Zauważasz, jak często byle biskup, czy nawet zwykły wikary lub choćby tylko laicki gryzipiórek tworzący artykuły do czasopism katolickich, przybiera ksywę "KOŚCIÓŁ"? Mnie się to mocno rzuca w oczy, a przecież wiem tyle, ile wyczytam w sieci, bo nie sądzisz chyba, że będę z tego powodu ganiać do kościoła. "Kościół naucza, że...", "Kościół daje jasną wykładnię..." - wykrzykuje z ambony jakiś żądny władzy fajfus, pod pojęciem "nauki Kościoła" ukrywając ni mniej ni więcej, tylko swoje zachcianki. Czasem taki kaznodzieja woli przyjąć ksywę "Jezus", bądź "Bóg", żeby powiedzieć owczarni, czego chce od "swojego ludu", np. "Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie, mówi Jezus!" i cyk, na plebanię trafiają nowi ministranci, a poczta dostarcza kolejne zamówienie lubryfikatorów, żeby "duch święty", "gołąbek", "ptaszek", czy jak go tam zwał, nie bolał zbyt mocno dzięki namaszczeniu.
Ostatnio się zrobiło głośno o artykule trzymającego się tej konwencji felietonisty z portalu wiara.pl, który nie mogąc się zdecydować, komu przypisać pochodzenie swoich wypocin, raz się podawał za niejakiego Boga, innym razem Ducha Świętego, a jeszcze kiedy indziej za Kościół. Po co? By przekazać czytelnikom jakże pomijalne etycznie opinie w temacie "czy wolno nazywać zwierzęta ludzkim imieniem?"! Nie wiedzieć czemu wyszło mu, że nie wolno, choć nawet prezes Wolski nazwał swe koty "Alik" (takie ormiańskie imię) i "Fiona", nie wiem zatem, czy publicysta wiary.pl ciężko nie bluźni. Pozostawiając tę kwestię między nim a Breżniewem....
Znasz mnie..., nie ufam żadnemu Panu Kościołowi, więc poruszenie tego tematu odbieram jako pewien podstęp, próbę odwrócenia uwagi od przemiany świątyń i mediów katolickich w polityczną chlewnię, która dokonała się w Polsce za sprawą niejakiego Rydzyka wspieranego w tej materii przez episkopat i niemałą cześć duchowieństwa. No i teraz, po zmianie układu sił politycznych złodziejskie łapska kleru drenujące publiczne finanse, znalazły się jeśli nawet nie w nocniku, to w wyschniętym korycie. "NO TO MOŻE BYŚMY POROZMAWIALI O IMIONACH DLA ZWIERZĄT", rzuca pomysł jeden z dotowanych szamanów. TO SE Z KURIĄ POROZMAWIAJ, odpowiadam zastanawiając się, co jakiemuś propagandyście do tego, jak nazwę kreta z mojego ogródka, nawet jeżeli to będzie dość rzadko spotykane, choć często powtarzane imię JEHOWA! Swoją drogą, wierni z Polski nawet nie zdają sobie sprawy, jak wierni wyznający tę samą religie co oni, tylko pochodzący z innych części Świata, traktują pomysły polskich "braci w Chrystusie". Bo gdyby jakaś Krystyna z Komprachcic poczęła i porodziła syna, któremu dałaby na imię Jezus, naraziłaby się w swoim grajdole na lincz, jednak już jej daleka kuzynka, której prapraprapra-babka została poczęta w czasie wojen napoleońskich podczas zbiorowego gwałtu dokonanego na jakiejś "sinioricie" z okolic Somosierry przez walczących tam "polskich patriotów", bez cienia strachu może nazwać syna Jezus, nie będzie to ani dziwne, ani potępiane, zwłaszcza że jej rodzina od trzech pokoleń żyje w dalekim Meksyku, gdzie taki wybór odbierany jest jako deklaracja wiary.
Czekam zatem na nowe pomysły Pana Kościoła, bo ten z dzisiejszego felietonu wywołuje we mnie reakcję taką: A NAZWIJ SOBIE WSZY SWOJE JAK CHCESZ, PODOBNIE OWSIKI I TASIEMCA, ALE OGRANICZ SWE POMYSŁY DO SIEBIE SAMEGO! Nawet, jeżeli występujesz pod ksywą "Kościół", "Bóg", czy inny "Chrystus".
O tak, panowie w sutannach zwłaszcza zawsze wiedza, czego chce lub nie chce Bóg, jakby smsy od niego codziennie dostawali. I nie byłoby to takie głupie, bo Bóg często nowoczesny bardzo i na nowinki odpowiada...
OdpowiedzUsuń"Masz jeździć limuzyną, Maybachem albo Audi A8, Lexus jakiś większy też może być, na krowie przecież jeździć nie będziesz" - przekazał Duch Święty poufną wiadomość do ucha pewnego znanego duchownego. Innemu powiedział zaś: "Masz jeździć Mercedesem! Każdy powinien jeździć Mercedesem, bo to jest dobry samochód!" Przyjmują więc z pokorą ten krzyż, kobietom doradzając w międzyczasie, by umarły w cierpieniach z powodu zakażenia od gnijącego mózgu świętego płodka, którego PAN stanowczo nakazał im chronić. Dodał też, że do czasu śmierci niech baby zapierdalają żryć księdzu zrobić, gacie wyprać i kibel posprzątać, bo tak mu Jezus z krzyża zdążył to dopowiedzieć w ostatniej chwili przed śmiercią i zmartwychwstaniem.
UsuńPRZECIEŻ TO JASNE!
Wszyscy tak mają. Osoba świecka nauczająca masy dla nadania mocy swoim słowom powoła się na Naukę
OdpowiedzUsuńMoja mama na swojego kota mówi Kot. Jej to wystarcza, a jemu w ogóle nie przeszkadza,
Tak @Dariusz, masz rację, nauczając ludzi warto się czymś podeprzeć. Różnica jest tylko taka, że powołujący się na Boga zmyśla, bo za cholerę nie może mieć pojęcia, czego chce teraz istota, która niekoniecznie musi istnieć, choć on akurat deklaruje, że w nią wierzy. Natomiast gdybym był nauczycielem, podpierałbym się autentycznymi wynikami badań, ewentualnie udowodnionymi twierdzeniami. Owszem, są oczywiście szarlatani, którzy mówiąc "nauka dawno stwierdziła" zmyślają duby smalone - taką manipulację stosują. Skoro już przy manipulacjach jesteśmy, to bardzo powszechne jest w sieci przypisywanie znanym osobom zmyślonych cytatów wygodnych dla tezy, którą chcą promować. Też tak bywa.
UsuńMnie też by wystarczało. Oczywiście pod warunkiem, gdybym z własnej woli nazwał kota "kot" lub gdybym się dowiedział, że tak na niego mówią opiekunowie. Jest mi zupełnie obojętne, jak kto nazwie swoje zwierzę, ba, nawet jeśli nazwie po swojemu moje zwierzę, które ma inne imię, też mnie to zbytnio nie ruszy, bo i co mnie do tego. Jeżeli jednak ktoś by mi próbował narzucić, jak ja mam mówić do swojego zwierzęcia, to by mu nie wyszło!
Kurcze, przez tyle lat się zastanawiam, jak wszelkiej maści klechy potrafią tak łgać, wymyślać idiotyczne historie i bez cienia zażenowania podawać je swoim wyznawcom.
OdpowiedzUsuńJak to możliwe, że nie boją się Boga? Przyznam, że ja ateistka nie mialabym takiej odwagi.
I nie bałabym się Boga, tylko swojego sumieni.
Zwłaszcza, że "Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu" jest częścią Dekalogu, czyli rzekomo podstawą wiary, której złamanie stanowi grzech ciężki.
UsuńCzytałam ten artykuł i wściekłam się. Pan Kosciół nie zajrzał nam chyba jeszcze do kibla i to tylko dlatego, że ma pod dostatkiem własnego łajna. Chyba nazwę sobie kolejnego zwierza "Jan Paweł". Ewentualnie Karol. Mój kuzyn o tym imieniu na pewno się nie obrazi.
OdpowiedzUsuńTa konkretna informacja wywołała u mnie parsknięcie śmiechem. Oni nadal się zachowują tak, jakby uważali, że mogą mówić co robić a czego nie robić. Mówiąc wulgarnie: Pieprzy się pod czaszką, oj, pieprzy się.
UsuńJa przede wszystkim ostatnią rzeczą, którą bym brał pod uwagę przy nadawaniu imienia zwierzęciu byłoby zdanie Pana Kościoła.
Mnie do głowy by nie prszło mysleć przy tym o Kościele.
Usuń