Zanim przejdę do tematu głównego, opowiem Ci, że inaczej też bywa. 5-go marca 2021 media doniosły, że Sąd Rejonowy w Rzeszowie zadecydował o zastosowaniu aresztu tymczasowego wobec sprawców włamania do nieużywanego kościoła i pobicia księdza, który ich przyłapał. Wszystkie media od razu wiedziały, że przybliżony przebieg zdarzeń wyglądał tak: Dwóch młodych żulików chciało się nachlać w zadaszonym miejscu, więc włamali się do nieczynnego kościoła w Rzeszowie-Budziwoju, zabytkowego zresztą. Ktoś to widział i zaalarmował księdza, a ten nakrył sprawców podczas libacji, został przez nich pobity, lecz na szczęście uciekł i ich zamknął. Policja zastała w kościele uszkodzone drzwi, wybite szyby, pobite butelki, zdemolowane ławy, było też pełno krwi, bo pijana gównażeria pokaleczyła się podczas dewastacji okien. Zauważ, że mimo wszczętego dopiero postępowania, dowiedzieliśmy się o kolejności wypadków niemal natychmiast.
Wydarzenia w Paradyżu nie miały tak szczęśliwego zakończenia. 17-go marca 2021 media doniosły, że zmarł ks. prałat Adam Myszkowski, kustosz sanktuarium w Paradyżu (najmłodszego w Polsce zresztą, zyskało ten status 15-go sierpnia 2020, biznes pielgrzymkowy ma nowe inwestycje). Został zaatakowany przez pijanego napastnika, gdy zamykał bramę na plebanię. I tu się zatrzymajmy.
Nick Cave - Stagger Lee.
Po napaści przy plebanii początkowo media informowały, że sprawcą był KOŚCIELNY, ale wkrótce ZABLOKOWANO TEN PRZEKAZ. Dzisiaj próżno szukać tej wiedzy w sieci, przynajmniej wśród najwyżej spozycjonowanych artykułów na ten temat. Dlaczego mnie to tak irytuje? Ano dlatego, że pobity ksiądz i atakujący kościelny, to wspólnicy z tego samego miejsca pracy, którzy oprócz razem wykonywanych usług religijnych, razem się modlili do tego samego boga, razem mu śpiewali, razem naganiali owieczki, razem grzali się blichtrem "służby panu". Informacja o pijanym napastniku atakującym podczas zamykania plebanii sugeruje napaść "nieznanego sprawcy" na bogu ducha winnego duchownego katolickiego, co jest nieprawdą, bo chodzi o bójkę dwóch działaczy religijnych jednej i tej samej denominacji, czy raczej napaść jednego na drugiego.
Nie jest to jedna rzecz, która w tej sprawie mnie co najmniej niepokoi. Prokuratura podała, że sprawca przyznał się do pobicia, ale NIE PODAŁA MOTYWU ZBRODNI (uzasadniając to dobrem śledztwa) choć ten akurat powinien być łatwo dostępny, gdyż napastnik mając sprawę karną chciałby choć trochę się wytłumaczyć, dlaczego uznał, że musi pobić księdza.
Wyobraź sobie małą miejscowość i pijanego mężczyznę, który przyczaił się, by zaatakować kolegę. Pogrzeb w pamięci, na pewno znasz podobne historie. Przypominasz sobie motywy? Chyba najczęściej chodzi o kasę albo o zazdrość. Jeśli zazdrość, to o kochanka/ kochankę. Zdarza się też zemsta za zrobienie krzywdy bliskiej osobie (np. pobicie, bądź przemoc seksualna). Czym zawinił napastnikowi ksiądz? Wina była prawdziwa, czy urojona? Tego drugiego nie wykluczam, bo przecież pijanego kolesia łatwiej podpuścić, niż osobę myślącą trzeźwo, ale to powinno być ustalone.
Dzielę się z Tobą tymi uwagami, bo uważam, że dobrze jest mieć w pamięci to zdarzenie i obserwować pod tym kątem media. Przecież kiedyś śledztwo się zakończy i będą oficjalne informacje. Czy dziennikarze będą mieć tzw. JAJA, by poinformować społeczeństwo o tym, co naprawdę wydarzyło się w Paradyżu? Z informacjami o pijanych wyrostkach z Rzeszowa nie było problemu, dlaczego tutaj próbuje się ukryć motywy zbrodni?
Uaktualnienie: Niektóre media podają więcej informacji, w tym kim jest sprawca oraz jaki jest domniemany motyw (np. Wyborcza oraz Super Express - kliknij tu, by poczytać), a w innych nadal pokutuje informacja o nieznanym sprawcy i motywie.
No dostrzegam tutaj twój "dziennikarsko - śledczy" nos", ale nie dziwię się, ponieważ okoliczności dają do myślenia 😉 Zresztą ostatnie lata w Polsce i w Europie (która nawiasem mówiąc staje się coraz bardziej laicka), wskazują na coraz mniejszy szacunek wobec instytucji kościelnej w ogóle. Przejawia się to między innymi w rabunkach kościołów, niszczenia krypt i cmentarzy, grabienia tak zwanych "świętych relikwii" czy w końcu napadanie na księży i ich "zarobek".
OdpowiedzUsuńPrzy okazji na światło dzienne wychodzą zatargi, intrygi, waśnie i zazdrość o władze i wpływy nawet w obrębie od wielu lat szanowanej parafii...
I weź to ogarnij...
Sypie się to wszystko i trzęsie w posadach.
Pozdrawiam, kolejny intrygujący artykuł! 👍🙂
Prześledziłem wspomnienia i bójki na poziomie proboszcz - wikary, czy proboszcz - organista, były mi znane jeszcze pod koniec lat dziewięćdziesiątych, ale rzeczywiście, jeśli chodzi o szacunek, to beznadziejnie roztrwonili to, co mieli pod koniec lat osiemdziesiątych. Myslę, że problemem kościoła jest to, iż zapomniał on że jest wspólnotą wszystkich wierzących, a nie folwarkiem duchownych. Pod pojęciem "zapomniał" mam też na myśli świeckich wiernych, może nawet przede wszystkim ich. Inny problem, to kwestia tego, że wspólnota zamiast zająć się sobą, zajmuje się tym, by zmusić innych do robienia tego, co oni, a to już jest jawne wypinanie tyłka w oczekiwaniu na solidnego kopniaka.
Usuń"Myślę, że problemem kościoła jest to, iż zapomniał on że jest wspólnotą wszystkich wierzących, a nie folwarkiem duchownych." - w punkt!
UsuńStronniczość mediów bywa częsta, w przypadku zdarzeń z udziałem duchownych czy w okolicach kościoła to w ogóle.
OdpowiedzUsuńJa raczej zatrzymam się przy nazwie sanktuarium.
Szukając wyjaśnienia nazwy dojdziemy do wniosku, ze faktycznie nie istota miejsca decyduje, a przemysł pielgrzymkowy.
Kiedyś wierni jeździli do kilku takich miejsc na świecie, teraz w co drugiej wsi sanktuarium, czyli cuda co krok...
Ciekawe, skąd tyle tych świętych szczątków maja, by je czcić?
Duża w tym zasługa Wojtyły, jego nadprodukcji świętych i promocji turystyki pielgrzymkowej. Wyczuł koniunkturę, a przy okazji wypromował kilka polskich miejsc kultu. Szczątki się znajdą, najwyżej jakiś nieboszczyk zalegający na terenach przyklasztornych użyczy materiału promocyjnego.
Usuń