Ech ci ludzie, nigdy się nie zmienią. Ta chęć bycia wyjątkowym, wybranym.... Już wiesz, jak tuszę, że w Parczewie (woj. lubelskie) grupa ludzi widzących coś, czego inni nie dostrzegają, odnalazła kolejnego Chrystusa Nadrzewnego (jak dowodził Darwin, pochodzimy od małpy). Zresztą, może to Maryś Nadrzewna jest. Wygląda mniej więcej tak:
W Medjugorie również jest grupka osób, które widzą coś, czego nie widzą inni. Zjeżdżają się tam miliony, a coś widzi tylko 6 osób (słownie SZEŚĆ). W dodatku to coś do nich gada. Super fajnie!
W czerwcu 1984 Puławach jako ciekawski trzynastolatek pobiegłem obserwować inny "cud". Ni cholery niczego nie mogłem się dopatrzeć, choć obok "mądrzy" dorośli widzieli, łoj widzieli! Przy okazji stratowali przyszpitalny trawnik i zdewastowali płot, bo CUD JE PRZECA, DŻIZES, KURWA, JA PIERDOLĘ. Ku mojej radości, dzięki możliwościom sieci odnalazłem nawet materiał archiwalny Polskiej Kroniki Filmowej, wspominający ten zbiorowy napad kukunamunizmu (KLIKNIJ TU, by obejrzeć).
To się dzieje codziennie. W Sokółce proboszcz oprawił w złoto bakterie pofekalne serratia marcescens i teraz do nich się modlą wyznawcy pewnej bardzo popularnej nad Wisłą religii. Do Warszawy zapraszano wiernych na spotkania z uzdrowicielem-wskrzesicielem, niejakim Bashoborą, aktualnie zaś zapraszają syfilityka stygmatyka Elię Cataldo, który ponoć jako niemowlę odmawiał ssania cyca przez cały Wielki Post, a teraz "uzdrawia" za pomocą wspólnego eciepecie. Jeżeli masz dostęp do Wyborczej, KLIKAJĄC TUTAJ MOŻESZ POCZYTAĆ O TYM JEGOMOŚCIU, a jeżeli nie masz, to zacytuję specjalnie dla Ciebie dialog z tego artykułu.
-Liczycie dzisiaj na uzdrowienie?
-Jak Bóg będzie chciał, to uzdrowi.
-Rękami brata Elii?
-Ponoć uzdrawia nawet pacierz z nim zmówiony.
-Kto tak powiedział?
-Córka wyczytała w internecie.
-A sam Bóg nie uzdrowi?
-Gdzie by tam miał czas myśleć o cukrzycy córki.
Jednak mój ulubiony dialog z tego reportażu, to ten:
-A ile krwi się wylewa przy przerywaniu ciąży! Stygmaty brata są na te czasy, żebyśmy sobie uświadomili. że Jezus wylał za nas krew, a my ją depczemy, bo lekceważymy jego święte nauki.
-Która (nauka - przypisek mój) jest dla państwa najważniejsza?
-Cała.
-A tak najbardziej?
-Nie wiem, żony proszę zapytać.
-A co pan taki ciekawski?! To nasza sprawa, którą naukę wzięliśmy do serca.
Pomódlmy się:
A teraz siusiu i spać. Przynajmniej ja!
W filmiku z objawieniem puławskim rozczuliło mnie, że KrK nie za bardzo cała ta granda się podobała. "Widzenia" tłumu jest bardzo interesującym zjawiskiem psychologicznym, widać jak ludzie potrafią się nakręcić, zrezygnować z refleksyjności pod wpływem obecności innych osób. I KrK zawsze ten zwierzęcy mechanizm wykorzystywał, ale jednocześnie chce mieć nad nim kontrolę - ludzie mają sikać na widok Bełkoczącego Karola, domniemywać jego przymioty, odczuwać wspólnotę bioprądów przechodzących, bo cud, natomiast żadnych własnych pomysłów, cuda są wtedy, jak my powiemy ;)
OdpowiedzUsuńZnowu podglądasz moje myśli ;-) Pierwotna koncepcja tej notki zakładała ubolewanie nad małą obrotnością mieszkańców Parczewa. Zabrali się do "cudu" od dupy strony. Gdyby odpalili działkę zawodowemu hochsztaplerowi z miejscowej parafii, który by odpowiednio ustawił lokalnych polityków, prawników i dziennikarzy, to urojenie być może przybrałoby formę objawienia, a tak, sama rozumiesz: mieli własne pomysły wykazania, jakimi są boskimi czopkami, a boskość uzyskujemy jedynie przez wpłatę odpowiedniej sumy na wskazane konto.
UsuńOd strony psychologicznej, to jest faktycznie ciekawe zjawisko. Odruch stadny. Gdy jednemu gołębiowi zda się, że piach usypujący się z ciężarówki, to ziarno, siądzie na jezdni, a przy nim następni pytający "co to takie dobre?", i to mimo nadjeżdżającej kolejnej ciężarówki, która je wszystkie zmieli w masę krwistopierzastego mięsa.
Specjalnie dobrałeś takie niekorzystne zdjęcie, żeby nie można było tego objawienia na nim dostrzec okiem niewzmocnionym wiarą? :D
OdpowiedzUsuńA Matka Boska objawiła się w Fatimie trójce pastuszków i wystarczyło. Bo nie ilość się liczy, ale jakość.
UsuńW Lurdes tez małej dziewczynce się objawiła, tylko jakoś owej dziewczynki wodą ze źródła świętego nie leczono, jeździła po zdrowie gdzie indziej.
Usuń@Dariusz,
UsuńTo zależy, czy zaniechanie uznasz za intencjonalne. Wpisałem w wyszukiwarkę "cud w Parczewie", później kliknąłem w "grafikę" i wybrałem pierwsze lepsze zdjęcie, które teraz widzę straciło w pozycjonowaniu kilka miejsc. Uznałem, że bez wzmocnienia cudu wiarą i tak się nie da, bo w dobie photoshopa byle siurek może dowolnie podrasować efekt i wyjdzie Kaczyński, Wojtyła albo Conchita Wurst lub Pudzianowski. Nie chciało mi się szukać lepszego efektu, bo nie mam czasu, by weryfikować autentyczność.
Także ten...: wiara, wiara, wiara..., podeprzyj się wiarą!
@Jotka,
Do Lourdes mam osobisty stosunek, bo pewna dewota namawiała mnie do porzucenia leczenia na rzecz wycieczki do Lourdes po cudowną wodę, ofiarowała mi nawet sponsorowanie tego wyjazdu. Wybrałem lekarzy i żyję. Nie żyje za to siostra dewoty, zdychała w cierpieniach (słowo "umieranie" nie oddaje bólu, jaki stał się jej udziałem), bo pojechała po cudowną wodę. W międzyczasie przerzuty opanowały przewód pokarmowy, jedzenie podrażniało rany i powodowało wymioty, wymioty powodowały ból i dalsze podrażnienia i tak w kółko, przez kilka tygodni. Jak się tak dobrze zastanowić, to Golgota była dość komfortowym, szybkim i miłym sposobem na umieranie.
Mimowolnie uśmiechnęłam się na to wszystko, choć to smutne jest. Zwłaszcza mąż, który każe pytać żony,, w co wierzą, bo on się nie zna...
OdpowiedzUsuńWidziałam na filmie, ze ktoś juz sprzedawał odpowiednio spreparowane zdjęcia, świecami drzewo oświetlone tak, by można Marię dostrzec, a w dziennym świetle to raczej waginę przypomina.
Zjazd z okazji Boszabory widzieliśmy kiedyś w Licheniu, tam to nawet powietrze nad bazylika uzdrawiało, bo uzdrowiciela nikt nie widział.
Kobieta też była niczego sobie. Dziennikarz pytaniem o ulubioną naukę obnażył jej kompletny brak znajomości nauki Jezusa, więc zareagowała agresją. Mąż sprytnie uznał swą ignorancję w tym temacie i zwalił ciężar wykazania się wiedzą na żonę. Zaryzykuję hipotezę, że podobnie czynił, gdy dzieci go prosiły o pomoc przy odrabianiu lekcji.
UsuńKiedyś grupa naukowców przeprowadziła pewien eksperyment nad jeziorem Loch Ness. Umieścili oni na dnie, w dość dużej odległości od brzegu, proste urządzenie, dzięki któremu mogli wynurzać i zanurzać drewniany kołek. Zwykły, prosty kołek, o długości może półtora metra, tępo zakończony. W charakterze badanych wykorzystali wycieczkę, która pojawiła się na brzegu. I wszyscy uczestnicy tej wycieczki wyraźnie widzieli wychylający się z wody łeb dinozaura na długiej szyi. Nikt nie widział, że to prosty kołek - wszyscy "widzieli" głowę na jego czubku, a sama "szyja" wyginała się na wszystkie strony "w sposób bardzo charakterystyczny dla zauropodów".
OdpowiedzUsuńNie wiem - tak mi się przypomniało. Ja też bardzo często widzę różne panienki, wojowników i wilkołaki, gdy w półśnie siedzę na toalecie, no ale ja mam wzorzyste kafelki, to mogę.
Na Jowisza, ja również miewam widzenia, właśnie na ścianach toalety, głównie z powodu zacieków i erozji farby. Co gorsza, przed żadną z plam nie zadrżało serce moje, nie ugięły się kolana me, zatwardziałym grzesznikiem mnie pozostawiając.
UsuńCo do eksperymentów, faktycznie było kilka słynnych badających wpływ autorytetu na zachowanie jednostki (w tym autorytetu tłumu i autorytetu tytułu). Poddani eksperymentom ludzie byli skłonni przyznawać oczywiste bzdury, mało tego, byli nawet skłonni zadawać innym ludziom cierpienie grożące śmiercią, jeśli autorytet powiedział "śmiało, zmieścisz się"..., a nie, to był autorytet w pewnym słynnym tupolewie, chodziło mi o "śmiało, zwiększ natężenie prądu (przepuszczanego przez ofiarę - poddany eksperymentowi nie wiedział, że ofiara i prąd są fikcją, wierzył, że puszcza prawdziwy prąd, ale robił to, bo autorytet tak kazał)".
Wiem, bo małżonka ma miała na wykładach opisy tych eksperymentów i podzieliła się ze mną wrażeniami :-)
Ja to nawet mordę szatana na worku ze śmieciami widziałam. Głupia jestem, bo zamiast jakąś czarną mszę zapodać i na tacę kasiorę zebrać, to śmiecie wywaliłam i po biznesie :-(
OdpowiedzUsuńObjawienia zdarzają się wszędzie: grzyb na ścianie, zaciek w kiblu, psia sierść wokół odbytu. To wszystko znaki, żebym wiedział o wojnie w Ukrainie, bo bez tego nigdy bym na to nie wpadł.
UsuńA jak Ty chciałes na to wpaść bez znaków?! No, jak?!
Usuńmiałem kiedyś kolegę w dawnej pracy, niedoszłego klechę, bo miał za sobą dwa lata seminarium, do tego w Chorwacji, żeby było zabawniej... nie miał z nami za lekko, bo u nas działało antyklerykalne kółko dyskusyjne, ale chłopina w sumie był poczciwy... kiedyś zapytałem go jak to jest, że trip Saula z Tarsu jest okay, a tripy Muhammada i Smitha /założyciela mormonów/ są nieokay... nic mi odpowiedział, poza tym, że tak zdecydował kościół (rz-kat.) i koniec, kropka, zero uzasadnienia werdyktu... w sumie, to mnie to mało obchodzi, a tripy dzielę na fajne, mniej fajne i "bad tripy", a jak patrzę na to drzewo to kojarzy mi się niejaki Deska, kumpel Johnny'ego z kreskówki "Ed, Edd i Eddy",
OdpowiedzUsuńhttps://cartoonnetwork.fandom.com/pl/wiki/Deska
a przy okazji kłótnia w pewnym polskim serialu, która "Matka Boska" jest słuszniejsza, "Paździochowa", czy "Kiepska", a wzięły się obie stąd, że komuś piętro wyżej zacier pierdyknął z balona i pociekło do sąsiadów i to tyle w temacie tripu drzewnego w tym Karczewie, Barczewiu, czy jak mu tam było...
a na Mazurach /Garbatych do tego/ skakaliśmy kiedyś przez korzeń ścieżce, który w nocy wydawał nam się wężem, a byliśmy trzeźwi totalnie, więc mam trochę empatii do takich tripów, pośmieję się trochę, ale bez zbytniego darcia łacha z takiego pacjenta, bo jakby nie było, większość ludzi żyje na jakimś tripie, nawet oświeconym się to zdarza...
p.jzns :)
*/na ścieżce
UsuńW sumie ten zmyślony przyjaciel pasuje tak do Deski, jak i do żywego drzewa, choćby rosło sobie ono nikomu nie wadząc gdzieś w Parczewie. Odcinek z MB Kiepską również oglądałem i przyznać muszę, że aż doznałem mikroszoku, że żadnych moherowych protestów nie spowodował.
UsuńZ tym darciem łacha to jest u mnie tak, że to najłagodniejsze, co mogę w takim wypadku zrobić. Jak na to nie spojrzeć, to te najbardziej sukcesododatnie złudzenia są wykorzystywane do wyłudzeń, a nierzadko powodują zejścia śmiertelne z powodu udania się w pielgrzymkę kogoś, kto winien się udać do lekarza. Znam faceta (obecnie zamkniętego w zakładzie psychiatrycznym za matkobójstwo), który obciął sobie siekierą grzeszną dłoń z powodu wiary w biblijny ustęp o odcinaniu grzesznej dłoni. Drugą też uznał za grzeszną, ale o pozbyciu się pierwszej, zorientował się, że ma pomysłu, jak teraz obciąć drugą. Spotkałem też kiedyś nieszczęśnika, który w ataku delirium zrobił dokładnie to samo. Znaleziono go, gdy wrzeszczał z bólu i tłumaczył się niewidzialnemu duchowi, że odciąłby druga dłoń, ale nie ma w co chwycić siekiery po odcięciu pierwszej. Stąd moja hipoteza, iż skoro ja, jeden człowiek, byłem tak blisko dwóch tego typu przypadków, to musi ich być całkiem sporo. To nie sprzyja życzliwości dla zwidów i urojeń.
Jak człowiek się uprze to wszędzie może znaleźć ślady boskiej obecności. Dla mnie coś w tym stylu pachnie łamaniem przykazań, bo modlenie się do drzewa to jest w moim odczuciu forma bałwochwalstwa. Nie mówiąc już o tym, że ktoś zaczął sprzedawać liście z tego drzewa, 60 złotych sztuka jak na razie. Dla wykazania autentyczności liść ma być owinięty w miejscową gazetę. I nie wiadomo czy śmiać się czy płakać nad ciemnotą oraz ślepym podążaniem za innymi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Mozaika Rzeczywistości.
Wydaje mi się (jeśli czyta to jakiś protestant, to niech zaprzeczy lub potwierdzi), że wyznawcy niektórych odłamów kościołów protestanckich też nazwaliby takie zachowanie bałwochwalstwem.
Usuń60 złotych sztuka..., nieźle! Podczas "cudu puławskiego" sprzedawano fotomontaże matek boskich nadrzewnych z parku szpitalnego, tyle że bladego pojęcia nie mam, ile to kosztowało i co za to można było w tamtych czasach kupić. Pozdrawiam.
Nie mówiąc o tym jaką wątpliwą atrakcją są dla okolicy tłumy modlących się. Parę razy w moim parku chodziły jakieś dziwaczne procesje złożone może z 10 osób, jednak przez megafon tak nadawali, że wrażenie było obcowania z grupą z pięć razy większą.
UsuńOgólnie Internet stał się miejscem, gdzie prawdę trzeba jak archeolog wydobywać z zakamarków kłamstw, przeinaczeń i mataczenia. Sam sprawdziłem jak tworzy się artykuły w Sieci, jak żona Kubackiego była w szpitalu śledziłem wieści w Sieci. A tam artykuł goni artykuł, zmienia się tylko tytuł, treść metodą kopiuj-wklej przenoszona, nawet literówek nikt nie zmieniał. Dopisywano może jedno czy dwa zdania i mamy newsa kolejnego. Tytuły też dobre, a to co niby pan Adam Małysz powiedział o sprawie, pan Tajner, ktoś tam inny, ich wypowiedzi oczywiście kopiowane, tak jakby każdy powiedział to samo. I gdzie w tym wszystkim jest prawda i wartościowa wiadomość jakaś.
Pozdrawiam!
https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com/