Myślę, że doskonale pamiętasz tę powtarzalną frazę z modłów kościelnych: "Od powietrza, głodu, ognia i wojny, zachowaj nas Panie". Ośmielam się jednak zauważyć, że o ile adresat jest słuszny (wszak zgodnie z Biblią, to "Pan" i zarazę podesłał, i plemię jakieś kazał wyrżnąć w imię swoje, nawet ludzkość i życie ziemskie wytopił, choć rekiny musiały mieć niezły ubaw), to jednak niewiele robi sobie z próśb owych. Ot, niezauważony rok minął od czasu modlitw polskich biskupów w celu zatrzymania pandemii. Choć początkowo władza nawet potwierdzała odwrót wirusa i "wogle", pełne zwycięstwo, po prostu puchar za zajęcie pierwszego miejsca, ale efekt najlepiej dziś widać na cmentarzach i w sparaliżowanych szpitalach. Mimo to, niejaki biskup Dec grzmiał niedawno komentując pandemiczne ograniczenie liczby wiernych w kościołach, że niby nonsensem jest zamykanie w okresie epidemii (chichichi) "źródła uzdrowień duchowych i fizycznych" (to chyba o kościołach taka ...