Ja znam i Ty znasz stereotypową opinię na temat Świąt Bożego Narodzenia. Że ciepłe, że rodzinne, że to najpiękniejszy czas w roku (nawet powstały o tym piosenki). Tylko, że ja mam doświadczenia z tzw. "domu rodzinnego", w którym nie czułem się najlepiej (delikatnie mówiąc). Dopóki się nie usamodzielniłem, tzw. Boże Narodzenie było dla mnie czasem kojarzącym się z przymusem, więc wszelkie życzenia i rytuały wspólnotowe z tamtego okresu budziły moje obrzydzenie i bezsilną wściekłość. A wszystko w takiej ślicznej scenerii z Biblią, choinką, opłatkiem i "świętymi" obrazkami w tle! To może tyle o sobie, że tak sparafrazuję mowę powitalną Tyma podczas pamiętnego "Rejsu" Piwowskiego. Skoro mnie się zdarzało, to i innym też mogło, może nie wszystkim, ale wystarczająco wielu. Zastanawiam się, co w ten dzień czują bite dzieci, żony, a czasem inni członkowie rodzin spotykających się przy świątecznym stole. Albo chociaż członkowie rodzin tak perfekcyjnych, że zabroni...