Funkcja świętego w kościele katolickim, to arcyważna funkcja, pomagająca z jednej strony mobilizować owczarnię i strzyc ją przy byle okazji, a ze strony drugiej, dająca okazję takim indywiduom jak ja do darcia łacha z wszystkich czczących coraz to nowe bóstwa.
"A czcijże niedźwiedzia", mam ochotę rzec. Dziś na przykład mamy dzień świętego Walentego, który żył i uległ dekapitacji w czasach, gdy "święty i nieomylny kościół" miał w dupie przymusowy i formalny celibat duchownych, którego tak zajadle bronił siedemnaście stuleci później Karol Kremówa.
Karolina Cicha (Tadeusz Różewicz) - W dniu świętego Walentego
Nie wiem jak Ty, ale ja uważam się za człowieka, który przynajmniej stara się postępować logicznie. O ile święty Walenty wydawał się być całkiem porządnym gościem, to już niekoniecznie tacy byli kolejni, na skalę masową produkowani święci. Tłumaczenie, co myślę na temat ogłaszania świętymi gwałcicieli, masowych morderców, ciemiężycieli, etc. uważam za zbyteczne, podobnie jak analizowanie, w jakim świetle stawia to procesy beatyfikacyjne i kanonizacyjne. Mam szacunek dla inteligencji czytelników.
może coś ze mną jest nie tak, ale imię Walenty nie kojarzy mi się zbyt miłośnie, tylko bardziej bojowo: z hokejem na lodzie, z dawnym polskim asem tego sportu, Walentym Ziętarą...
OdpowiedzUsuńreligijnych skojarzeń rzecz jasna nie mam żadnych, może poza zawołaniem: "rżnij Walenty, bóg się rodzi!", ale który bóg, jaki bóg, tego to już nie wiem i nie do końca jest też jasne, o jaki rodzaj rżnięcia chodzi...
p.jzns :)
Ha! "Rżnij Walenty" pamiętam, jako rodzinne zawołanie do maluchów siedzących na nocniku z wytężoną miną. Co się zaś tyczy skojarzeń religijnych, to również nie mam najmniejszych, właściwie dopiero mem, którym się podzieliłem na blogu, pozwolił mi sobie uświadomić na nowo, że jest to rzekomo upamiętnienie denata, który był jednocześnie duchownym. Prywatnie wykorzystujemy "Walentynki" do stworzenia sobie ze Świechną pretekstu do słodkiego nieróbstwa, wizyty w restauracji, obejrzenia filmu, ect.. Co więcej, nie sądzę, byśmy w tym byli odosobnieni. Ba, pokuszę się nawet o hipotezę mówiącą, że kojarzący miłość ze smutnymi panami w kieckach stanowią dramatycznie niewielką mniejszość.
Usuńzgadza się, też pamiętam to powiedzonko z sytuacji nocnikowych... potem jeszcze funkcjonowało podczas brydżowych nocy, tak się motywowało gracza, który wpadał w zbyt długą zadumę decyzyjną... za to pierwotnie ponoć była to zachęta dla muzyka, przeważnie harmonisty, aby skoczniej przygrywał podczas imprezy... nie wiem, czy zauważyłeś, że czasownik "rżnąć" raczej nie odnosi się do gry na fortepianie, czy gitarze, tylko zwykle do harmonii, czasem do wiolonczeli, ale na skrzypcach już się "piłuje" /lub "pitoli"/, za to na trąbce się "rąbie", jak w pewnej piosence: "słoń na trąbie solo rąbie"...
Usuńrealne Walentynki też u nas były dość leniwe... co prawda jest to np. święto kwiaciarzy, cukierników czy właścicieli sex shopów, to my akurat tym branżom obrotów zbytnio nie podkręciliśmy.... branży kościelnej rzecz jasna również, wręcz wcale, ale nie podkręcanie obrotów tej branży praktykujemy nie tylko w tym dniu, ale też w każdym innym...
"A zagrajże, a wesoło,
Usuńna basetli RŻNIJ rzępoło!
Oj, nie żałuj skrzypku smyka:
Jak muzyka, to muzyka!"
Taka to ludowa piosenka mazurska nauczana w szkole podstawowej (za czasów, gdy do niej uczęszczałem) mi się przypomniała. Tzn. "ludowa"...., może tak, a może nie, bo z muzyką "ludową" jest jak z piosenkami "partyzanckimi" albo "strajkowymi", mogły powstać równie dobrze w roku 2020 w luksusowym mieszkaniu na Saskiej Kępie, dopiero prześledzenie rodowodu da jako takie pojęcie, kiedy i gdzie powstawała.
Wielu świętych ma tak odjechane życiorysy, że głowa boli, a Walentych podobno było kilku, jeden nawet epileptyk, a że miłość to jak choroba psychiczna, więc patronuje zakochanym.
OdpowiedzUsuńZgadza się, było kilku Walentych, ja oparłem się o tego z Wikipedii, który został zdekapitowany przez Rzymian, bo popierał prawo legionistów do związków z kobietami (było to w czasie, gdy jakiś zryty baniak był cesarzem i podobnie jak papieże od XI-XII wieku do dziś w kościele księżom, zarządził rozkazem celibat swym legionistom), a swą sytuację pogorszył zakochując się w niewidomej córce swego więziennego strażnika.
UsuńPodobno jest to również patron osób psychicznie chorych. Coś w tym jest - miłość przypomina niekiedy obłęd.
OdpowiedzUsuńEeee..., zaraz tam obłęd. To, że jako 51-letni facet podskakuję sobie z nóżki na nóżkę w samym środku supermarketu trzymając Świechnę za rękę lub że śpiewam naszemu kotu motyw przewodni z "Dziwnego świata kota Filemona", to nie musi być od razu obłęd.
UsuńNo nie, nie musi - myślałam raczej o sobie, własnym obłędzie i niekoniecznie podskakiwaniu (ze względu na niebezpieczeństwa wybicia sobie zębów biustem).
UsuńO tym Walnetym nie słyszałam ale fakt dzisiaj świętuje się nawet dzień kolorowej skarpetki więc - czy świat nie oszalał?
OdpowiedzUsuńMogło być gorzej, mogli zacząć czcić parę kolorowych skarpetek, jako patrona przemysłu włókienniczego. Wtedy zacząłbym się nie na żarty niepokoić.
Usuń