Ćwiczenie na samopoznanie:
Przypomnij sobie jak żyłeś, nim wiadomo kto doszedł do władzy i czy Twoje życie zmieniło się po jego umocowaniu na tzw. "Stolcu Piotrowym" w roku 2013. A w trakcie jego dyktatury wśród duchownych? Czy zmiany, które stopniowo następowały w Twoim życiu, wynikały z jego decyzji, czy raczej z tego, co robiłeś Ty i Twoje otoczenie, a co najwyżej pomagała w tym sytuacja geopolityczna oraz władze kraju, w którym żyjesz?
Mamy nową sytuację. Szef odwalił kitę i nie można powiedzieć, że było to niespodzianką. Wszystkie media Świata miały już przygotowane gotowce na tą okoliczność - z zapasem na tydzień rozrywki. Peany, sensacje, tu i ówdzie krytyka. A czy cokolwiek u Ciebie w związku z tym drgnęło? Zmieniło się? A na Świecie? Na coś to wpłynęło (z wyjątkiem podniecenia w episkopatach i zakonach)?
To okrucieństwo, taszczyć schorowanego człowieka na wózku, by go gawiedzi okazać, a jeszcze politycy na audiencje się pchali. Przynajmniej telewizje wszelakie będą miały o czym gadać przez tydzień albo dłużej.
OdpowiedzUsuńWychodzę z założenia, że dorosły był, gdy go na wózku gawiedzi okazywali, a przeciętny schorowany człowiek w takiej np. Polsce musi przecierpieć nieporównywalnie więcej, więc niezbyt mi go szkoda. Jeśli już mógłbym pisać w kontekście żalu, to że inteligentny skądinąd facet wybrał karierę w organizacji przestępczej i jej w żaden sposób nie zmienił. Może z wyjątkiem Chile, gdzie z powodu głębokiej degeneracji zdymisjonował wszystkich biskupów zastępując ich nowymi. Uznał, że jak na stajnie Augiasza przystało, trzeba środków szczególnych dla oczyszczenia i je zastosował. Jednak to samo nie wyszło mu już chociażby w Polsce - mafia Wojtyły okazała się być zbyt wpływowa.
UsuńTrudno zmienią coś, jeżeli większość raczej tych zmian nie chce.
UsuńJeżeli mówisz o duchowieństwie, to możliwe że większość nie chce zmian. Natomiast z tego, co mi przymusem wtłaczano do głowy zapamiętałem, że KOŚCIÓŁ = DUCHOWNIEŃSTWO + ŚWIECCY WIERNI. I tych ostatnich jest zdecydowanie więcej, niż duchownych. Nie podejrzewam ich o to, by pragnęli takich duchownych jak w diecezji sosnowieckiej, zwłaszcza na słynnej plebanii w Dąbrowie Górniczej. Zmian nie ma, bo się boją, bo mają syndrom sztokholmski, ewentualnie nie potrafią sobie poradzić z dysonansem poznawczym.
UsuńI duchowieństwo i świeccy to bardzo zróżnicowane środowisko.
UsuńJedni chcą zmian, drugim się marzy powrót do okresu przedsoborowego.
Mnie to w ogóle niewiele obeszło. Papieże, podobnie jak inni obcy mi ludzie, nie budzą we mnie żadnych uczuć.
OdpowiedzUsuńI to chyba jest zdrowe podejście. Problemów własnych jest na tyle dużo, że problemy cudze, nawet te ze skutkiem ostatecznym, są tylko niepotrzebnym balastem.
UsuńNa świecie są miliardy ludzi, nie sposób przejmować się każdym z nich.
UsuńA jednak znam sporo ludzi, którzy spośród tych miliardów wybierają kilkoro, na których życiu się skupiają, zamiast zająć się sobą.
UsuńW temacie żałoby - przypomnę, że na początku maja 1945 premier Irlandii Eamon de Valera - odwiedził konsulat niemiecki w Dublinie i złożył tam kondolencje z okazji śmierci A. Hitlera ( https://en.wikipedia.org/wiki/%C3%89amon_de_Valera )
OdpowiedzUsuńTak, ale Irlandia była całkiem innym krajem, w którym władza była dzielona między nacjonalistami i klerem, krajem gdzie dziewczyny w ciąży były oddawane przez własne rodziny w niewolę do klasztorów Magdalenek, a ich dzieci były sprzedawane - bez zgody matek. Dziś nie żyje żaden oprawca własnego narodu z roku 1945, to inni ludzie. Zresztą w Polsce nie żyje z kolei prawie żaden bohater wojenny walczący z faszyzmem i komunizmem, za to mamy mnóstwo neofaszystów i kryptokomunistów. Czasy się zmieniają, narody również.
UsuńWyszło mi to na zdrowie, bo skoro od góry do dołu w całym Internecie tylko papież, to nie było po co siedzieć przed komputerem. Człowiek trochę porobił innych rzeczy. I jeszcze porobi - bo teraz czeka nas konklawe - i trudno będzie przeczytać o czymś innym.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, nie bardzo rozumiem, dlaczego po śmierci papieża ogłaszają żałobę. To przecież radosny dzień. Papież przez całe życie twierdził, że nie ma większego szczęścia, niż udanie się do "Domu Pana", cokolwiek to znaczy, co możliwe jest dopiero po śmierci. To szczęście właśnie go spotkało, więc dlaczego ludzie się smucą? No, chyba że mu zazdroszczą...
Znam to uczucie. Ostatnio coraz częściej mi się zdarza, że gdy jest mi dobrze, że aż błogo, to nie chce mi się siedzieć przed laptopem. Zazwyczaj po dłuższej wędrówce albo po jakimś ciekawym wydarzeniu kulturalnym.
UsuńDruga część Twojej wypowiedzi to dowód na to, że wierni nie wierzą w to, w co twierdzą że wierzą.