Przejdź do głównej zawartości

067. Spróbuję pomóc panu biskupowi.

 Śledzisz rozmowy dziennikarzy z polskimi duchownymi? To dość ciekawe doświadczenie, mnie na przykład wciągnął wywiad pana Grzegorza Rysia, z zawodu księdza biskupa, a nawet arcybiskupa, w którym przyznawał się do niezrozumienia najprostszych spraw. Pozwolisz, że mu pomogę, a będzie mi miło, jeśli i TY spróbujesz mu pod tekstem coś wytłumaczyć. Zacznę od sprawy nowszej:

Gdy pan Grześ został spytany o zapowiedź apostazji Dawida Podsiadły, wyznał że NIE do końca ROZUMIE rozmowy o apostazji w mediach, bo według niego, to sprawa intymna. Tłumaczę: Jeżeli apostazja jest tak intymna, jak wiara, to przecież biskupi sami wciskają ją do mediów. Pan Dawid po prostu STANĄŁ W PRAWDZIE, a jak powiedział JEZUS: "PRAWDA WAS WYZWOLI". A tak już najprościej i bez ściemy, panie Ryś, to Dawid Podsiadło słusznie kombinuje, że Polakom potrzebne jest unaocznienie faktu, że tak można zrobić i ludzie po takim akcie lepiej się z tym lepiej czują. To już przerabiała małżonka ma Świechna, jeszcze w czasie gdy uczyła w szkole na Dolnym Śląsku. Jedno z dzieci spytało się dość niepewnie, czy może nie chodzić na religię i czy pani wychowawczyni (Świechna) nie będzie się o to  gniewać. Oczywiście otrzymało odpowiedź, że jak najbardziej może nie chodzić i że na pewno nie będzie się na nie gniewać. Po tej odpowiedzi nagle okazało się, że kilkoro innych dzieci również nie chce chodzić i tym sposobem ówczesna wychowawczyni w wiejskiej placówce oświatowej, a dziś ma małżonka, pomogła kościołowi urealnić dane o poparciu dla indoktrynacji religijnej wśród dzieci i ich rodziców. Oczywiście rozumiem powody, dla których biskup pan chciałby ukryć liczbę osób zrywających z kościołem, zwłaszcza wolałby, by osoby znane i lubiane o tym głośno nie mówiły, ale warto się zdecydować, czy kościół broni prawdy, czy żenującego łgarstwa.

Opowiedziałem Ci, czego do końca nie rozumie pan Grzegorz, a teraz dodam, co jest dla niego KOMPLETNIE NIEZROZUMIAŁE. Otóż chodzi o upadek autorytetu Karola Wojtyły, znanego tu i ówdzie jako Kremówa, bądź pan papież. Najpierw jednak sprostuję biskupie kłamstwo. Otóż nim powiedział, że zjawisko to jest dla niego niezrozumiałe, rozpoczął od tego, że jest to "kompletnie niezrozumiałe poza Polską". Otóż biskup pan łże, aż mu nos w oczach rośnie. Mieszkamy wszak w Irlandii i jedyne, czego w Irlandii nie rozumieją, to dlaczego pomimo skandali pedofilskich, złodziejskich i agenturalnych, nadal ogromna ilość obywateli, a zwłaszcza polityków, czopkuje klerowi. Irlandczycy zrozumieli dlaczego Sinead O'Connor podarła zdjęcie Wojtyły mówiąc, że to jest prawdziwy wróg, a dziś żadna partia polityczna w programie wyborczym nie umieszcza wartości katolickich, bo przynieść to może jedynie straty.


The Animals - Please Don't Let Me Be Missunderstood.

Podpowiadając jednak biskupowi, oczywiście po to, by lepiej zrozumiał "otaczającą rzeczywistość, która go otacza": Jeżeli jego ekscelencja pragnie poszerzyć wiedzę w temacie odpowiedzialności Wojtyły za ukrywanie zbrodni pedofilii, jak również za przyjmowanie łapówek (w grypserze katolickiej nazywa się je "tradycyjnymi ofiarami") pochodzących z przestępstw i wyłudzeń (jak w przypadku kasy od niejakiej Agnes Gonxha'y Boyaxhiu szerzej znanej jako "matka Teresa z Kalkuty"), radziłbym zgłaszać się do dziennikarzy śledczych zgłębiających tę tematykę. Z radością udostępnią panu Grzegorzowi przypisy i źródła dotyczące już opublikowanych dokumentów, a po publikacji kolejnych wyników ich pracy, także te dotyczącą nowych dowodów. Wiedza dotycząca kryminalnej strony działalności Wojtyły na Zachodzie jest od jakiegoś czasu powszechna, jedynie polskie dziennikarstwo zbyt długo drżało przed zorganizowaną grupą przestępczą Kremówy i jest cokolwiek zacofane. To aż głupio wygląda, gdy pan Ryś zwraca się do jakiegoś dziennikarza nigdy nie zajmującego się śledztwami w sprawie pedofilii i jej ukrywania, a nie chce rozmawiać z tymi, którzy to wszystko badali. Nabieram brzydkiego podejrzenia, że pan biskup ma mnie za idiotę. Przecież kwestia autorytetu jest prosta: O wyjaśnienie katastrofy lotniczej zwracamy się do fizyka, a nie do Antoniego Macierewicza, o wyjaśnienie działania szczepionki do farmaceuty, a nie do Kai Godek, czy Edzi Górniak. W sprawie śledztwa dziennikarskiego zwracamy się do dziennikarzy śledczych, a nie do ludzi, którzy w najlepszym wypadku wiedzą, kim są dziennikarze śledczy.

Komentarze

  1. A nie powinieneś się raczej cieszyć, że pan biskup zdaje się nic nie rozumieć z teraźniejszego świata i oczekiwań młodych ludzi? Przy takich hierarchach upadek polskiego kościoła jest coraz bliższy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie nie zależy na upadku kościoła, a na tym, by członkowie kościoła zajmowali sobą i swoim przestrzeganiem "praw bożych", a nie oglądali się na innych. Tego samego wymagam od żula, który uważa, że jestem np. nie tak jak trzeba ubrany, podczas gdy powinien pilnować, by samemu się ubierać jak trzeba.

      Usuń
    2. Aha. Większości takich wojujących ateistów chyba nie jest równie tolerancyjna.

      Usuń
    3. Mam kłopot ze zwrotem "wojujący ateista", zwłaszcza że używające go osoby nie używają analogicznego nazewnictwa wobec masowych zbrodniarzy w stylu Wojtyły, Wesołowskiego, Głódzia, Jędraszewskiego, Rydzyka, mających krew na chciwych łapskach prześladowców kobiet, dzieci, mniejszości seksualnych i religijnych. To, że nie siedzę cicho wobec masowych przestępstw duchowieństwa nazywasz "wojowaniem"? A jak nazywa się w Twoim języku czynny zbrodniarz, jakim był za życia czerpiący korzyści majątkowe z gwałtów na nieletnich Wojtyła, jakim jest Franciszek wspierający Putina, uzależniający wydanie kościelnej dokumentacji dotyczącej własnych śledztw w sprawach pedofilii od widzi mi się katów? To jakiego nazewnictwa używasz jest bardzo istotne.

      Usuń
    4. Hmmm... Gdybym zamiast "wojujący" napisał "emocjonalnie zaangażowany" byłoby strawniej?
      Mnie za bardzo występki/wpadki ani obecnego papieża, ani byłych nie ruszają (tzn o Franciszku niechętnym dla potępienia Putina i cytującym Dostojewskiego to nawet z lekkim rozbawieniem czytam). Staram się podchodzić na luzie do spraw, na które nie mam żadnego wpływu. I tak wcześniej czy później wszyscy umrzemy, a sami hierarchowie zdają się intensywnie pracować na przyspieszenie upadku KK, więc szkoda nerwów.

      Usuń
    5. Z całą pewnością byłoby i jest strawniej, zaangażowanie emocjonalne, to coś bezdyskusyjnego w moim przypadku. Poza tym na ogół piszę, gdy jestem zaangażowany emocjonalnie, także w tekstach pozablogowych i da się poczuć te emocje, co sprawia mi niemałą satysfakcję, bo przecież o to w sztuce chodzi, nawet gdy jest to amatorska literatura.
      Zgadzam się, że szkoda nerwów, zwłaszcza na sprawy, na które wpływu nie mamy. Tyle że uzewnętrznianie emocji to jeden z moich sposobów regulacji nieprzyjemnych uczuć. No i komunikat dla otoczenia: PEWNYCH ZACHOWAŃ NIE TOLERUJĘ, WIĘC U MNIE NIE BĘDZIE POŻYWKI. To działa, zwłaszcza w relacjach z bliskimi.

      Usuń
  2. Co tu wyjaśniać, sprawa jest prosta. Od śmierci Wojtyły autorytet kościoła powoli maleje, więc trzeba szukać różnych sposobów na podtrzymanie wpływów, między innymi pakt z PiSem.
    Publiczna apostazja może wywołać lawinę zjawiska, podobnie jak publiczne przyznanie się do innej opcji seksualnej.
    Ani KK, ani politycy PiSu nie potrafią dotrzeć do pewnych grup społecznych i nigdy im się to nie uda, bo sami musieliby się zmienić mentalnie...a to niemożliwe, bo beton prędzej popęka, niż uleastyczni się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zatrzymajmy się przy tym, że sprawa jest prosta. Oczywiście Grzegorz Ryś nie jest opóźniony w rozwoju umysłowym, więc dla niego również sprawa jest prosta. Zobacz, jak łatwo przychodzi biskupowi kłamstwo, że czegoś nie rozumie. I to KŁAMSTWO NIEWYMUSZONE - nikt go nie przyparł do muru pytając o jakiś sekret, on sam z własnej woli rozpoczął taki wątek. W wywiadzie dla PAP był jeszcze jeden motyw, który nazwałbym MAŁO WIARYGODNYM. Otóż pan Ryś stwierdził, że zna apostatów, którzy prosili o powtórne przyjęcie do kościoła. Po pierwsze, ta liczba mnoga. Po drugie, słowo "ZNAM". Być może w Irlandii brzmiałoby to bardziej wiarygodnie, bo tam biskup celebrujący mszę, na jej zakończenie czeka przy wyjściu i osobiście dziękuje każdemu z osobna za przybycie podając rękę i mówiąc jakieś grzecznościowe słowa. Ale w Polsce, gdzie biskupi są oddzieleni od wiernych wielostopniowymi zaporami, nie mówiąc już o apostatach?! Coś tu się kupy nie trzyma! I biskup Ryś twierdzi, że on ZNA takie osoby. To całkiem nieźle pokazuje, w jakiej pogardzie duchowni katoliccy mają prawdę. Piszę "duchowni", bo pamiętam jeszcze z czasów dzieciństwa, że księża na kazaniach sypali jak z rękawa takimi historyjkami, na każdy temat, podobnie nie dbając o wiarygodność opowieści.

      Usuń
  3. Coraz więcej mlodych poddaje się apostazji. I tak sobie myślę jak kler te coraz większe liczby ukryje ewentualnie wytłumaczy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jednocześnie jestem głęboko przekonany, że to zachowania kolejnych pokoleń będą miały wpływ na pozycję kleru w Polsce, natomiast tłumaczenia duchownych mają znaczenie drugo-, a nawet trzeciorzędne. Ba, nawet ich spisek z rządzącymi, to tylko gangsterska umowa, podczas kiedy każdy kościół jest wspólnotą wiernych, a nie gangsterów manipulujących wiernymi. I to oni sami będą te końskie grzywy zaplatać, że tak się posłużę parafrazą cytatu ze znanej komedii Machulskiego Kigsajz.

      Usuń
  4. spór o to, czy religia (dowolna) i jej okolice to sprawa prywatna (wręcz intymna), czy publiczna, medialna toczy się chyba od chwili powstania czegoś takiego, ale nie o jego rozstrzygnięcie mi teraz chodzi, tylko o maestrię katolskich klechów, ich koniunkturalną wybiórczość w opowiadaniu się raz po jednej, raz po drugiej stronie, którą nie pozostaje nic innego, jak tylko podziwiać...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co ciekawe, zgodnie z regułami logiki, jeżeli z tego samego zdania wynika sprzeczność (w tym wypadku raz intymność, raz publiczność medialna), oznacza to FAŁSZ, więc tak naprawdę duchowni sami dowodzą swojego patologicznego łgarstwa. Zresztą w odpowiedzi do Jotki nakreśliłem moją opinię co do ich niewymuszonego kłamania, ot tak sobie, blaga jako chleb powszedni, bo się biskupowi zachciało uatrakcyjnić wypowiedź i nawet nie zauważył, jak on sam z tym kłamstwem w ustach wygląda.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

078. Ominąć tradycję.

Nikt tej Wielkanocy już nie rozumie, a może i nie potrzebuje! Ewa Kaleta, Wyborcza, Duży Format. Oj, jak mi nie szkoda! Mam uraz do tych świąt, choć jednocześnie są dla mnie ważne, bo stanowią wyznanie i dowód mojej stabilnej rozłączności z chrześcijaństwem. Po prostu nigdy nie kupowałem tej historii o wszechmocnym facecie, który daje się zabić po to jedynie, by mógł mi wybaczyć grzechy. Nie kumam ciągu przyczynowo-skutkowego, a Ty? Zakładając nawet na chwilę, że posiadł moc darowania mi życia wiecznego, jak mu w tym pomogła jego własna śmierć? Innymi słowy: Nigdy nie rozumiałem, po co ona była i nigdy mi tego nikt logicznie nie wyjaśnił. W dodatku Wyborczej (Duży Format) przeczytałem artykuł będący czymś w rodzaju wyboru szantaży emocjonalnych, jakimi polscy katolicy próbują zmusić członków swoich rodzin do uczestnictwa w obchodach Wielkanocy. Klikając tutaj poczytasz oryginalny tekst , a jeśli Ci się nie chce, to służę przykładami takimi, jak ta wypowiedź o córce: (...) Amsterdam nie

087. Scenka rodzajowa.

 Syn przyjeżdża do matki z dość daleka (120 km), bo obiecał jej obwożenie po grobach rodzinnych znajdujących się w promieniu 250 km od jej miejsca zamieszkania. Zostawia wszystkie swoje obowiązki i jedzie, choć zupełnie nie leży to w jego interesie, ani nie jest zainteresowany grobbingiem, ani też związany emocjonalnie ze zmarłymi, którzy odeszli nim dorósł, w niektórych przypadkach nawet przed jego narodzeniem. Ale jedzie, bo wie, że w przeciwnym wypadku matka puści się w podróż autobusami, pociągami, a potem będzie czynić dzieciom wyrzuty z powodu swojej decyzji. Wchodzi na któreś tam piętro bloku, zastaje drzwi otwarte na oścież, słyszy głośny wrzask telewizora. Dziwi się, bo drzwi te zawsze były zamykane na klucz, nawet gdy w środku było pełno ludzi. Wchodzi do salonu, a tam matka na kolanach odprawia czary z telewizorem. Znaczy się, kapłan z telewizora odprawia obrzędy, ona w nich głośno uczestniczy. Nie przerywa nawet, gdy wchodzi syn. Ani pocałuj mnie w dupę, ani wypierdalaj. Je

084. Polska języka, trudna języka, my się duzio ucić chcieć nie bałdzo.

Myślałem, że niewiele mnie może zaskoczyć w grypserze katolickiej. Potworki słowne w stylu "ubogacać" już mnie nie ruszają, podobnie jak "Przyjdź, Rozeznaj!" z plakatu poniżej. Nie jakieś tam banalne "zobacz" lub "spróbuj". RO-ZE-ZNAJ!!! Zdjęcie z portalu Lekcjareligii.pl. Uodporniłem się, nie ma co! Czasem jednak nawet moja znajomość tej specyficznej nowomowy okazuje się dla wyobraźni niewystarczająca. Co powiesz na to: Męski Różaniec Warszawa 1 lipca 2023r. Dlaczego „Męski” Wierzymy, że naszą rolą, tj. rolą mężczyzn w Bożym zamyśle jest ochrona na życie wieczne wszystkich tych, których Bóg podarował nam tu na ziemi. Tak jak święty Józef był ziemskim opiekunem Świętej Rodziny, tak i my mamy zadanie bronić świętości naszych rodzin i bliskich. Chcemy czynić to razem, we wspólnocie mężczyzn. W tej jedności umacniamy naszą męską tożsamość i męskie cnoty. Nie wnikając w fakt jakiejś tajemniczej dla mnie różnicy między różańcem męskim i żeńskim (genit