Przejdź do głównej zawartości

056. Pomiędzy paradami.

Muszę Ci się do czegoś przyznać: Wkrótce minie 40 lat od mojej ostatniej parady, było to na tzw. "Boże Ciało". Zupełnie się nie umiałem zachować: Nudziłem się, chciałem porozmawiać, skomentować coś, a tam ciągle te same wyliczanki i czytanki. W dodatku zupełnie nie wierzyłem, że oni tak na poważnie uważają, że jedzą zwłoki denata sprzed 2000 tysięcy lat, zapijając to jego krwią. Im byłem starszy, tym bardziej bezczelnie zapewniano mnie na tzw. lekcjach religii, że to święta prawda, co budziło we mnie coraz większą złość, bo w co jak w co, ale w to, że dziewczęta z mojej klasy, które mdli na samą myśl o spożyciu świeżej krwi ze świniaka i zagryzieniu jej sercem wyrwanym prosięciu, zajadają z rozmarzoną miną surowe ciało ukrzyżowanego mężczyzny, uwierzyć nie mogłem. No nie dało się..., sam widziałem ich zniesmaczenie, gdy im opowiadałem że robaczywe czereśnie można jeść, bo w przeciwieństwie robaków ze śliwki, te z czereśni nie psują smaku owocu. Ach..., gdybym jeszcze mógł na takiej paradzie komentować ciekawostki, które ukazują się moim oczom..., np. śmieszne stroje mistrzów ceremonii (obrazek poniżej da Ci pogląd, co mam na myśli), ale nie..., za "NIESTOSOWNE" zachowanie można było w pysk dostać od jakiegoś dorosłego. Trzeba było udawać zainteresowanie, a nawet teraz, po latach widzicie, jak to u mnie jest z udawaniem.


Jako rzekłem, nie umiałem się zachować, więc bez większego żalu uczęszczać tam przestałem, choć na tacę brałem jak dawali, żeby się nie wydał sekret. Za niechodzenie do kościółka też można było dostać w ryj, tylko że ja wolałem oberwać w równej walce, a nie od dwa razy cięższego dziecięcego boksera. Nawet nie pamiętam, na co przeznaczałem pieniądze..., na lody..., a może jak Wojtyła..., na kremówki, które u nas nazywały się napoleonkami. Wiem tylko, że wolałem się ich pozbyć, żeby nie było niespodzianek.


Irlandzka i tęczowa flaga na The Custom House.

Nie sądzę, bym się kiedyś wybrał na paradę w Boże Ciało, ale wybieramy się z małżonką za tydzień na Dublin Pride. Sobota, 25 czerwca, godzina 12.00, przygotujemy fotoreportaż, opublikujemy, podzielimy się wrażeniami. Zapraszam. Jeżeli nie możesz przybyć, a znasz kogoś, komu by się udział przydał, np. księdza ze swojej parafii albo znajomą zakonnicę, koniecznie im przekaż. Ja w ogóle uważam, że polscy duchowni powinni powinni być na Dublin Pride, chociażby żeby spojrzeć w oczy tym, na których szczuli. Towarzystwo uzupełniłbym Plugawym Krystynem oraz Przemielonym (przez trzy razy mniejszą panią).

Ralph Kamiński - Duchy.


Wiesz dlaczego to takie ważne? Kilka lat temu przypadkowo trafiłem na zakończenie Dublin Pride, uczestnicy rozchodzili się już do domów. Wstrząsnęła mną ilość młodzieży, która całym swym ciałem wykrzykiwała swą walkę o godność, dostrzeżenie w niej ludzi, indywidualnych, samodzielnych istot, walkę o prawo do uczuć, prawo do miłości. W życiu nie widziałem jednocześnie tylu wytatułowanych, wykolczykowanych, bardzo indywidualistycznie ubranych młodych ludzi. Ci od prześladowania powinni stanąć między nimi i spojrzeć im w oczy. Trzy godziny między tymi, których z sadyzmem godnym inkwizytora dehumanizowali i męczyli, to by było coś!


Ach..., skoro wspomniałem Jarka z Kutna, jak Ci się podoba jego ostatnie słynne zdjęcie? Sam się nim pochwalił! Przyznasz, że odkrycie dziennikarskie Jacka Kurskiego i pieszczoszek Macierewicza stara się trzymać trzy metry pod poziomem mułu!


Komentarze

  1. Towarzystwo uzupełniłbym Plugawym Krystynem oraz Przemielonym (przez trzy razy mniejszą panią). - Tego zdania nie zrozumiałem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tzn nie wiem, kim jest Plugawy Krystyn.

      Usuń
    2. Plugawy Krystyn - partyjna kolubryna, która z gracją pociągu pancernego taranuje wszystko, co jej stanie na drodze, pod warunkiem, że to coś jest słabsze. Ksywę dostał z powodu żulerskiego języka, gdy po samobójstwie zaszczutego przez kolegów nastolatka powiedział, że młodzież reagowała normalnie. Znany też jako Krystyna Pawłowicz.
      Przemielony - partyjny aktorzyna z niewymagających filmów drugiej kategorii, który po wiernopoddańczych wystąpieniach połączonych z włażeniem między poślady świra, który był wówczas szefem MON, dostał rolę w programie publicystycznym kurwizji z niejaką Ogórek Madzią u boku. Wychowany na ulicach Kutna wśród erotomanów-gawędziarzy, do tej pory nie zauważył, że kreowanie się na macho, któremu dwunastolatki oferują usługi seksualne nie tylko nie jest najlepszym sposobem na promocję, ale może spowodować zainteresowanie śledczych tropiących pedofilów. Znany jako Jarosław Jakimowicz.

      Usuń
    3. Dziękuję za wyczerpującą odpowiedź. To teraz czekam za obiecany fotoreportaż :)

      Usuń
  2. Mocne....ale wcale Ci się nie dziwię....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żona wyjechała na pierwszą część sesji, siedzę sam i gdy się nakręcę, wszystko trafia do sieci :-) Normalnie bym poszedł z nią na spacer i bym się wyciszył.

      Usuń
  3. kremówka /u nas zwana karpatką/ to nie to samo, co napoleonka... ale mniejsza o większość, niech będzie, że jakieś ciastko...
    do tych parad bożocielęcych często miewałem pecha, bo zawsze szły w poprzek mojej trasy rowerowej tegoż dnia... niemniej jednak niech sobie paradują i co mnie obchodzi po co, ważne, że nic nie domolują, czy żadnych mieszkań nie podpalają, tak jak uczestnicy nazi-marszów... ruszało mnie zawsze tylko jedno, że mając wyznaczony pas ruchu lezą jak krowy, nie trzymają się tego pasa... nie chodzi o to, żebym chorował wtedy na legalizm, ale o nierówne traktowanie: podczas innych marszów, czy parad mowy nie ma o wyjściu poza wspomniany pas, już psy o to dbają, ale w tym konkretnym przypadku akurat nie, co więcej, nawet żaden pies tam się nie pokaże, żeby tego dopilnować... i tu się pojawia pytanie znane z amerykańskich filmów: "za co, dyrba, płacę podatki?"...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to znaczy, że jestem jeszcze mniejszym znawcą ciastek, niż sądziłem. Pamiętam, że będąc dziesięcioletnim chłopcem, czasem kusiłem się na napoleonkę, choć zazwyczaj brałem pączki (tańsze i większe, moje kieszonkowe nie było nigdy wysokie).
      Jeśli chodzi o bożocielne parady, to prawie o nich zapomniałem (tyle lat na emigracji, a wbrew temu co się wydaje suwerenowi w Grajdołkowie, czy Polaczkowie Gnojnym, nie jest to tradycja kultywowana w Europie) dziwiło mnie jedynie, że nie było roku, by jakiegoś hierarchy nie poniosło i nie zaczął nagonki na ludzi, bądź politycznej agitacji, co oczywiście natychmiast znajdowało się w mediach. I co ciekawe, następuje to w największe święta, kiedy rzekomo największa cześć niejakiemu Bogu się należy. Inną rzeczą, która mnie mierzi w tej paradzie, jest dzicz obrywająca gałązki brzózek stojących przy ołtarzu. Samo blokowanie ulic mi nie doskwiera, bo po pierwsze, nie mieszkam w Polsce, a po drugie, Irlandia nauczyła mnie spokojnego przyjmowania utrudnień w ruchu. Trudno, trzeba poczekać. Tym niemniej, brak sterowania ruchem przez pałownię świadczy, że poziom strachu jest co najmniej tak wielki, jak podczas zamieszek kiboli po przygranym meczu lub na paradzie niepodległości.

      Usuń
    2. Sprawdziłem tą kremówkę u wujka google, który mi podpowiada, że to jednak napoleonka, choć sprawdzałem i karpatkę, która wygląda bardzo podobnie, więc sam już teraz nie wiem.

      Usuń
    3. bo ta kwestia nie jest rozstrzygnięta do końca i chyba raczej nie będzie, zważywszy na różnice regionalne i radosną twórczość nazewniczą czasów późniejszych... w moim rodzinnym Milanówku, pod Warszawą były tylko napoleonki i karpatki... te pierwsze miały charakterystyczną masę budyniową żółtego koloru, a karpatki bardziej o konsystencji kremu i jakby bielszą... pierwsze kremówki pojawiły się w cukierniach "Hortex" i to było jeszcze coś innego, bliższe karpatce, dalsze napoleonce... a potem...
      potem przez wiele lat nie monitorowałem tych spraw... dopiero po jakimś czasie sprawa kremówek zrobiła się medialna na okoliczność C-CC... potem znowu długo nic, wreszcie nadszedł moment, gdy spróbowałem tych kremówek w Krakowie, jest taka kafejka zwana "Cukiernia Wadowice", ale na ile trzymają tamtą recepturę, to już nie wiem... ale to na pewno nie jest to, co pamiętam jako "napoleonki"...
      ...
      do blokowania ulic jako takiego nic nie mam, trochę byłoby nie tak, gdybym wspierając takie inicjatywy, jak Manifa, Parada Równości, czy Marsz Konopi psioczył na blokowanie ulic przez marsze, z którymi (ideowo) mi nie po drodze... krytyczny stosunek mam tylko do niefajnych zachowań towarzyszących...
      a z tymi gałązkami brzózek to akurat nie wiem, o co chodzi...

      Usuń
    4. Ejże, karpatka to nie jest kremówka!

      Usuń
    5. wiem... prawilna karpatka ma mieć takie pofalowane ciasto po wierzchu... ale od dawna tak się już wszystko porąbało, że...
      że jest porąbane :D

      Usuń
  4. Mogę się podpisać pod każdym słowem.
    Naszych duchownych nie zobaczysz na takich imprezach.
    Trafiłam kiedyś na program Tv kurskiego w stylu - o co chodzi w religii. Pogadanka, jak dla opóźnionych w rozwoju, a to nie był program dla dzieci.
    Nasi duchowni nie mają przygotowania do pracy z wiernymi, a co dopiero do katechezy w szkołach. a poza tym, nikt ich nie kontroluje. To odrealniony świat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co ciekawe..., na takich imprezach ich nie zobaczysz, ale już w klubach gejowskich w Berlinie, Paryżu, czy Amserdamie - i owszem. Najwięcej ponoć jest ich w okolicach Watykanu - w klubach Rzymu, wspominał o tym w "Sodomie" Frederic Martel. I o ile rozumiem, że niechęć do publicznej manifestacji zastąpiona skrytą, kameralną wizytą w dyskretnym lokalu wynika ze strachu, a że każdy ma się prawo bać, nikogo nie zamierzam zmuszać do bohaterstwa, to już szczucie na ludzi takich samych jak oni w nadziei, że to na nich skupi się gniew dziczy, jest zwykłym łajdactwem, które powinno być bardzo stanowczo ścigane przez prokuraturę.

      Usuń
  5. Mhm. To chyba nie jest złoty pieróg, tylko torba po mące. Ale może się nie znam.
    Na co dzień stykam się z dużą liczbą młodzieży manifestującą swoją inność na rózne, ale zawsze dobrze widoczne sposoby. Sto razy zastanawiam się, z jakimi problemami borykają się te dzieci w domach lub w szkole... Była już u nas słynna "akcja pod internatem". I wielka afera, bo się miąchały i nie o czynność poszło, a o płeć tożsamą... Współczuję tym dzieciom - często pochodzącym z małych i zapyziałych wiosek - tego, przez co muszą przejśc, aby wywalczyć sobie prawo do bycia sobą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Złota torba po mące..., jaki czad! ;-) Ciekawe czy wołki zbożowe też miałby złote.
      Na poważnie zaś: Najgorsze jest to, że gdzie jak gdzie, ale w Polsce z byciem sobą ma problem większość obywateli, bez względu na orientację seksualną i sami sobie wszędzie tam, gdzie się potrafią wjebać z butami, zrobią to i spróbują wyrównać do swojego poziomu - szarego gównoroba. O ile jeśli chodzi o dorosłych, to mam to w dupie, bo jeśli ktoś wybiera, to ma, zważył za i przeciw i świetnie swoją ścieżkę gównianej drogi uzasadni, ale dzieci nie mają jeszcze narzędzi, by się bronić przed wyrównywaczami.

      Usuń
    2. Świętą prawdę rzekłeś, mając zapewne złotą klawiaturę (bez złotych wołków). Z Polakami jest ten problem, że poziom nietolerancji jest wybitnie wysoki, tolerancji zaś minimalny. Odrobinę zmienia się to w dużych miastach, ale myślę, że najpierw muszą wymrzeć pokolenia (zwłaszcza radioryjne), żeby coś drgnęło. Teraz mamy etap oswajania ludzi z niebieskmi warkoczykami, tunelami w uszach, tatuażami, odmienną orientacją seksualną (polityczną nie ma siły, pisiarz żywemu nie przepuści!), istnieniem innych wyznań niż katolickie, istnieniem ateistów i apostatów, ludzi grubych i chudych, rudych NIEwrednych, blondynek NIEgłupich etc. etc. W mniejszych miejscowościach klapa - czarnoskóry sie pojawi i cała wieś leci oglądać, a po oględzinach obrabiać dupę.

      Usuń
    3. Z naciskiem na "odrobinę", bo choć w dużych miastach znajdziesz więcej ludzi, zwłaszcza młodzieży, podkreślających indywidualizm zainteresowaniami, czy wyglądem, to do grona autentycznych indywidualności z miejsca przyłączają się udawacze, na zasadzie mody, a stąd już tylko krok do kpin z osób modzie nie ulegających. Taki przykład z ostatnich tygodni, to hejt na Masłowską, która wydała płytę w wytwórni znanej z promowania młodych, hiphopowców. Po raz kolejny zbrukała czystość rasową, tym razem srających wyżej, niż dupę mają z powodu przynależności do subkultury. Nowoczesna konserwa umysłowa!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

078. Ominąć tradycję.

Nikt tej Wielkanocy już nie rozumie, a może i nie potrzebuje! Ewa Kaleta, Wyborcza, Duży Format. Oj, jak mi nie szkoda! Mam uraz do tych świąt, choć jednocześnie są dla mnie ważne, bo stanowią wyznanie i dowód mojej stabilnej rozłączności z chrześcijaństwem. Po prostu nigdy nie kupowałem tej historii o wszechmocnym facecie, który daje się zabić po to jedynie, by mógł mi wybaczyć grzechy. Nie kumam ciągu przyczynowo-skutkowego, a Ty? Zakładając nawet na chwilę, że posiadł moc darowania mi życia wiecznego, jak mu w tym pomogła jego własna śmierć? Innymi słowy: Nigdy nie rozumiałem, po co ona była i nigdy mi tego nikt logicznie nie wyjaśnił. W dodatku Wyborczej (Duży Format) przeczytałem artykuł będący czymś w rodzaju wyboru szantaży emocjonalnych, jakimi polscy katolicy próbują zmusić członków swoich rodzin do uczestnictwa w obchodach Wielkanocy. Klikając tutaj poczytasz oryginalny tekst , a jeśli Ci się nie chce, to służę przykładami takimi, jak ta wypowiedź o córce: (...) Amsterdam nie

087. Scenka rodzajowa.

 Syn przyjeżdża do matki z dość daleka (120 km), bo obiecał jej obwożenie po grobach rodzinnych znajdujących się w promieniu 250 km od jej miejsca zamieszkania. Zostawia wszystkie swoje obowiązki i jedzie, choć zupełnie nie leży to w jego interesie, ani nie jest zainteresowany grobbingiem, ani też związany emocjonalnie ze zmarłymi, którzy odeszli nim dorósł, w niektórych przypadkach nawet przed jego narodzeniem. Ale jedzie, bo wie, że w przeciwnym wypadku matka puści się w podróż autobusami, pociągami, a potem będzie czynić dzieciom wyrzuty z powodu swojej decyzji. Wchodzi na któreś tam piętro bloku, zastaje drzwi otwarte na oścież, słyszy głośny wrzask telewizora. Dziwi się, bo drzwi te zawsze były zamykane na klucz, nawet gdy w środku było pełno ludzi. Wchodzi do salonu, a tam matka na kolanach odprawia czary z telewizorem. Znaczy się, kapłan z telewizora odprawia obrzędy, ona w nich głośno uczestniczy. Nie przerywa nawet, gdy wchodzi syn. Ani pocałuj mnie w dupę, ani wypierdalaj. Je

084. Polska języka, trudna języka, my się duzio ucić chcieć nie bałdzo.

Myślałem, że niewiele mnie może zaskoczyć w grypserze katolickiej. Potworki słowne w stylu "ubogacać" już mnie nie ruszają, podobnie jak "Przyjdź, Rozeznaj!" z plakatu poniżej. Nie jakieś tam banalne "zobacz" lub "spróbuj". RO-ZE-ZNAJ!!! Zdjęcie z portalu Lekcjareligii.pl. Uodporniłem się, nie ma co! Czasem jednak nawet moja znajomość tej specyficznej nowomowy okazuje się dla wyobraźni niewystarczająca. Co powiesz na to: Męski Różaniec Warszawa 1 lipca 2023r. Dlaczego „Męski” Wierzymy, że naszą rolą, tj. rolą mężczyzn w Bożym zamyśle jest ochrona na życie wieczne wszystkich tych, których Bóg podarował nam tu na ziemi. Tak jak święty Józef był ziemskim opiekunem Świętej Rodziny, tak i my mamy zadanie bronić świętości naszych rodzin i bliskich. Chcemy czynić to razem, we wspólnocie mężczyzn. W tej jedności umacniamy naszą męską tożsamość i męskie cnoty. Nie wnikając w fakt jakiejś tajemniczej dla mnie różnicy między różańcem męskim i żeńskim (genit