Przejdź do głównej zawartości

000. Początek, czyli koniec.

Wyznam Ci , że nigdy nie wierzyłem. Bo czyż mogę nazwać wiarą naśladownictwo? Taki rytualny teatr pozorów odgrywany przeze mnie na co dzień i od święta w nadziei, że uczestniczę w czymś ważnym, co zmienia mnie w dorosłą i samodzielną osobę. Albo uleganie przymusowi zewnętrznemu, głównie ze strony rodziny. Że sparafrazuję króla sedesów, ojca Laski z Polski: Tatusia oszukasz, mamusię oszukasz, ale życia nie oszukasz. Pojąłem, że w tym przedstawieniu nic się (nomen omen) kupy nie trzyma, przestałem w nim czynnie uczestniczyć, ale (o zgrozo) nadal udawałem, bo dałem sobie wmówić, że komuś może być z powodu mojej niewiary przykro.

Wierz lub nie, ale stan przejściowy nie trwał dłużej, niż dwa lata. Komuś może być przykro?! - pomyślałem – a mnie nie jest przykro?! Od lat słucham tej samej historii, że stworzył mnie doskonały koleś z kto wie, czy nie doskonalszym od siebie samego planem, za który to ja - nie on - zostanę przez niego osądzony i nawet nie mogę powiedzieć, że coś tu nie gra, bo komuś będzie przykro, znaczy się..., uczucie mu się obrazi?! Skomplikowane? Przeciąłem więc węzeł gordyjski! 

Słuchaj teraz, bo będzie najlepsze...: Od chwili, gdy ogłosiłem swój ateizm i konsekwentnie odmawiać zacząłem uczestnictwa w jakichkolwiek obrzędach religijnych, poczułem się wolny. Ani razu nie żałowałem decyzji, nie mam poczucia najmniejszej straty i dziś ze zdrowym dystansem spoglądam na całujących Jezuska w stópki przed wyjściem z domu. Dziękuję, nie skorzystam. Koniec. Życie w zgodzie ze sobą mi służy.... i uzasadnia pisanie tego bloga. Byle duchowny wypowiada się na mój temat, a ja nie mogę pisać o nim? A kto mi zabroni?

Komentarze

  1. Na działanie takiego rytuału inicjacyjnego liczą hierarchowie, których wierni utrzymują. Myślę, że to będzie bardziej blog antyklerykalny niż ateistyczny. W końcu ateizm jest tylko postawą poznawczą i chociaż słowo ma złą sławę wśród uczestników kultów, to w sumie nic takiego. Klerykalizm natomiast, którego w Polsce doświadczam odkąd sięgnę pamięcią, jest poważnym problemem społecznym, i to także dla duchownych, którzy choć trochę próbują żyć ideami, które głoszą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze przeczuwasz. Nie mam ambicji przedstawiać tu nikomu swojej filozofii życiowej i tłumaczyć się, dlaczego uważam dogmaty wiary za pozbawione logiki, choć dopuszczam myśl, że w szczególnym wypadku jakiegoś konkretnego i szczególnie rażącego dogmatu może nastąpić. Bardziej chodzi mi o komentarz do klerykalizacji przestrzeni publicznej, do tego, że smutni panowie bez rodziny, którzy nigdy nie zetknęli się z ekonomią gospodarstwa domowego głoszą totalne androny z pozycji autorytetu, z którym nie ma dyskusji. W dodatku upodobali sobie takie miejsca, gdzie ludzie mają poważne ograniczenia: szpitale i ośrodki pomocy społecznej (ze względu na stan zdrowia), szkoły, przedszkola, nawet żłobki (ze względu na wiek), służby mundurowe (ze względu na niemożność sprzeciwienia się rozkazowi).

      Usuń
  2. Patrząc na to, co wychodzi z pod dywanu polskiego kościoła mam wrażenie, że czeka ich ogromny kryzys i potrzeba jest głębokiego planu naprawczego. Tylko czy rozpasanych hierarchów na to stać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie wydaje się, że zupełnie do nich nie dociera rzeczywistość. Zachowują się, jakby byli od wydawania poleceń: nakazów, rozkazów i zakazów. Popatrz, jak groteskowy był rzecznik KEP, który stwierdził, że udział w protestach kobiet jest grzechem. Jemu się naprawdę zdaje, że postraszy grzechem..., huhuhu....., a może nawet i piekłem uuuuu...., i wtedy kobiety powiedzą: ano tak, to w takim razie ty decyduj o moim życiu. Coś im umknęło, chyba to, że właśnie mija pewna ciemna epoka.

      Usuń
  3. Cieszę się, że założyłeś blog na tej platformie. Na wordpressie często mam problemy z komentowaniem.
    Na pewno będę zaglądała.

    OdpowiedzUsuń
  4. W zasadzie nie dodałabym nic ze swej strony, podpisuje się.
    Teraz wręcz , gdy słucham, jaki jest stopień deprawacji w KK, to wstyd mi, że tak długo w tym uczestniczyłam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nikt z nas nie rodzi się przygotowany na manipulacje i naciski, a jednocześnie jako istoty stadne, pragniemy akceptacji grupy. Dlatego opuszczenie naszego środowiska, tak często jest obarczone stresem i decyzja o nim zabiera trochę czasu.

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. Byłem wierzący gdzieś do 12 roku życia, gdy przez pytania na które nie dostałem odpowiedzi utraciłem "łaskę wiary". Teraz te wszystkie "obrzędy" wydają mi się śmieszne bądź straszne. Symbolem chrześcijaństwa jest narzędzie tortur służące do zgładzania ludzi (krzyż), w trakcie najważniejszego eventu (eucharystia) jest mowa o piciu krwi i jedzeniu ciała... no pliss kanibalizm? itp itd. Miałem kiedyś przygodę z kolegą, który pochodził z rodziny wojskowych i co prawda miał chrzest ale nigdy nie bywał w kościele. Kolega chciał - na prośbę narzeczonej - wziąć ślub kościelny. Musiał więc przyjąć bierzmowanie, a ja byłem na nim "świadkiem". Gdy ów kolega rozejrzał się po kościele i popatrzył na księdza w dziwnym kubraczku szepnał mi do ucha "Ernest, czuje się jak Europejczyk który właśnie natrafił na stado Masajów".
      Dodam, że mimo utraty wiary nie byłem antyklerykalny ale to się zmieniło. Mam całą litanie zarzutów do kk ale nie będę tu o tym pisał, starczy u siebie.
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Ja odszedłem od Kościoła bardzo dawno temu, będzie 30 lat, ale też początkowo nie miałem w sobie antyklerykalizmu. Dopiero coraz silniejszy wpływ duchownych na życie (aborcja, antykoncepcja, nawet filmy w kinach, religia w szkołach, przedszkolach, indoktrynacja w wojsku i służbach mundurowych) ukształtowały we mnie antyklerykała.
      Za to bycia świadkiem na ślubie kościelnym, czy ojcem chrzestnym konsekwentnie odmawiam i nie ma wyjątków dla dobrych kolegów, zresztą rozumieją moją argumentację.

      Usuń
  6. Rodzice nie byli specjalnie wierzacy, ochrzcili mnie na wyrazne zyczenie babci i postanowili na tym zakonczyc, ale to ja sie uparlam chodzic na religie, bo cala klasa latala, wiec nie chcialam czuc sie odrzucona. Przystapilam do tej pierwszej komunii, ale juz wtedy chyba myslalam bardzo krytycznie, a moze mi sie dzisiaj tak wydaje. W kazdym razie smieszyla mnie ta egzaltacja zakonnic i malych dziewczynek bioracych udzial w katechezie. Ale postanowilam sobie poddac sie bierzmowaniu i na tym skonczyc moja przygode z religia. Mialam pecha, bo podczas spowiedzi bylam nachalnie molestowana przez zwyrodnialego kleche, wprawdzie tylko slownie, ale bylam. Wlasciwie dopiero jako dorosla zdalam sobie sprawe, ze to bylo molestowanie, wtedy czulam sie jedynie bardzo niekomfortowo. Wprawdzie slubu koscielnego nie bralismy, ale rozum gdzies mi odplynal, bo ochrzcilam dzieci, sama nie wiem po co. Dzisiaj juz bym tego nie zrobila, ale to bylo ponad 30 lat temu i wtedy, podobnie jak Ty, nie bylam jeszcze tak bardzo antyklerykalna. Ojca pochowalysmy z mama w obrzadku swieckim, mama rowniez zyczy sobie bez ksiedza.
    Po glosnej aferze pedofilskiej na Bawarii, w ktora uwiklany bym miedzy innymi brat Ratzingera, nastepnego dnia po ukazaniu sie w Sternie przejmujacego artykulu o ofiarach tych zbrodni, dzisiaj juz doroslych osobach, najczesciej tak okaleczonych psychicznie, ze nie poukladali sobie zycia, lecza sie, chodza na psychoterapie - pobieglam do miejscowego USC, zaplacilam 25€ i tym samym przestalam byc czlonkiem kosciola katolickiego. To jedna z moich najwlasciwszych zyciowych decyzji, ktorych nie zalowalam ani przez chwile.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazdroszczę Ci, że u Ciebie tak łatwo można się wypisać, aż ciekaw jestem czy przeszło to na Polskę. W Polsce musisz najpierw wybębnić świadectwo chrztu i wyspowiadać się po co ci ono, a później złożyć odpowiednie papiery w swojej parafii. Ja nawet nie wiem jaki jest w Irlandii mój status, bo nie chodzę do żadnego kościoła, ani żadnych usług od nich nie pobierałem. Któregoś lata spotkałem pod domem księdza (chyba proboszcza), który odwiedzał parafian, ale powiedziałem mu, że nie jestem wierzący, więc się nie napraszał. Chcę w każdym razie wypisać się i w Polsce, z tego co wiem, na dzień dzisiejszy nie uznają wypisów zagranicznych (bandycka instytucja), a ja musiałbym śmignąć najpierw do Małopolski po świadectwo chrztu, a później na Lubelszczyznę złożyć papiery, a to dość kłopotliwe jak na kogoś, kto żyje i pracuje za granicą.

      Usuń
    2. Z racji tzw. podatku koscielnego w Niemczech zajmuja sie tym urzedy, od razu na wstepie pytaja o wyznanie i odtad placisz podatek, jest automatycznie potracany. Wielu Polakow chcialo byc sprytnymi i w Niemczech wystapili z kosciola, za to w Polsce brali sluby koscielne czy chrzcili dzieci. To funkcjonowalo jakis czas, ale Niemcy postanowili to uniemozliwic, teraz powiadamiaja kosciol w Polsce i Janusze odchodza z kancelarii z kwitkiem. Mnie tam rybka, bo i tak nie wroce do Polski, ani nie mam wogole zamiaru miec w jakikolwiek sposob do czynienia z kosciolem.
      Trzymam kciuki, zeby wystarczylo Ci cierpliwosci i sily na pelna apostazje, bo samo olanie kosciola niewiele daje, nadal tkwisz w rejestrach jako katolik i robisz im statystyki. Oni bronia sie wszystkimi silami, przeszkadzaja, probuja uniemozliwiac, zniechecaja, ale i tak juz jest latwiej niz na poczatku, przynajmniej nie musisz ciagnac ze soba dwoch swiadkow. Nie masz jakiejs rodziny, ktora moglaby za Ciebie odebrac te metryke, niech mowia, ze potrzebna do slubu ;) to moze predzej dadza.
      Ja w kazdym razie juz nie finansuje tej przestepczej organizacji.

      Usuń
    3. My również nie mamy w planie powrotu do Polski, przynajmniej jakiegoś szybkiego, ale też nie ograniczamy się pozostaniem w jednym miejscu, potrafię wyobrazić sobie przeprowadzkę do kolejnego kraju innego niż Polska, jak i powrót do Polski, ale z całą pewnością do takiej decyzji nie jest nam blisko, ani nawet w jej kierunku nie spoglądamy.
      Mój akt chrztu znajduje się w miejscu, do którego rodzice zostali rzuceni z powodu dużego zakładu pracy, mieszkaliśmy tam rok w hotelu robotniczym, bez żadnej rodziny, więc opcja "przez rodzinę" odpada. Za to rzeczywiście tak jak sugerujesz, prawdopodobnie wydobywając ten akt, użyję zmyślonego powodu, n.p. przetłumaczenia i przedstawienia w parafii irlandzkiej.
      Nie sądzę, bym aktualnie ja finansował tę organizację, jeżeli już, to odsetek jest minimalny (vat i akcyza na paliwo z zakupów robionych w Polsce, a byłem w ostatnio niej ponad rok temu, więc to groszowe sprawy).

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

111. Profanacja.

 Było to 30-go listopada 2024. Temperatura koło 0C, wiał dość silny wiatr. Dwójka nastolatków schroniła się do kościoła pw. Miłosierdzia Bożego w Dębicy, by uprawiać seks. Domyślam się, że w takich warunkach na świeżym powietrzu byłoby niekomfortowo. Woda zamarza, wiatru do pupy nawieje, może jeszcze z piaskiem..., niemiło. Zaczęli od seksu oralnego, a obecni w kościele ludzie coś adorowali. Niby to słowo ma podtekst erotyczny, ale okazuje się, że chodziło o właściwie nie wiadomo co. "Adoracja najświętszego sakramentu" to się nazywało. Zajrzałem do słownika i okazało się, że w chrześcijaństwie sakrament, to obrzęd religijny rozumiany jako widzialny znak lub sposób przekazania łaski bożej, zgodnie z wiarą przez Chrystusa. Z tego co wiem, akurat najświętszy sakrament wymyka się tej definicji, bo nie chodzi o obrzęd, tylko schowane w szafce (może być przenośna) wafle pszenne, o których wierzący stanowczo twierdzą, że jest to mięso denata sprzed 2 tysięcy lat. I to owo coś, w zal...

109. Siła ofiary - siła modlitwy. Zlot patologicznych oszczerców i dewiantów.

 Czasem wierzący uprzedzają mnie z troską, że bez wiary me życie będzie nie do zniesienia. Wtedy przypominam sobie poniższy rysunek: Nie wiem, czy media nagłośniły wystarczająco sprawę, ale 14-go listopada bieżącego roku dowiedziałem się, że odbył się kolejny zjazd patologicznych oszczerców i dewiantów zwących siebie egzorcystami ( kliknij tu, by poczytać ). Zawsze moje myśli biegną wtedy do ich ofiar. Wyobrażam sobie cierpiącą, chorą psychicznie osobę, którą niewoli bandycka rodzina i zamiast wezwać psychiatrę (w dobrych, bogobojnych rodzinach nie może być przecież chorób psychicznych) , wzywają zdegenerowanych hochsztaplerów, którzy na przeróżnie zboczone sposoby (nadzwyczaj często diabła szukają w okolicach intymnych) maltretują "opętanych" , bo kto bogatemu zabroni. Nad tą patologią roztacza opiekę państwo, zresztą dlaczego mnie to nie dziwi, skoro pedofilów ze zorganizowanej grupy przestępczej tego samego związku wyznaniowego chroni również. Nick Cave - Tupelo Skoro pato...

106. Z cyklu: To się dzieje naprawdę.

W każdym razie z absolutnie niepewnych źródeł wiem, że tam na górze taki wielki koleś patrzy, jak się brzydko bawisz pod kołderką. To on nakazał, by na pamiątkę jego śmierci malować jajka i żreć kiełbachę z chrzanem, ale tylko w Polsce. Jak możesz wątpić?