Przejdź do głównej zawartości

016. Ja tu tylko śpię.

 Niedawno przeczytałem dwa artykuły świetnej skądinąd blogerki, dotyczące sprawy księdza Dymera, pedofila, który mimo toczącemu się przeciw niemu postępowaniu kanonicznemu (podejrzenie o molestowanie czterech chopców), był chołubiony przez władze kościelne i świeckie aż do śmierci, na domiar złego, mimo wiedzy o zarzutach, powierzano mu pod opiekę kolejne dzieci. Mówię Ci o tym dlatego, że blogerka jest głęboko wierząca, a jednak miała odwagę napisać, że losy Dymera świadczą o tym, że władze kościelne nie zmieniły podejścia do pedofilii w swych szeregach i ona nie widzi innego wyjścia, jak akcja oddolna mająca na celu wpłynięcie na duchownych. Poniżej zamieszczam linki do jej notek.

Artykuł 1 – kliknij, by poczytać.

Artykuł 2 – kliknij, by poczytać.

Tyle tytułem wstępu, bo Marzatela zainspirowała mnie do przemyśleń na temat skuteczności ewentualnych działań oddolnych w tej konkretnej sprawie, czyli podejścia władz kościelnych do duchownych przestępców seksualnych. Nie doszedłem do optymistycznych wniosków. Uważam, że jedynie REALNY NACISK (w przeciwieństwie do nacisku pozornego w stylu listu protestacyjnego) może przynieść efekt, a nie widzę wśród wiernych gotowości do takich działań. Właściwie (być może mam zbyt małą wyobraźnię, jeśli widzisz jakieś inne rozwiązanie, to mnie popraw, proszę) jestem przekonany, że jedynie odmowa jakichkolwiek datków na Kościół, aż do momentu zdymisjonowania Episkopatu i ustanowienia polityki jawności i klarowności postępowania hierarchii w sprawach przestępstw dokonywanych przez duchownych oraz pełnej współpracy z organami ścigania mogłaby dać wystarczającą siłę perswazji wystarczającą do wymuszenia szybkich zmian. Filmy braci Sekielskich pokazały, jak działa mafia kierowana przez Episkopat: szeregowi księża, zakonnicy, czy zakonnice na polecenie przełożonych poświadczają nieprawdę, udają że listy, czy inne dokumenty giną, pomagają unikać przełożonym spotkań z dziennikarzami śledczymi, bronią dostępu do informacji, słowem MATACZĄ. Sprawy się odwlekają, aż do przedawnienia i zapewnienia bezkarności sprawców.

To jeszcze nie koniec. Moje przekonanie o braku woli u wiernych do wywarcia realnego nacisku na władze kościelne nie oznacza, że Kościół się nie zmieni. Młodzież w wielkich miastach masowo rezygnuje z lekcji religii, a coraz więcej par żyje w związkach partnerskich, bądź zawiera jedynie cywilne związki małżeńskie i nie chrzci swoich dzieci, brak jest tzw. "powołań kapłańskich", tymczasem oderwanym od rzeczywistości duchownym wydaje się, że ich skompromitowane kadry zmuszą kolejne pokolenia do posłuszeństwa. Jeszcze dwa lata temu nie sądziłbym, że będę podpierał się cytatami z Terlikowskiego, a dzisiaj proszę: Ten znany konserwatywny publicysta katolicki uważa, że stan polskiego kościoła jest podobny do stanu pijącego alkoholika i jedynie osiągnięcie dna zmusi go do podjęcia terapii (czyli reformy), szczerze przy tym wątpi, by opamiętanie nastąpiło przed totalną katastrofą. Dopiero potem nastąpi według niego oczyszczanie i odrodzenie. Myślę, że dużo w tym prawdy, choć chcę zwrócić Twoją uwagę na fakt, że osiągnięcie dna nie musi oznaczać zmiany na lepsze. Oczywiście możliwe jest, że do stanu duchownego zaczną wtedy aplikować wyłącznie ludzie głębokiej wiary, ale równie dobrze może stać się tak, że młode kadry będą się składać w większości z cynicznych fanatyków. Co wtedy? Tym bardziej, że wielu Polaków nadal trzyma się strategii "Ja tu tylko śpię, nic nie widziałem, nic nie słyszałem".




Przy okazji Dnia Kobiet, życzę wszystkim Paniom zdrowia, pogody ducha, wolności, pasji i samorealizacji. Ponieważ wiem, że nie ja jeden składam życzenia, zaprezentuję Wam to, na co się zdobyli Salezjanie z Łosiówki.




Moja uwaga: Drogie Panie, nie słuchajcie pierdzieli, którzy nie mają kontaktu z rzeczywistością, odzwyczaili się nawet od parzenia herbaty, bo od wejścia w dorosłość obsługują ich niewolnice zwane eufemistycznie siostrami zakonnymi, bądź gospodyniami. Rónouprawnienie nigdy nie odbywa się kosztem godności. Jedyną ceną, jaką się płaci za wolność i równość jest ODPOWIEDZIALNOŚĆ. Wszelkie inne rzekome konsekwencje, to zupełnie niezależne WYBORY, których skutki ponosi każdy człowiek obdarzony WOLNĄ WOLĄ. Swoją drogą... w głowę zachodzę, dlaczego duchowni tak się starają odebrać wiernym ten właśnie dar.

Komentarze

  1. Kościół się zawsze wywinie z odpowiedzialności za draństwa, bo w Polsce żaden rząd nie ma na tyle woli, aby to dziadostwo odłączyć od świeckiego państwa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że to nie tyle kwestia rządu, co obywateli. Gdyby rząd tracił poparcie za każdym razem, gdy jest łamana zasada rozdziału kościoła od państwa, we własnym interesie zacząłby respektować to prawo. Tak jest w Irlandii: Gdy przed ostatnimi wyborami do tutejszego parlamentu czytaliśmy prezentacje startujących partii, ŻADNA z nich nie reklamowała się związkami z jakimkolwiek kościołem, tutaj taka informacja odbiera punkty procentowe, a nie dodaje jak w Polsce.

      Usuń
  2. Ks. Jacek Ryłko, który był autorem życzeń już przeprosił.Czytam:

    "W nawiązaniu do treści ogłoszeń duszpasterskich z III niedzieli Wielkiego Postu w Kościele Rektoralnym Matki Bożej Wspomożenia Wiernych w Krakowie oświadczam, że równouprawnienie, wolność i godność kobiet są wartościami niepodlegającymi dyskusji, pielęgnowanymi w duszpasterstwie w różnych aspektach i wielokrotnie podkreślanymi"

    No to jak w końcu jest, równouprawnienie zabiera kobiecie godność, czy też wręcz przeciwnie, na dodatek w duszpasterstwie jest wielokrotnie i w różnych aspektach podkreślane? Problem z wykładnią w KrK jest taki, że dla każdego klejenta przygotowuje się ofertę zindywidualizowaną. Jednemu się powie, że równouprawnienie jest wartością, drugiemu "ja tego nigdy nie mówiłem". I git, byle biznes się rozwijał. Nie mam wątpliwości, że ks. Ryłko napisał w ogłoszeniu to, co myśli. Tylko ten internet, cholerne czasy ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dość ograny zabieg. Duchowni mają w swych szeregach osoby o różnych poglądach i mówią do osób o różnych poglądach, dlatego nauka bynajmniej nie jest spójna, więc najlepiej skutkuje "niech każdy sobie wibierze, co mu pasuje" i "dla każdego coś miłego". Jedni pójdą za tykwą Briana, inni za jego sandałem: KLIKNIJ TU W CELU PRZYPOMNIENIA ŚWIĘTEJ TYKWY I ŚWIĘTEGO SANDAŁA.

      Usuń
  3. Jak dla mnie, to cały episkopat do lamusa, jeśli komuś potrzebne kościoły i duchowni by poczuć obecność boga, niechaj zostaną prawdziwi księża, cokolwiek to znaczy i po jednym na parafię.
    Wiem, że to utopia, ale bez rewolucji nic się nie zmieni...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to jak najszybciej. To ludzie kompletnie zdegenerowani przez władzę i odcięcie od rzeczywistości. Natomiast jeśli chodzi o księży, to za jedną z kluczowych zmian, jakie powinni przeprowadzić wierni w swoim do nich podejściu, jest traktowanie ich tak, jak każdego innego człowieka. Na początek w mowie. Żadnego płaszczenia się przed księdzem, n.p. wyobraź sobie, jak pięknie by wyglądała tzw. "wizyta duszpasterska", gdyby gospodarze prowadzili ją jak zwykłe odwiedziny. Kawa, herbata? Może herbatnika? Co tam w kruchcie nowego? Chce ksiądz pieniędzy? Ale konkretnie na co, bo dałem księdzu ostatnio i się w końcu nie dowiedziałem, co się z nimi stało? Że dziecko nie chodzi na religię? A co to księdza obchodzi, przepraszam? Ksiądz się zajmie swoim dzieckiem, a jak chce, żeby mieć więcej uczniów, to zwracać się z szacunkiem, nie wydzierać, nie straszyć. I tak dalej, i tak dalej....

      Usuń
  4. Ale zezwoliliśmy, dlatego episkopat czuł się nietykalny...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czuł się nietykalny z wielu względów, duża w tym zasługa kultu Wojtyły, czy z dupy wziętego utożsamiania Kościoła z demokracją (komu do cholery przyszło do głowy, by taką .despotyczną organizację podejrzewać o sympatie wolnościowe?!), jak równie duża mechanizmów psychologicznych związanych z redukcją dysonansu poznawczego, pragnienia bezpieczeństwa, czegoś stałego i trwałego....

      Usuń
    2. "...komu do cholery przyszło do głowy, by taką .despotyczną organizację podejrzewać o sympatie wolnościowe?!..."

      Odpowiedź jest prosta - Kościół zawsze, w każdym konflikcie, gra na dwa fronty, popierając obie zwaśnione strony, oczywiście zawsze w tajemnicy. Po zwycięstwie jednej ze stron, rozgłasza swoje zasługi, mniej lub bardziej dyskretnie domagając się nagrody, natomiast działalność przeciwko niej całkowicie pomija. Przegrany raczej rzadko dochodzi do głosu, więc nie trzeba się nim przejmować.
      Tak było z nazistami. Kościół poparł nazistów, ale za ich plecami klerycy współpracowali z ruchem oporu, bowiem doskonale wiedzieli, że III Rzesza bynajmniej nie potrwa tysiąc lat. Wojna się skończyła, i z ambon popłynęły kwieciste słowa radości z tego faktu i o tym, że "bóg wysłuchał naszych modlitw" - o kolaboracji z Hitlerem cisza, jak po śmierci organisty. Kto dziś o tym pamięta? Nieliczni historycy, którzy nie mają szans przebić się przez nachalną propagandę Kościoła.
      Tak samo było z komunistami. Kościół współpracował z nimi wzorowo, chociaż w tajemnicy, a jednocześnie kilkunastu księży oddelegował do pomocy opozycji. Komuna się skończyła - i o współpracy z SB cisza, a propaganda kościelna do tego stopnia rozdmuchała swoje rzekome zasługi, że dziś ludzie uważają, że to - uwaga - Wojtyła wywalczył nam wolność! Tak skuteczną formą propagandy jest ambona!
      Aby do czegokolwiek dojść, trzeba to sobie najpierw wywalczyć SAMEMU, pokonując między innymi ogromny opór ze strony Kościoła. Dopiero potem on, jak zwykle, zacznie głosić na cały świat, że zawsze popierał nasze dążenia. A gdy minie dekada - że to on nam je wywalczył!

      Usuń
    3. Nie zawsze dzieje się to w tajemnicy. Jeżeli poczytasz wypowiedzi głęboko wierzących katolików, którzy są jednocześnie zagorzałymi przeciwnikami decyzji partii rządzącej, to znajdziesz tam stwierdzenia, że Kościół to nie tylko Rydzyk, ale i Boniecki. Owszem, wszyscy oni są akwizytorami pracującymi dla Episkopatu i pobierającymi swoją prowizję. Z punktu widzenia takiego zaangażowanego obrońcy pedofilów, jak Głódź, nie jest istotne, jakie poglądy ma sługus zbierający dla niego kasę. Byleby nie chciał mu odebrać jego władzy.

      Usuń
  5. przyznam, że rozwaliły mnie te zakreślone życzenia...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mnie zastanawia stan umysłu ich autora, gdyż niewątpliwie wypisując te kwiatki, był szczery i w dodatku uważał swoje życzenia za politycznie poprawne (oczywiście w rozumieniu kościelnym).

      Usuń
    2. ja w tych słowach widzę przede wszystkim ewidentną manipulację, zaś co do szczerości autora, to już nie jestem taki pewien, ale mnie się nieraz zdarza nie rozpoznawać do końca, czy taki ptyś wierzy w to, co mówi/pisze, czy też bezczelnie "tnie w kulki"...

      Usuń
    3. No tak, tu się rozbiłem o niejednoznaczność językową. Pisząc "był szczery", miałem na myśli "życzył to, czego chciał życzyć, to nie żaden lapsus językowy, a szczery zamiar". Co do szczerości w sensie wiary w to, co mówi, to masz rację, jest problem z oceną tak pojętej szczerości, ja mam nawet problem z oceną ich wiary w tzw. "Boga".

      Usuń
  6. Strasznie trudno oderwać się od stereotypów, tradycji, zwyczajów, zgodnie z którymi żyło się przez lata, dlatego- jeżeli młodzież nie weźmie sprawy w swoje ręce- to marnie widzę perspektywy w relacjach państwo- kościół.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z drugiej strony patrząc, wystarczy zadbać o siebie i swój dobrostan: nie dać się wykorzystywać, nie dać sobie narzucać sposobu postępowania wbrew swej woli, etc... Trudność stanowi decyzja o zmianie. Jeżeli dobrze się rozejrzysz, to zauważysz, że ludzie boją się często zmienić fryzurę, czy sposób ubierania. Znam mężczyznę, który zazdrościł koledze odwagi założenia zegarka w granatowo-czerwonej obudowie z czerwonym paskiem. On by się na to nie zdecydował ze strachu przed oceną środowiska. Ale...., gdyby zrobił ten mały krok, gdyby się zorientował, że kompletnie nic złego się nie stało, to może z czasem zmieniłby nakrycie głowy, zamienił kurtkę na prochowiec, a "runnery" na skórzane sztyblety, monki albo lotniki.

      Usuń
  7. O zaginionych aktach już chyba słyszałeś?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodzi Ci o te z danymi wrażliwymi ofiar? Tak, słyszałem.

      Usuń
  8. Temat wykorzystywania seksualnego dzieci i młodzieży przez osoby piastujące stanowiska duchownych, ale nie tylko, to zbrodnia przeciw ludzkości. Żeby tego było mało, to co rusz wychodzą na światło dzienne kolejne zatrważające informacje. Ludzi, którzy szczerze wierzą w Boga, coraz częściej odsuwają się od kościoła i religii, bo dostrzegają obłudę i fałsz, a ci którzy naprawdę z powołania są duchownymi widzą, że to wszystko chyli się ku upadkowi.
    Na szczęście nie wszystko zależy od ludzi, bo Bóg nierychliwy, ale sprawiedliwy.
    Jeszcze się zaskoczymy jak instytucja kościelna runie i przestanie być kryta przez swoich rzekomych 'przyjaciół' i 'współpracowników'.
    Dobry artykuł i ważny głos, pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tematem też wiąże się kilka pokrewnych, jak współpraca prokuratury ze zbrodniarzami, milczenie dziennikarzy i wiernych (przypomnę, że pierwszego filmu Sekielskich o pedofilii nie chciała wyprodukować żadna stacja telewizyjna, dopiero po publikacji filmu nagle zrobili się "odważni", oczywiście na swój sposób, bo nikt porządnie nie przycisnął w tej sprawie duchownych). I rzeczywiście przychylam się do Twojego twierdzenia, że to zbrodnia przeciw ludzkości. Zresztą jest nią każda przewlekła przemoc wobec dzieci, nie tylko seksualna. Zaburzenia, których dzieci doświadczają przez traumatyczne doświadczenia stanu permanentnego zagrożenia, odbijają się na tak wychowanych całych społeczeństwach.

      Usuń
    2. Jestem ciekaw co myślisz o komisji śledczej do spraw pedofilii, czy ten organ jest w pełni neutralny i spełni swoją rolę, czy tutaj nadal będzie tak, że ręka rękę myje?
      Pytam, bo mam ogromne wątpliwości, skoro instytucja kościelna w Polsce ma takie wpływy, to może się okazać, że ta komisja powstała tylko dla picu i uspokojenia społeczeństwa, które coraz bardziej domaga się rozliczania kleru z nadużyć seksualnych wobec dzieci i młodzieży.

      Usuń
    3. Chodzi Ci o Urząd Państwowej Komisji ds. pedofilii? Nie mam do tej komisji za grosz zaufania, rozpoczęła ona przyjmowanie zgłoszeń przypadków pedofilii w listopadzie 2020, a już w grudniu 2020 wystąpiła o podwyżkę, jej członkowie mają zarobki takie, jak wiceministrowie, nie muszę dodawać, że póki co niczego nie wykryli. Nie odpowiem Ci jednak jak będzie, bo po prostu musimy poczekać. Gdybym miał stawiać pieniądze, stawiałbym na pozorowane działania, na przykład zapytania, czy zgłoszenia do prokuratury Ziobry (równie dobrze mogą pytać Rydzyka).

      Usuń
    4. Tak myślałem, że ta komisja, to chyba tak tylko, że niby jest i będzie rozliczać. Albo to takie wybiórcze narzędzie, czyli tego kryjemy w razie co i wiemy co nabroił, a za tego się bierzemy. Swoją drogą, to można tak ze wszystkim. No cóż, tak jak wspominasz, chyba trzeba poczekać. Dzięki za odpowiedź w temacie 👍🙂

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

078. Ominąć tradycję.

Nikt tej Wielkanocy już nie rozumie, a może i nie potrzebuje! Ewa Kaleta, Wyborcza, Duży Format. Oj, jak mi nie szkoda! Mam uraz do tych świąt, choć jednocześnie są dla mnie ważne, bo stanowią wyznanie i dowód mojej stabilnej rozłączności z chrześcijaństwem. Po prostu nigdy nie kupowałem tej historii o wszechmocnym facecie, który daje się zabić po to jedynie, by mógł mi wybaczyć grzechy. Nie kumam ciągu przyczynowo-skutkowego, a Ty? Zakładając nawet na chwilę, że posiadł moc darowania mi życia wiecznego, jak mu w tym pomogła jego własna śmierć? Innymi słowy: Nigdy nie rozumiałem, po co ona była i nigdy mi tego nikt logicznie nie wyjaśnił. W dodatku Wyborczej (Duży Format) przeczytałem artykuł będący czymś w rodzaju wyboru szantaży emocjonalnych, jakimi polscy katolicy próbują zmusić członków swoich rodzin do uczestnictwa w obchodach Wielkanocy. Klikając tutaj poczytasz oryginalny tekst , a jeśli Ci się nie chce, to służę przykładami takimi, jak ta wypowiedź o córce: (...) Amsterdam nie

087. Scenka rodzajowa.

 Syn przyjeżdża do matki z dość daleka (120 km), bo obiecał jej obwożenie po grobach rodzinnych znajdujących się w promieniu 250 km od jej miejsca zamieszkania. Zostawia wszystkie swoje obowiązki i jedzie, choć zupełnie nie leży to w jego interesie, ani nie jest zainteresowany grobbingiem, ani też związany emocjonalnie ze zmarłymi, którzy odeszli nim dorósł, w niektórych przypadkach nawet przed jego narodzeniem. Ale jedzie, bo wie, że w przeciwnym wypadku matka puści się w podróż autobusami, pociągami, a potem będzie czynić dzieciom wyrzuty z powodu swojej decyzji. Wchodzi na któreś tam piętro bloku, zastaje drzwi otwarte na oścież, słyszy głośny wrzask telewizora. Dziwi się, bo drzwi te zawsze były zamykane na klucz, nawet gdy w środku było pełno ludzi. Wchodzi do salonu, a tam matka na kolanach odprawia czary z telewizorem. Znaczy się, kapłan z telewizora odprawia obrzędy, ona w nich głośno uczestniczy. Nie przerywa nawet, gdy wchodzi syn. Ani pocałuj mnie w dupę, ani wypierdalaj. Je

084. Polska języka, trudna języka, my się duzio ucić chcieć nie bałdzo.

Myślałem, że niewiele mnie może zaskoczyć w grypserze katolickiej. Potworki słowne w stylu "ubogacać" już mnie nie ruszają, podobnie jak "Przyjdź, Rozeznaj!" z plakatu poniżej. Nie jakieś tam banalne "zobacz" lub "spróbuj". RO-ZE-ZNAJ!!! Zdjęcie z portalu Lekcjareligii.pl. Uodporniłem się, nie ma co! Czasem jednak nawet moja znajomość tej specyficznej nowomowy okazuje się dla wyobraźni niewystarczająca. Co powiesz na to: Męski Różaniec Warszawa 1 lipca 2023r. Dlaczego „Męski” Wierzymy, że naszą rolą, tj. rolą mężczyzn w Bożym zamyśle jest ochrona na życie wieczne wszystkich tych, których Bóg podarował nam tu na ziemi. Tak jak święty Józef był ziemskim opiekunem Świętej Rodziny, tak i my mamy zadanie bronić świętości naszych rodzin i bliskich. Chcemy czynić to razem, we wspólnocie mężczyzn. W tej jedności umacniamy naszą męską tożsamość i męskie cnoty. Nie wnikając w fakt jakiejś tajemniczej dla mnie różnicy między różańcem męskim i żeńskim (genit