Przejdź do głównej zawartości

018. Od powietrza, głodu, ognia i wojny....

Myślę, że doskonale pamiętasz tę powtarzalną frazę z modłów kościelnych: "Od powietrza, głodu, ognia i wojny, zachowaj nas Panie". Ośmielam się jednak zauważyć, że o ile adresat jest słuszny (wszak zgodnie z Biblią, to "Pan" i zarazę podesłał, i plemię jakieś kazał wyrżnąć w imię swoje, nawet ludzkość i życie ziemskie wytopił, choć rekiny musiały mieć niezły ubaw), to jednak niewiele robi sobie z próśb owych. Ot, niezauważony rok minął od czasu modlitw polskich biskupów w celu zatrzymania pandemii. Choć początkowo władza nawet potwierdzała odwrót wirusa i "wogle", pełne zwycięstwo, po prostu puchar za zajęcie pierwszego miejsca, ale efekt najlepiej dziś widać na cmentarzach i w sparaliżowanych szpitalach. Mimo to, niejaki biskup Dec grzmiał niedawno komentując pandemiczne ograniczenie liczby wiernych w kościołach, że niby nonsensem jest zamykanie w okresie epidemii (chichichi) "źródła uzdrowień duchowych i fizycznych" (to chyba o kościołach taka żartobliwa opinia). Jak to wygląda, wiemy w praktyce. Proboszcz parafii w Czudcu jeszcze kilka dni temu pyskował i szczuł parafian na obywatela, który według niego popełnił grzech ciężki, donosząc na niego, iż nie przestrzega w kościele limitów sanitarnych. Wiemy już, że proboszcz złapał koronawirusa, więc jeśli tłoczący się wokół niego parafianie też coś złapali i ponieśli w świat, to gratuluję ciemnoty i zacofania oraz zwykłego narodowego skurwysyństwa.

Kury - Dlaczego.

Jak myślisz, dlaczego tak jest, że księża (w tym biskupi) oszukują Polaków łudząc ich modlitwami, a wierni nie zakładają im sprawy o oszustwo? Jeśli miałbym stawiać pieniądze, to obstawiłbym ten sam powód, jak przy niespełnionych przepowiedniach jasnowidzów, wróżek i innych hochsztaplerów – ich też nikt nie ściga. Nie jest łatwo zgłosić się na policję, by przyznać, że było się idiotą, który dał się oskubać cwaniakowi twierdzącemu, że zna przyszłość, podobnie nie jest łatwo uznać, że zbiorowe gadanie do obrazu, krzyżyka, czy innej figurki w celu zakończenia pandemii nie ma żadnych logicznych podstaw, a rządzi tym strach jedynie. Opowiadałem Ci, jak pewna dewotka namawiała mnie, bym zamiast leczyć raka, pojechał po "cudowną wodę" do Lourdes? Ofiarowała się nawet zasponsorować mi tę eutanazyjną wycieczkę. Wybrałem lekarzy, ale jej rodzona siostra pojechała po wodę i od lat wącha kwiatki od spodu, być może dlatego, że nie kupiła specjalnej plastikowej "Maryi" z odkręcanym łbem do jej przechowywania.



Ale myślisz, że dewotka przestała być dewotką? Że ma jakieś przemyślenia na temat skuteczności modlitwy? Czaruje jeszcze gorliwiej!

Strach przed śmiercią skutkuje różnymi formami myślenia życzeniowego. Dość popularne są twierdzenia o życiu po życiu, a autorzy, wydawcy i dystrybutorzy książek o tej tematyce zarabiają miliony, wykorzystując lęk czytelników. Przytaczane są w nich relacje tych, którzy byli "tam, na drugiej stronie" i wrócili, a ich majaki, halucynacje i senne mary nabierają na kartach tych ksiąg cech prawdy objawionej. Wyznam Ci, że sam będąc na krawędzi życia doświadczałem wyżej wymienionych doznań, choć akurat bez tuneli, światła, etc... Nie wiem, czy wzmocnieniem mojej opowieści mogłoby być również zatwardzenie, jakiego się nabawiłem po końskich dawkach morfiny podawanych mi po całym tym zestawie środków anestezjologicznych, które we mnie wpompowano przed i w trakcie operacji, więc jeśli ktoś chce pisać kolejną książkę tematyczną, to proszę się do mnie zgłosić, opowiem wszystko, co pamiętam.

Moja rada: Jeżeli nie rozumiesz chemii organizmu (to nic zdrożnego, ja też jej nie kumam), jeżeli nie zetknąłeś się z naukowymi opracowaniami dotyczącymi halucynacji, złudzeń optycznych, słyszenia głosów, których inni nie słyszą, nie przejmuj się. Zacznij od czegoś prostszego, na przykład od wspaniałego francuskiego serialu rysunkowego dla dzieci i młodzieży "Było sobie życie". To da Ci jakąś podstawę i zredukuje lęk. Coś, co wydaje Ci się obce i straszne, okaże się normalne, powtarzalne i spokojne. Proponuję odcinek na czasie: SZCZEPIENIA – KLIKNIJ TU, BY OBEJRZEĆ.

Komentarze

  1. Zachwycila mnie plastikowa rozowa maryjka z korkiem w koronie, tez chce taka! Przez cale zycie o takiej wlasnie marzylam, a ze jeszcze czyni cuda, to po prostu nieoczekiwane dzialanie uboczne. Nie bede musiala bac sie juz zadnej zarazy, a wszelkie raki beda sie ode mnie trzymac z daleka. Nie do przecenienia jest obietnica zycia po zyciu, moze tamto bedzie lepsze od tego?
    Wprawdzie chetnie bym sie zaszczepila, nawet Astra, ktora ponoc powoduje wczesniejsze podroze w zaswiaty, ale nie ma dla mnie surowca. Ani nawet szansy w najblizszych miesiacach, bo chwalona przez wszystkich cudzoziemcow Angela ma w dupie dbanie o zdrowie obywateli, nie bedzie startowac na kolejna kadencje, wiec teraz czeka spokojnie na zakonczenie biezacej i nie bardzo chce jej sie cokolwiek. To juz w Polsce szczepione sa moje roczniki, ja nie moge sie nawet zarejestrowac na liscie oczekujacych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy jeśli z takiej różowej głowy wylewa się woda, oznacza to wodogłowie? Tym filozoficznym pytaniem proponuję rozpocząć kolejny sobór, może oprócz dziewictwa i niepokalanego poczęcia, obdarzyliby Miriam kolejnym przymiotem, dawno nic nowego w tym temacie nie wymyślili.
      Na pocieszenie powiem Ci, że ja również niegodnym jeszcze szczepionki i czekam na swą kolej, która kiedyś pewnie nadejdzie. O tyle mnie to dziwi, że Phizer ma w Irlandii dwie nowoczesne fabryki, ale żadna nie produkuje szczepionki. Astra ma zakład w Dublinie, ale też chyba nie produkuje najbardziej chodliwego ostatnio towaru.

      Usuń
  2. Nie tylko plastikowa Maryja w Licheniu straszy, pod murami sanktuarium znajdziesz całe targowisko podobnych koszmarków, a wszystkie wycieczki wracają z podobnymi upominkami, chyba przewodnicy maja jakąś umowę ze sprzedawcami.
    Jakoś nie słyszałam, by w kościołach uruchomiono łóżka covidowe lub punkty szczepień, a szkoda, bo wszelkie działania inne poparte modłami, może pomogłyby podwójnie?
    Ktoś nawet zaproponował, by wozić chorych od razu do kościoła i skrapiać wodą święconą,.
    Ciekawe, jak tłumacza sobie śmierć bliskich ci wszyscy, którzy o ich zdrowie się modlili, kto nie zasłużył na łaskę - ten chory czy modlący się?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Osobiście nie przeceniam gustów uczestników zorganizowanych wycieczek do Lichenia. Jeśli miałbym stawiać na jakąś opcję pieniądze, to według mnie sami uczestnicy ciągną do straganów i żadna wycieczka nie może się bez tego obejść na tej samej zasadzie, na jakiej wycieczki szkolne wchodzą cholera wie po co do Mac Donalda, zamiast pójść do normalnej restauracji, gdzie dzieci mogłyby uczyć się składania zamówień (to może wydawać się dorosłym śmieszne, ale dzieci i młodzież potrzebują takich umiejętności).
      Z całą pewnością w sytuacji śmierci omodlonych bliskich muszą być zaprzęgane silne mechanizmy wyparcia, racjonalizacje, etc...

      Usuń
  3. "od pół wieprza, głowa,ogon i nogi"... nie pamiętam już, gdzie to czytałem jeszcze jako małolat, ale dzięki temu pamiętam, że taka formułka modlitewna /oryginalna wersja/ w ogóle istnieje...
    świeżo co w innym miejscu neta przeczytałem notkę blogową dotyczącą stosunku K.Rz-kat. /przynajmniej części/ do restrykcji i aby mieć coś do porównania zajrzałem na stronę jednej z konkurencji (religijnych): zielonoświątkowców... okazuje się, że ze zrozumieniem podchodzą do restrykcji pandemicznych, potrafią sobie świetnie zorganizować swoje hobby, nie piszą żadnych petycji do premiera, tak jak robią to hobbyści katoliccy, mimo że ci pierwsi są mniej liczni i mają mniejsze zasoby... rzecz jasna nie wykluczam, że członkowie K.Z. również uprawiają jakieś pow-pow dla odegnania wirusa, ale nie są upierdliwi dla otoczenia... i właśnie na tym cały myk polega... nie w tym rzecz, że ktoś jest nawiedzony, mnie to nie przeszkadza, problem powstaje wtedy, gdy ktoś realizując to nawiedzenie wikła w to innych...
    zaparcie rzecz ludzka, każdemu się może zdarzyć, ale opioidowe zaparcie to już mocna sprawa... temat znałem jedynie teoretycznie, od uzależnionych pacjentów kiedyś tam, ale ponad trzy lata temu też mnie dopadło po operacji biodra... co prawda Tramal /w sumie pikuś przy "helence'"/ dawkowałem sobie wtedy oszczędnie, aby za bardzo znieczulony nie kozakować przy nauce chodzenia od nowa, niemniej jednak stało się i jak najbardziej rozumiem Twoją metaforę...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podoba mi się taka mantra. Jeśli kiedykolwiek będę prowadzić anyklerykalny kanał na y-t, z pewnością jej użyję wcielając się w rolę kapłana nowej wiary. Właśnie czytam reportaż Polki z Izraela, tam też ortodoksyjni Żydzi mocno przyczynili się do rozwoju pandemii jadąc na tych samych śpiewkach o śmierci duszy, co i katoliccy kapłani polscy. Zastanawia mnie tylko skąd im się u licha bierze ta śmierć nieśmiertelnej duszy, ale nie takie pierdoły już opowiadano spod ołtarzy.
      Widzisz, Ty mówisz o sytuacji, gdy cokolwiek kontrolowałeś po operacji, ja byłem tak zbombardowany, że przez kilka dni zero kontaktu woli z ciałem, choć wiem że intuicyjnie wykonywałem kilka rzeczy, np. machałem stopami (tylko je byłem w stanie zobaczyć), bo się dowiedzieć, czy jestem sparaliżowany, czy sprawny - opowiadała mi to znajoma. Halucynacje mieszały się z koszmarami narkotycznymi, a z kontaktu ze światem pamiętam słowa pielęgniarki, bym używał pompy morfiny kiedy tylko chcę zmniejszyć ból. Prawdopodobnie robiłem to bez swojej kontroli, więc dozownik dawał mi maksymalną dozwoloną dawkę, to i efekty uboczne były niemiłe. W każdym razie nikt z wierzących znajomych nie zapragnął głosić mojej historii jako świadectwa, bo pewne rzeczy nie pasują im do dogmatów, np. to, że pogoniłem w cholerę księdza, a jednak przeżyłem coś, co nawet jednemu na dziesięć nie wychodzi.

      Usuń
    2. rozumiem temat i nawet nie próbuję porównywać naszych sytuacji...

      Usuń
  4. Przerażająca jest ta wszechograniająca nas ciemnota.
    A najgorsze jest to że ona - chociaż mamy XXI wiek wcale się nie zmniejsza tylko zatacza coraz większe kręgi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Celowo w zestawieniu znalazła się wróżka i jasnowidz. Nie wiem, czy jest drugi kraj UE, w którym te "zawody" dają tak dostatnie życie, jak w Polsce.

      Usuń
    2. Stokrotko, to nie jest najgorsze, że ciemnota w XXI wieku zatacza coraz większe kręgi. Zanim powiem co uważam za najgorsze - trochę "prawd życiowych".

      Już Kopernik stwierdził, że gorszy pieniądz wypiera z rynku ten dobry. Ciemnotę można rozjaśnić nauką. Ale kto by tam miał czas i ochotę na ślęczenie nad książkami! Przecież jeżeli czegoś nie wiem, to ksiądz dobrodziej lub pan prezes mi to szybko i prosto wyjaśnią. Wyjaśnią to tak, że nie będę miał żadnych wątpliwości.
      Zamiast ciężko pracować by zapewnić sobie spokojne życie, lepiej pójść do wróżki. Ona nam powie, czy warto tyrać. Może bowiem w kartach "stoi", że i tak mnie okradną.
      Wiele podobnych przykładów z życia codziennego mógłbym przytoczyć, ale jedno jest pewne - najgorsze w tym wszystkim jest to, że są hieny, które z tej ciemnoty chętnie korzystają i na niej budują swoją "potęgę".
      A że w każdym narodzie "ciemnota" stanowi większość to hieny pożywienia mają w bród.

      Co można z tym zrobić?
      Nie wiem. Bowiem prosta odpowiedź - załatwić sprawę w wyborach - jakoś się nie sprawdziła. Hieny potrafiły zanęcić ciemnotę a to jakimś 500+, a to narodowym patriotyzmem lub nienawiścią do "wrogów ludu".

      Usuń
    3. Leszku - wiem, wiem.... najpierw trzeba zmienić mentalność milionów Polaków. A z tym najtrudniej..
      Dziękuję i pozdrawiam

      Usuń
  5. Jeśli od pokoleń i dziesięcioleci słyszeliśmy o tym że kościół ma lekarstwo na wszystko i że wystarczy kupić dewocjonalia do domu, no to mamy co mamy w polskich domach. Zresztą nie tylko. Afryka, Ameryka południowa - szczególnie Meksyk i Brazylia - to kolebka szarlataństwa w najwyższym wydaniu. Na wszystko mają wytłumaczenie i w iście mistrzowskim stylu łączą zabobony, ludowe podania i klechdy z chrześcijaństwem. Gdyby dzisiaj Jezus chodził po ziemi i zobaczył co się wyprawia pod przykrywką tak zwanej chrześcijańskiej religii, to by poniszczył wszystko z taką wściekłością jaką okazał kiedy chciwi handlarze wyłudzali pieniądze w świątyni za zakup najskromniejszych ofiar. Gdybym miał szukać plusów, to wszechobecna wiedza i swobodny dostęp do niej. Nikt cię nie spali na stosie (jeszcze) za to, że czytasz Biblie i szukasz odpowiedzi na ważne pytania. Manipulacja jaką uprawia się w stosunku do pandemii, bo jakoś trzeba podać to wiernym i wytłumaczyć niewytłumaczalne przechodzi ludzkie pojęcie, logikę i zdrowy rozsądek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, może i słyszymy, ale też widzimy, że to za cholerę nie działa. Dlaczego? Bo do roboty przystępują mechanizmy redukcji dysonansu poznawczego. Mimo wiedzy, ciężko jest się przyznać przed samym sobą do tego, że gadanie do obrazu w celu poprawienia sobie życia, było robieniem z siebie idioty. Nikt nie lubi, gdy wychodzi na jaw, że zachował się jak ostatni dureń.
      Podejście hierarchów do pandemii pokazało dobitnie, że nie jest to JEDEN KOŚCIÓŁ. Powiem więcej i w dodatku wulgarnie: każdy chuj na swój strój. Byle katabas stanie na mównicy i pieprzy trzy po trzy, co mu ślina na język przyniesie. Żadnej synchronizacji z komunikatami CENTRALI. Przesłanie jest jedno: Płacić, kurwa, płacić, bo przecież ksiądz nie będzie na krowie jeździć.

      Usuń
  6. I czasem nie próbuj pytać, do którego pojemnika wyrzuca się te matki boskie po opróżnieniu, bo przecież odpowiedź znasz - nie wolno tego wyrzucać, bo to świętość, którą masz sobie postawić na szafie i to tak, żeby była widoczna z każdego kąta w pokoju!

    No, dobra, żartowałem - do plastików, bo to nisko zagęszczony polietylen...

    Co do kościołów - oczywiście, najlepiej i najbezpieczniej byłoby je zamknąć, ale cóż, są ludzie, którzy tego naprawdę potrzebują. Tylko biskupi, zamiast "apelu do wiernych", powinni wystosować NAKAZ do proboszczów, żeby ci pilnowali przestrzegania obostrzeń. To przecież łatwe w organizacji, w której obowiązuje absolutne posłuszeństwo. Nie masz maseczki - podchodzi wikary i wyprasza gościa. A celebrujący mszę może zacząć od słów że nie rozpocznie nabożeństwa, dopóki towarzystwo się nie rozsunie przynajmniej na dwa metry jeden od drugiego. Kościelny liczy wchodzących i po przekroczeniu limitu wystawia tablicę:

    "KOMPLET - WSTĘP WZBRONIONY!
    Uprasza się o pozostanie na zewnątrz".

    Przecież są takie proste narzędzia! Nawet gość po seminarium jest w stanie je ogarnąć.

    I jak tu nie odnieść wrażenia, że Kościół celowo i z rozmysłem czyni zło?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ciekawe, że sklepy spożywcze, gdzie ludzie wchodzą i wychodzą, jakoś poradziły sobie z liczeniem, a w polskich parafiach się nie da. Piszę w polskich, bo w Irlandii da się zamknąć kościoły i okazuje się, że ludzie sobie radzą, czego nie można by było powiedzieć, gdyby zamknięto sklepy spożywcze lub z artykułami higienicznymi. A większość sklepów liczy już ludzi bezobsługowo, tzn. fotokomórka zlicza klientów wchodzących i wychodzących, jak jest komplet, to pali się czerwone światło i gdyby ktoś próbował przejść, włącza się alarm i nagrany głos informujący, że jest komplet i trzeba czekać przed sklepem.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

111. Profanacja.

 Było to 30-go listopada 2024. Temperatura koło 0C, wiał dość silny wiatr. Dwójka nastolatków schroniła się do kościoła pw. Miłosierdzia Bożego w Dębicy, by uprawiać seks. Domyślam się, że w takich warunkach na świeżym powietrzu byłoby niekomfortowo. Woda zamarza, wiatru do pupy nawieje, może jeszcze z piaskiem..., niemiło. Zaczęli od seksu oralnego, a obecni w kościele ludzie coś adorowali. Niby to słowo ma podtekst erotyczny, ale okazuje się, że chodziło o właściwie nie wiadomo co. "Adoracja najświętszego sakramentu" to się nazywało. Zajrzałem do słownika i okazało się, że w chrześcijaństwie sakrament, to obrzęd religijny rozumiany jako widzialny znak lub sposób przekazania łaski bożej, zgodnie z wiarą przez Chrystusa. Z tego co wiem, akurat najświętszy sakrament wymyka się tej definicji, bo nie chodzi o obrzęd, tylko schowane w szafce (może być przenośna) wafle pszenne, o których wierzący stanowczo twierdzą, że jest to mięso denata sprzed 2 tysięcy lat. I to owo coś, w zal...

109. Siła ofiary - siła modlitwy. Zlot patologicznych oszczerców i dewiantów.

 Czasem wierzący uprzedzają mnie z troską, że bez wiary me życie będzie nie do zniesienia. Wtedy przypominam sobie poniższy rysunek: Nie wiem, czy media nagłośniły wystarczająco sprawę, ale 14-go listopada bieżącego roku dowiedziałem się, że odbył się kolejny zjazd patologicznych oszczerców i dewiantów zwących siebie egzorcystami ( kliknij tu, by poczytać ). Zawsze moje myśli biegną wtedy do ich ofiar. Wyobrażam sobie cierpiącą, chorą psychicznie osobę, którą niewoli bandycka rodzina i zamiast wezwać psychiatrę (w dobrych, bogobojnych rodzinach nie może być przecież chorób psychicznych) , wzywają zdegenerowanych hochsztaplerów, którzy na przeróżnie zboczone sposoby (nadzwyczaj często diabła szukają w okolicach intymnych) maltretują "opętanych" , bo kto bogatemu zabroni. Nad tą patologią roztacza opiekę państwo, zresztą dlaczego mnie to nie dziwi, skoro pedofilów ze zorganizowanej grupy przestępczej tego samego związku wyznaniowego chroni również. Nick Cave - Tupelo Skoro pato...

106. Z cyklu: To się dzieje naprawdę.

W każdym razie z absolutnie niepewnych źródeł wiem, że tam na górze taki wielki koleś patrzy, jak się brzydko bawisz pod kołderką. To on nakazał, by na pamiątkę jego śmierci malować jajka i żreć kiełbachę z chrzanem, ale tylko w Polsce. Jak możesz wątpić?