tak etyka, jak psychologia, stoją w sprzeczności z religią katolicką.
Pytanie tytułowe znasz, więc teraz czas na komentarze.

P.S.
Odpusty w kościele katolickim ciągle na topie. Wiesz-rozumiesz-wiesz! Płacisz, mamrolisz do ściany, sufitu, obrazu lub figury i wybierasz, komu ze zmarłych będzie dzięki temu lżej. Zresztą sam poczytaj klikając tutaj. GADAŁ DZIAD DO OBRAZU, A OBRAZ DO NIEGO NI RAZU!

Komentarze

  1. Cóż tu można jeszcze napisać, zwłaszcza wobec ostatniej tragedii, bo zmarła młoda kobieta, którą potraktowano jak żywą trumnę dla obumarcia płodu, nie było więc aborcji, a że kobieta nie żyje?
    Pewnie bóg tak chciał...a Godek skacze z radości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chociażby to, że od tego momentu banda Przyłębskiej odpowiada za morderstwo sądowe. Albo to, że Pawłowicz w pyskówce z Sikorskim traktuje śmierć kobiety, jakby się nie wydarzyła, wspomina tylko śmierć nie płodu, lecz dziecka.

      Usuń
  2. A może właśnie tak trzeba? Może właśnie trzeba dać Kościołowi taką władzę, żeby ten w swej pysze zapomniał, że wiek XIX już minął, że istnieją Internet, TV, książki, radio, że ludzie nie są już tak ciemni, aby uwierzyć w każdą bzdurę. Może tak trzeba - żeby on w końcu pokazał swoją prawdziwą twarz i żeby ludzie się od niego odwrócili? Żal niewinnych ofiar, ale dopóki to się w dość radykalny sposób nie skończy, liczba ofiar będzie rosła. Pewnie, wiele owiec i baranów pójdzie za nimi, ale może w końcu staną się wyraźną mniejszością?

    Pamiętam, że kiedyś bardzo lubiłem oglądać "Czterech pancernych" i broniłem tego serialu przed tymi, którzy chcieli zabronić jego emisji. Tymczasem postąpiono inaczej - puszczano go na wielu kanałach do porzygania. Dziś, gdy widzę w TV czołg, odruchowo przełączam na inny kanał. Może tak trzeba postąpić z Kościołem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wolałbym uniknąć wersji "DO DNA PANOWIE, POTEM SIĘ ODBIJEMY", właśnie dlatego, że mamy XXI wiek i dysponujemy już jakąś wiedzą na temat tego, co się dzieje, gdy pozwolimy kościołowi swobodnie dokonywać zbrodni. Pierwsza na szeroką skalę przeżyła taką sytuację Francja, najpierw ludzie umierali z głodu, a później bogaci księża kładli głowy pod ostrze gilotyny, jeśli wcześniej nie zostali zatłuczeni drewnianymi pałkami i widłami. Później były liczne powtórki, rewolucja w Rosji, dojście komunistów do władzy w Hiszpanii i wojna domowa, Kuba, Chiny.... I faktycznie, to było skuteczne, możliwość spotkania z gilotyną bardzo ucywilizowała francuski kościół. W Rosji też popom na moment rura zmiękła, ale wystarczyła władza, która znów zawarła z nimi sojusz, by wróciło stare-nowe.

      Usuń
    2. Nie miałem na myśli rozwiązań siłowych. Ale zauważyłem, że każda kpina z przyzwoitości w wykonaniu któregoś z sukienkowych, przynosi porcję niechęci u coraz to innych ludzi. Moja teściowa, zakochana w KrK, coraz częściej zaczyna go krytykować. Szans nie ma, by się od niego odwróciła, jeszcze sobie próbuje to tłumaczyć, ale już WIDZI rysy na wizerunku - w jej przypadku to naprawdę wielki postęp. A ile osób nie tylko zauważy, ale i wścieknie się na te ekscesy? To tak działa, u mnie też się tak zaczęło, choć wiele, wiele lat temu. Myślę, że obecny, skorumpowany, zdegenerowany Kościół zmierza ku przepaści i najlepsza rzecz, jaką można teraz zrobić, to zachęcać go do szybszego marszu. Może potem narodzi się coś nowego, coś co zastąpi tę skostniałą instytucję. Bo uważam, że niektórym ludziom to jest potrzebne. Tylko po prostu istnieje taki stopień zepsucia, przy którym absolutnie nie ma sensu żadna naprawa - w grę wchodzi tylko zburzenie starego i budowa nowego od podstaw.

      Usuń
  3. już w trzeciej, czwartej klasie szkoły podstawowej czułem się robiony w balona i odbiłem od tej kościelnej maniany, aby samodzielnie tworzyć swój światopogląd...
    ...
    zaś co do leczenia uzależnień z udziałem elementów religijnych to temat zbyt prosty nie jest, wiele tu zależy od samej religii i od tego, jakie elementy z niej brać... aczkolwiek trzeba uważnie obserwować działalność takich terapeutów i ośrodków, bo od leczenia do prania mózgu a la sekta granica jest bardzo niewyraźna... aczkolwiek też wtedy mam wątpliwości, nawet gdy spotykam kogoś "nawiedzonego" po takim sekciarskim ośrodku, a kogo znałem wcześniej, gdy robił wrażenie nieuleczalnego przypadku z rokowaniami na góra kilka lat przeżycia...
    kłopot jest już na samym początku, bo (skuteczne) leczenie musi zawierać w sobie nieco fanatyzmu, przynajmniej w pierwszej fazie, zaś sam ośrodek, mimo że ma być szkołą normalności powinien nosić pewne znamiona sekty, choć niekoniecznie religijnej, chodzi o słowo "sekta" w ogólniejszym znaczeniu... choroba jest hardkorowa, więc niektóre metody też muszą być hardkorowe... ale to już jest tylko mój pogląd, nie każdy z tym się zgadza i nie musi zgadzać, "miękka szkoła" też ma swoje efekty, bo co człowiek to inny przypadek...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ponieważ staram się być konkretny, wskazałem element "zawierzenia" w miejsce własnego działania i wzięcia odpowiedzialności w swoje ręce, a nie składania jej na barki wymyślonego obiektu kultu. Ten konkretny element uważam za kluczowy w procesie trzeźwienia.

      Usuń
  4. do pewnego czasu czarni mi nie przeszkadzali, zapewne z powodu katolickiego wychowania. Zawsze miałam obiekcje co do religii w szkołach, krzyży na ścianach etcetera zaprzestałam uczestniczenia w tej szopce już dawno ale od pewnego czasu stałam się antyklerykałem wojującym (na swoim blogu w mało wybredny sposób te łajdactwa komentuje). nie czuje się robiona w balona, ja osobiście. ale smutek i żal, gdy patrzę na ofiary i hieny. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja przede wszystkim czuję bezsilność, nie tyle wobec działań hierarchów, co wobec braku reakcji wiernych. I chociaż nie daję się robić w balona w takim zakresie jak oni, to pewne koszty ponoszę wbrew swej woli, więc czuję się w jakiś sposób wystrychnięty na dudka. Pozdrawiam.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

078. Ominąć tradycję.

Nikt tej Wielkanocy już nie rozumie, a może i nie potrzebuje! Ewa Kaleta, Wyborcza, Duży Format. Oj, jak mi nie szkoda! Mam uraz do tych świąt, choć jednocześnie są dla mnie ważne, bo stanowią wyznanie i dowód mojej stabilnej rozłączności z chrześcijaństwem. Po prostu nigdy nie kupowałem tej historii o wszechmocnym facecie, który daje się zabić po to jedynie, by mógł mi wybaczyć grzechy. Nie kumam ciągu przyczynowo-skutkowego, a Ty? Zakładając nawet na chwilę, że posiadł moc darowania mi życia wiecznego, jak mu w tym pomogła jego własna śmierć? Innymi słowy: Nigdy nie rozumiałem, po co ona była i nigdy mi tego nikt logicznie nie wyjaśnił. W dodatku Wyborczej (Duży Format) przeczytałem artykuł będący czymś w rodzaju wyboru szantaży emocjonalnych, jakimi polscy katolicy próbują zmusić członków swoich rodzin do uczestnictwa w obchodach Wielkanocy. Klikając tutaj poczytasz oryginalny tekst , a jeśli Ci się nie chce, to służę przykładami takimi, jak ta wypowiedź o córce: (...) Amsterdam nie

087. Scenka rodzajowa.

 Syn przyjeżdża do matki z dość daleka (120 km), bo obiecał jej obwożenie po grobach rodzinnych znajdujących się w promieniu 250 km od jej miejsca zamieszkania. Zostawia wszystkie swoje obowiązki i jedzie, choć zupełnie nie leży to w jego interesie, ani nie jest zainteresowany grobbingiem, ani też związany emocjonalnie ze zmarłymi, którzy odeszli nim dorósł, w niektórych przypadkach nawet przed jego narodzeniem. Ale jedzie, bo wie, że w przeciwnym wypadku matka puści się w podróż autobusami, pociągami, a potem będzie czynić dzieciom wyrzuty z powodu swojej decyzji. Wchodzi na któreś tam piętro bloku, zastaje drzwi otwarte na oścież, słyszy głośny wrzask telewizora. Dziwi się, bo drzwi te zawsze były zamykane na klucz, nawet gdy w środku było pełno ludzi. Wchodzi do salonu, a tam matka na kolanach odprawia czary z telewizorem. Znaczy się, kapłan z telewizora odprawia obrzędy, ona w nich głośno uczestniczy. Nie przerywa nawet, gdy wchodzi syn. Ani pocałuj mnie w dupę, ani wypierdalaj. Je

084. Polska języka, trudna języka, my się duzio ucić chcieć nie bałdzo.

Myślałem, że niewiele mnie może zaskoczyć w grypserze katolickiej. Potworki słowne w stylu "ubogacać" już mnie nie ruszają, podobnie jak "Przyjdź, Rozeznaj!" z plakatu poniżej. Nie jakieś tam banalne "zobacz" lub "spróbuj". RO-ZE-ZNAJ!!! Zdjęcie z portalu Lekcjareligii.pl. Uodporniłem się, nie ma co! Czasem jednak nawet moja znajomość tej specyficznej nowomowy okazuje się dla wyobraźni niewystarczająca. Co powiesz na to: Męski Różaniec Warszawa 1 lipca 2023r. Dlaczego „Męski” Wierzymy, że naszą rolą, tj. rolą mężczyzn w Bożym zamyśle jest ochrona na życie wieczne wszystkich tych, których Bóg podarował nam tu na ziemi. Tak jak święty Józef był ziemskim opiekunem Świętej Rodziny, tak i my mamy zadanie bronić świętości naszych rodzin i bliskich. Chcemy czynić to razem, we wspólnocie mężczyzn. W tej jedności umacniamy naszą męską tożsamość i męskie cnoty. Nie wnikając w fakt jakiejś tajemniczej dla mnie różnicy między różańcem męskim i żeńskim (genit